fbpx
il. Jagna Wróblewska
Stanisław Baj październik 2020

Biblia mojej codzienności

Byłem wtedy młodym chłopakiem ze wsi po Liceum Plastycznym w Zamościu, który znalazł się w Warszawie na upragnionym wydziale artystycznym. Marzyłem, by go spotkać, ponieważ czytałem już Nagi sad, książkę, którą on napisał tak, jak bym sam chciał to zrobić.

Artykuł z numeru

Wiesław Myśliwski. Słuch absolutny

Czytaj także

Jerzy Radziwiłowicz

Nie zgubić języka opowieści

Poznałem go w latach 70. przy okazji powstania kwartalnika „Regiony” tworzonego przez ludzi, których łączyło zainteresowanie wsią oraz dbałość o najwyższą jakość artystyczną. Czułem się szczęśliwy, że mogę z bliska popatrzeć na to środowisko. Byli tam Tadeusz Nowak, Marian Pilot, Roch Sulima, słynący ze świetnych recenzji Henryk Bereza oraz Klemens Górski. I on. Spodobało mi się w nim to, że był bardzo konkretny i lapidarny, a równocześnie niezwykle trafny w swoich ocenach. Marzyło się, by móc słuchać Wiesława Myśliwskiego bez końca.

Jednak nasze pierwsze poważne spotkanie było dla mnie niełatwe – czym się nie zraziłem. Kiedy Myśliwski był redaktorem naczelnym „Regionów”, świetny i wciąż aktualny esej o moim ówczesnym malarstwie napisał do kwartalnika Roch Sulima. To dla mnie bardzo ważny tekst. Autor mnie nie oszczędzał, ale równocześnie wydobył to, czego o mojej twórczości jeszcze nie wiedziałem. Wiesław był z tego tekstu bardzo zadowolony. Powiedział: „Przeczytaj i naucz się na swój temat”. To zdanie bardzo mi się spodobało.

Przy okazji rozmowy o tej recenzji Myśliwski poprosił mnie, bym pokazał mu swoje notatki. Myślał, że piszę o sztuce, jak Jan Cybis. „Przynieś wszystko, co masz, nawet to, do czego jesteś mało przekonany”. Redaktorzy myśleli, że refleksje o sztuce malarza pochodzącego ze wsi będą pasować do profilu kwartalnika. Pozbierałem więc swoje wypociny i nastała długa cisza. Po pół roku milczenia zapytałem: „Panie Wiesławie, może odbiorę moje notatki?”, na co on odpowiedział krótko, dosadnie recenzując moją pisarską twórczość: „Tak, możesz odebrać”. Ta sytuacja pokazała mi, że Myśliwski jest prawdziwy, szczery. I za to go cenię. Zależało mi na jego opinii, powoli stawał się moim krytykiem, najsurowszym, co jest bardzo cenne, a z czasem przyjacielem, bratem, wręcz ojcem.

Pomysłodawcami tego, by moje obrazy znalazły się na okładkach powieści, byli Wiesław Myśliwski oraz Jerzy Illg. „Jedź do Sandomierza, przyjrzyj się Uchu Igielnemu i namaluj okładkę” – pewnego dnia powiedział do mnie pisarz. Pojechałem więc tam na kilka dni. Zacząłem od fotografowania furty, zrobiłem sporo szkiców – od najbardziej realistycznych wizerunków aż po abstrakcyjne. Zależało mi na tym, by uchwycić schody o każdej porze dnia. Miejsce inaczej „jest” o wschodzie słońca, a inaczej „brzmi” o zachodzie. Natura zależy od czasu – zmieniają się nastrój, znaczenie czy kolorystyka przestrzeni. Obserwowałem więc bramę dominikańską przez całą dobę. W wyniku mojej pracy powstało ok. 30 obrazów o niewielkich wymiarach 24 na 33 cm, na ogół w pionie. Chciałem za pomocą malarstwa odpowiedzieć na pytanie: czym w istocie jest Ucho Igielne? Przejściem między światami? Jakimi? Szczeliną miasta, człowieka, życia…? Może to ostateczna szczelina do innego świata? Bardzo chciałem w tym obrazie zawrzeć te wszystkie znaczenia, ale też moją rzekę Bug, którą maluję już od ponad 20 lat. Rzeka, niczym Ucho Igielne, wieczorem się uspokaja, układa się do snu i odbija gry świetlne. Na granicy światła i cienia przez moment jest najjaśniej, by już po chwili cień stał się najczarniejszy – to zjawisko jest jak resztki istnienia, tyle że wizualnego. Ostatecznie i furta, i rzeka znalazły się więc na jednym obrazie. Przy tworzeniu Ucha stosowałem też taką samą metodę malowania jak w przypadku rzeki, malując z tego samego punktu obserwacyjnego.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się