fbpx
Józefa Hennelowa grudzień 2015

Coraz bliżej albo Coraz mniej

Czy wolno będzie przywołać „nie swojego”, bo po prostu poi spragnionych? Czy można będzie czytać wiersz, odmawiać psalm, słuchać muzyki, niezależnie od epoki, z której je czerpiemy? Mądrość i więź między ludźmi pozostają przecież tą przestrzenią, która nas niesie ku końcowi, jak wierzymy, najwyższej nadziei.

Artykuł z numeru

Potrzeba gościnności

Potrzeba gościnności

28 PAŹDZIERNIKA 2015 R.

Koniec roku to jak czas starości. Patrzy się wstecz, rozlicza siebie, przeszłość. Ale wcześniej jest jeszcze Boże Narodzenie, najbardziej ciepłe święto bliskości. W polskich domach od dawna symbolem było puste

miejsce przy stole. Utrwalone w poezji, w piosence, w rzeczywistości może już nawet nie wszędzie zachowywane. Wigilijny talerz dla niespodziewanego gościa, któremu w ten jedyny w roku wieczór na pewno otworzy się drzwi domu. Lecz w tym roku nawet symbolicznie to „puste miejsce przy stole” przemawia inaczej. Jest rachunkiem sumienia. Nabrało wymiaru globalnego. Albo podejmujemy jego wyzwanie, albo jesteśmy winni. Skala wędrówki ludów, ich ucieczki przed śmiercią, prześladowaniem i nędzą jest taka, że stawia pod znakiem zapytania wszystkie struktury ładu na świecie. Można oczywiście próbować uspokoić sumienie, porządkując skalę wartości, np. bezpieczeństwo braci uznać za najważniejsze, choćby przyszło płacić za to budowaniem zasieków i murów obronnych. Jednak po wezwaniu papieża Franciszka, by jednej wspólnocie wiary, parafii, klasztorowi, lokalnemu przybytkowi sacrum odpowiadała przynajmniej jedna przygarnięta rodzina uchodźcza, po marszach solidarności we Włoszech, kiedy ludzie, wędrując boso przez ulice, przypominali o setkach tysięcy przybyszy, matek, dzieci, niemowląt stłoczonych na zabarykadowanych granicach, po apelu polskich organizacji o gościnność dla zagrożonych nadchodzącą zimą, a niewpuszczanych w obręb dobrobytu europejskiego, choćby na uczciwe przytuliska czy obozy przejściowe, nie można być kimś innym niż ratującym albo faryzeuszem chowającym twarde sumienia za pięknymi frazesami.

 

29 PAŹDZIERNIKA 2015 R.

„Młodzi ludzie nie rozumieją już nawet języka starszych od siebie o jedno pokolenie”. To argument ze sporów politycznych o wymianę pokolenia 60-latków na młodszych przynajmniej o dwudziestkę. Czy jednak szukanie skutecznej charyzmy nowych przywódców to jedyna proponowana optymistyczna wizja? Tym bardziej że oznaczałaby ona marne perspektywy dla pokoleniowej więzi, dziś z racji zjawiska starzenia się o wiele dłuższej. Po pierwsze, jest przecież prawdą, niechętnie dopuszczaną do świadomości, że nie rozumie się języka, nad którym trzeba się natrudzić, że wybiera się, zwłaszcza w nieograniczonym serwisie informacji elektronicznej, to, co zbieżne z własnym, łatwe w obsłudze. Jest wielkim pytaniem, czy doprawdy musi zniknąć ta płaszczyzna kultury, na której dotąd spotykała się mądrość i poczucie wspólnej wartości. Kto wnosił w ten obręb coś nowego, kto go poszerzał, mógł tam odetchnąć, miał swoje miejsce. Czy mamy dalej taką przestrzeń, w której nie będą w ogóle ważne wiek, rocznik, pokolenie, już nie wspominając o przynależności partyjnej? Czy wolno będzie przywołać „nie swojego”, bo po prostu poi spragnionych? Czy można będzie czytać wiersz, odmawiać psalm, słuchać muzyki, niezależnie od epoki, z której je czerpiemy? Mądrość i więź między ludźmi pozostają przecież tą przestrzenią, która nas niesie ku końcowi, jak wierzymy, najwyższej nadziei.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się