fbpx
Adam i Ewa w Raju, rycina, 1606 r. fot. Rijksmuseum
Stephen Greenblatt październik 2020

Wątpliwości Darwina

Dla wielu współczesnych, włączając w to mnie samego, opowieść o Adamie i Ewie jest mitem. Oświecenie zrobiło swoje: nagi mężczyzna i naga kobieta w ogrodzie z gadającym wężem powrócili do sfery imaginacji, która dała im też swój początek. Wciąż mają jednak ogromne znaczenie dla tego, jak myślimy o niewinności i pokusie, o wysiłku, płci i śmierci.

Artykuł z numeru

Wiesław Myśliwski. Słuch absolutny

Czytaj także

Jan Kozłowski

Darwin czyta Księgę Rodzaju

Darwinizm nie pozostaje w sprzeczności z wiarą w Boga, lecz z pewnością nie da się go pogodzić z wiarą w Adama i Ewę. Żaden z ustępów opublikowanej w 1871 r. książki O pochodzeniu człowieka nie pozwala na choćby najluźniejsze skojarzenie źródeł naszego gatunku z dwojgiem modelowych ludzi stworzonych w zaciszu rajskiego ogrodu. Teorię ewolucji Darwin przedstawił już wcześniej, w wydanym w 1859 r. O powstawaniu gatunków. Ta napisana dla szerokiego grona odbiorców książka wywołała ogromne poruszenie, ale pośród całej masy przytoczonych w niej przykładów nie znajdziemy celowo pominiętego człowieka. Ówcześni czytelnicy byli w stanie przyjąć naukowe argumenty na rzecz doboru naturalnego, lecz tylko z zastrzeżeniem, że ludzie są w jakiś sposób wyłączeni z biologicznych procesów kierujących walką o byt u pozostałych stworzeń.

Po 1871 r. nie było już żadnych wątpliwości, że także Darwin podzielał wnioski wyciągane uprzednio przez swoich zwolenników, korzystających z ogromnego zasobu danych, które cierpliwie gromadził, oraz ze scalającej je teorii ogólnej, nadającej tym danym sens. Nie było wyjątku dla człowieka.

Raj nie został utracony, on nigdy nie istniał.

Ludzie nie wywodzą się z królestwa pokoju, nie obdarzono ich doskonałym zdrowiem i dostatkiem ani też życiem wolnym od rywalizacji, cierpienia i śmierci. Zdarzały się oczywiście okresy, gdy jedzenia było w bród, ale nigdy nie trwały one w nieskończoność, a nasi najdawniejsi przodkowie zawsze musieli dzielić dobra z innymi istotami, których potrzeby były równie naglące. Niebezpieczeństwo tylko z rzadka było odległe, a gdy udawało się trzymać z dala od większych drapieżników, to wciąż trzeba było borykać się z mrówkami legionowymi, pasożytami jelitowymi, bólem zębów, złamanymi kończynami czy rakiem. W idealnych warunkach ludzkie życie byłoby nadzwyczaj przyjemne, ale nic z rozległego obszaru badań Darwina nie wskazuje, by kiedykolwiek istniał cudowny czas lub miejsce, w którym radośnie zaspokajano by wszystkie nasze potrzeby.

Ludzie jako gatunek nie byli ani wyjątkowi, ani stworzeni raz na zawsze. Wyjąwszy sferę marzeń i fantazji, zapewne nie było możliwe, żebyśmy powstali jako w pełni uformowani dorośli, gotowi do mówienia, dbania o siebie i reprodukcji. Ten szczególny rodzaj ssaka naczelnego, którym się staliśmy, ewoluował w ciągu wielu lat, począwszy od form wymarłych, dzielących z nami wiele cech fizycznych: wyprostowaną postawę, chodzenie na dwóch stopach, dłonie różniące się od stóp formą i funkcją, niewielkie górne i dolne kły oraz podbródek. Nie udało się dotąd jednoznacznie rozstrzygnąć, jak i kiedy do tego doszło.

Współcześni ludzie dysponują szczególnymi właściwościami, zwłaszcza językiem, świadomością moralną i zdolnością rozumowania, które nas wyróżniają. Jednak zdaniem Darwina nawet one różnią się tylko co do stopnia, a nie rodzaju, od właściwości posiadanych przez zwierzęta pokrewne naszemu gatunkowi. Istniejemy w ciągłości nie tylko z hominidami – naczelnymi, w tym szympansami, gorylami i orangutanami, do których jesteśmy oczywiście bardzo podobni – lecz również z wieloma innymi gatunkami. Według niego dostrzeżenie tej ciągłości nie wymaga wcale specjalistycznej wiedzy na temat zachowań egzotycznych zwierząt, wystarczy uważna obserwacja ptaków i psów.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się