„W przypadku takich reżimów strach przed wolnym od kontroli pisarstwem jest uzasadniony, ponieważ prawda oznacza problem” – napisała Morrison w Zagrożeniu, eseju inicjującym Samoszacunek. Noblistka rozwiewała wątpliwości zarówno swoje, jak i autorek i autorów w pokrewnej jej sytuacji: czy warto tworzyć w obliczu wojny, politycznego konfliktu? Czy głos wyklętych dysydentów jest w stanie coś zmienić?
Kolejna walka cywilizacyjna
„Sprawa Shibli” – w ten sposób Inga Iwasiów nazwała aferę związaną z odwołaniem panelu z udziałem Adanii Shibli oraz finalną decyzją o niewręczeniu jej nagrody LiBeraturpreis na Frankfurckich Targach Książki, czyli najważniejszej imprezie branżowej w tej części Europy. Kilka dni po ataku Hamasu na państwo Izrael rozpoczął się proces gumkowania dyskursu: wymazywania wszystkiego, co palestyńskie, arabskie, a w konsekwencji: „niecywilizowane”. Święcić triumfy zaczęła za to narracja wielkiej wojny kulturowej (trudno już zliczyć której). Państwa zachodniej Europy reprezentował w niej Izrael. Sprawa jest jednak o wiele bardziej skomplikowana.
W perspektywie konfliktu palestyńsko-izraelskiego (przez jednych nazywanego uzasadnioną wojną, przez drugich bezprawną okupacją) trudno rozplątać nawet jeden supełek kłębka – zwłaszcza gdy sprawę komentuje się z zewnątrz. I znów przywołując myśl Morrison: „Tylko pisarze i pisarki mogą taką traumę przetłumaczyć i przekuć ból w sens, wyostrzając wyobraźnię moralną”. I właśnie ze stricte literackich, a nie czysto politycznych powodów Drobny szczegół można postawić na półce obok wielkich opowieści egzystencjalnych, oddziałujących z siłą równą, jeśli nie większą, jak chociażby proza Alberta Camusa. Europocentryczne porównanie ma tu sens wyłącznie informacyjny: dla mnie, dla nas, dla wszystkich tych, którzy odkrywają literaturę z zakątków świata wtedy, gdy sprawy obierają najtragiczniejszy obrót.
Unieobecnianie
Wyrażenie „Drobny szczegół”, które Shibli wyłuskuje z wypowiedzi jednej z głównych bohaterek, zostaje wyróżnione jako tytuł powieści historyzującej – tytuł na wskroś ironiczny. Nieistotnym detalem staje się bowiem los bezimiennej kobiety – wielokrotnie zgwałconej przez żołnierzy izraelskiego patrolu przeczesującego tereny przygraniczne nowo powstałego państwa, wywiezionej na pustynię, brutalnie zamordowanej i ostatecznie porzuconej w pobliskiej studni.
Palestyńska pisarka tworzy dyptyk, opowiadający o jednym wydarzeniu z dwóch zupełnie różnych perspektyw: dowódcy oddziału z 1949 r. oraz współczesnej palestyńskiej everywoman, chcącej rozwikłać tajemnicę śmierci kobiety, o której wzmiankuje codzienna gazeta. Obie kobiety łączy mistyczna nić. Nie mniej istotny jest tu niemal chirurgiczny podział powieści na dwie, objętościowo równe, części. Pierwsza jest lustrem drugiej, i odwrotnie.