W momencie wybuchu epidemii koronawirusa Xi Jinping rządził Chinami już ponad siedem lat. W tym czasie w bezprecedensowy sposób skoncentrował władzę w swoim ręku, zmniejszając znaczenie innych członków Stałego Komitetu Biura Politycznego – siedmioosobowego organu stojącego na czele Komunistycznej Partii Chin (KPCh). Coraz częściej można było odnieść wrażenie, że poszczególni członkowie partii nie działają z własnej inicjatywy, aby przez przypadek nie wykonać ruchu, który postawiłby ich w złym świetle przed sekretarzem generalnym. Ewentualnie starają się postępować w taki sposób, aby informacje o tym do Xi nie dotarły. Tak mogło być na początku epidemii, kiedy to ze względu na brak odpowiednich decyzji władz miejskich i prowincjonalnych choroba rozlała się po kraju i wymknęła się spod kontroli. Dopiero 22 stycznia 2020 r., prawie miesiąc po wykryciu pierwszego przypadku, Xi nakazał natychmiastowe wprowadzenie restrykcji w poruszaniu się na obszarze objętym epidemią oraz poza nim. Następnego dnia w Wuhanie przestała działać komunikacja zbiorowa, zatrzymano pociągi i samoloty, a ponad 10 mln mieszkańców miasta wylądowało w lockdownie. Jak później donosił aparat propagandy, 24 stycznia, w noc wigilii Święta Wiosny („chińskiego Nowego Roku”), Xi nie mógł dobrze się wyspać z powodu brzemienia odpowiedzialności za walkę z epidemią, która spoczywała na jego barkach.
Zamknięcie Wuhanu, a także innych chińskich miast było zdecydowanie bardziej restrykcyjne niż to, do którego byliśmy przyzwyczajeni w Polsce. Poza radykalnym ograniczeniem działania biur, fabryk i urzędów oraz zatrzymaniem komunikacji zbiorowej ograniczano także możliwość wychodzenia z domów, nawet do aptek i sklepów spożywczych. Do marca sytuacja została opanowana w epicentrum epidemii. Wtedy też w samym Wuhanie pojawił się Xi. Już wówczas stało się jasne, że to on swoją twarzą będzie firmował politykę, która później została nazwana „dynamicznym zero COVID”.
Media państwowe jednogłośnie przekazywały, że sekretarz generalny „dowodzi walką Chin z epidemią”. Jednak gdy powoływano centralną grupę przywódczą ds. zwalczenia epidemii (rodzaj organu koordynującego politykę państwa), nie znalazł się na jej czele. Jej szefem został premier Li Keqiang, jego wieloletni młodszy partner w rządzeniu, a wcześniej konkurent w wyścigu o fotel sekretarza generalnego. Premier Li wywodził się z zupełnie innego środowiska wewnątrz partii, był protegowanym Hu Jintao, poprzednika Xi na najważniejszym stanowisku w partii. Poza tym w skład tej grupy wchodzili dygnitarze odpowiedzialni za propagandę, bliscy współpracownicy Xi oraz Li, sekretarz struktur KPCh w stolicy, minister spraw zagranicznych oraz minister bezpieczeństwa publicznego. Zabrakło w niej ministra zdrowia czy chociażby szefa chińskiej agencji odpowiedzialnej za przeciwdziałanie chorobom zakaźnym. Pokazywało to w pewnym stopniu priorytety Pekinu. Jedyną kobietą i zarazem osobą w jakikolwiek sposób związaną z systemem ochrony zdrowia była Sun Chunlan, wicepremierka i zarazem protegowana Li Keqianga, na co dzień nadzorująca w rządzie kwestie zdrowotne, edukację i kulturę. To ona była główną egzekutorką polityki „dynamicznego zero COVID”. Przez następne niemal trzy lata przyjeżdżała z inspekcją do każdego miasta, w którym sytuacja wymykała się spod kontroli, właściwie przejmując wtedy lokalne rządy i wprowadzając coraz bardziej restrykcyjne lockdowny.