fbpx
fot. Patrycja Wojtas
z Danielem Rycharskim rozmawia Szymon Maliborski wrzesień 2017

Bez środowisk konserwatywnych nie napiszesz historii queer

Chcę, by krzyż, który stał się zarzewiem podziałów społecznych, tym razem symbolizował pojednanie nie tylko różnych części Kościoła, ale również zwaśnionych stron politycznego konfliktu. To symbol należący do wszystkich, którzy pragną się do niego przyznać.

Artykuł z numeru

Wiara bez uprzedzeń. Homoseksualność a Kościół

Wiara bez uprzedzeń. Homoseksualność a Kościół

Szymon Maliborski: Spotykamy się w momencie przesilenia. Po przyznaniu Ci w tym roku Paszportu „Poli­tyki” w dziedzinie sztuk wizual­nych udzieliłeś wielu wywiadów, a każdy z nich rozpoczynał się pytaniem o motywację powrotu na wieś. Podkreślasz, że teraz inte­resują Cię nowe tematy. Czym się obecnie zajmujesz?

Daniel Rycharski: Zbieram materiały do nowych pro­jektów – przede wszystkim czytam. Książka Kościół kobiet Zuzanny Radzik zostanie ze mną na dłużej, bardzo cenię publikacje o Wier­szalinie oraz Szat Anioł. Powikłane życie Juliusza Słowackiego autor­stwa Jana Zielińskiego. Patrząc na Słowackiego z dzisiejszej perspek­tywy, odnoszę wrażenie, że jest nowoczesnym artystą przez to, czym się interesował, jakie prowa­dził życie, dokąd podróżował, czym się fascynował… Ciekawi mnie przede wszystkim jego przemiana duchowa; to, jak z osoby niewie­rzącej i używającej życia zmienił się w mistyka przy Grobie Pań­skim. Szalenie dużo tu aktualnych wątków, jak np. homoseksualizm. Szukam osobowości artystycznych, które mogłyby wskazywać drogę. Rozglądam się za właściwą formą dla mojej religijności i potrzeb duchowych.

 

W ramach takich poszukiwań jeździsz do różnych miejsc i pod­dajesz się działaniu rytuałów. W jednym z wywiadów użyłeś terminu „szamańskie błogosła­wieństwo”. Co to jest i jak łączy się to z przemianą duchową, którą chcesz zgłębić? W jaki sposób pomaga Ci w poszukiwaniach artystycznych? Współcześni twórcy uciekają się do ogólniejszych form duchowości i rzadko deklarują, że chodzi im o konkretną religię.

Ceremonia, która szczególnie mnie interesuje, to „spoczynek” prakty­kowany w wielu kościołach kato­lickich na całym świecie. Zakonnik kładzie ci ręce na głowie, odmawia specjalną modlitwę. W jej wyniku zstępuje na ciebie Duch Święty i zapadasz w trans, którym jest sen, spoczynek lub błoga nieświa­domość. Zdarza się, że po czymś takim ludzie przechodzą duchową transformację.

Początkowo zrobiłem to z ciekawości , teraz miałbym pewne nie tylko stricte artystyczne oczekiwania.

 

Interesujesz się mesjanizmem. To termin mocno zużyty, choć idea ta obecna jest z jednej strony w niektórych intelektualnych środowiskach prawicy, a z dru­giej – w tekstach np. Agaty Bielik­-Robson. Jak chciałbyś przepisać ją po swojemu?

Nie myślę o mesjanizmie w kate­goriach XIX-wiecznych, np. jako drodze do niepodległości. Chodzi mi o powołanie czy zobowiązanie względem wspólnoty. Teraz jest najlepszy czas, by wyzwalać spo­łeczeństwo. Możliwość mesja­nizmu jako strategii emancypacji jest dla mnie ciekawa. I może właśnie przez sztukę będę w stanie na drobną skalę ten proces wywołać.

Wydaje mi się, że środowiskom pra­wicowym brakuje idei mesjanizmu, który jak latynoamerykańska teo­logia wyzwolenia mógłby uwalniać z rozmaitych życiowych opresji.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się