Tekst ukazał się drukowanym wydaniu Miesięcznika ZNAK pod tytułem Populiści i bramini.
Kryzys roku 2008 pokazał niestabilność zderegulowanego kapitalizmu, opartego na dominacji sektora finansowego, umieścił przy tym w centrum debaty publicznej problem nierówności. Pandemia pchnęła do refleksji nad tym, czy likwidacja przemysłowej bazy zachodnich gospodarek – zwłaszcza jeśli chodzi o produkcję leków – była faktycznie dobrym pomysłem. Zachodnie demokracje, chroniąc gospodarki przed skutkami wymuszonych przez pandemię lockdownów, zmuszone były porzucić dawne reguły kształtujące podejście do długu i wydatków publicznych.
Teoretycznie wszystkie te wydarzenia powinny tworzyć korzystną globalną koniunkturę polityczną dla lewicy. Praktyka była inna. Politycznym beneficjentem omówionych wyżej kryzysów często okazywała się nie lewica, lecz populistyczna prawica. Wiele projektów, które jeszcze w połowie dekady wydawały się przyszłością lewicy, dziś uległo zupełnej politycznej dekompozycji.
Austerity i pasokizacja
Okres między kryzysem 2008 r. a wojną w Ukrainie okazał się szczególnie ciężki dla partii centrolewicowych. W 2015 r. Collins Dictionary odnotował nowe słowo: „pasokizacja”: „Pasokizacja (rzeczownik) – Redukcja głównej socjaldemokratycznej partii w danym kraju do roli najmniejszej partii w parlamencie w efekcie wzrostu poparcia bardziej radykalnie lewicowej partii. Np. »pasokizacja już spotkała Szkocką Partię Pracy«”.
Termin pochodzi od PASOK-u – czyli Panhelleńskiego Ruchu Socjalistycznego, głównej centrolewicowej partii Grecji. W 2009 r. PASOK wygrał wybory z poparciem 43,92%, ale już w wyborach w maju 2012 r. partia straciła ponad 30% poparcia, zajmując dopiero trzecie miejsce – za centroprawicową Nową Demokracją i bardziej radykalnie lewicową Syrizą. Trzy lata później partia zajęła ostatnie miejsce w wyborach, zdobywając niecałe 5% głosów. Dało to jej 13 mandatów – w 2009 miała ich 160.
Przypadek grecki był najbardziej radykalny, przy czym podobne procesy dawało się zaobserwować w wielu zachodnich demokracjach. We Francji socjalista François Hollande po zakończeniu swojej prezydentury w 2017 r. był tak niepopularny, że uznał, iż nie ma sensu ubiegać się o reelekcję. Wybory prezydenckie w 2017 r. okazały się fatalne dla francuskiej centrolewicy. Jej prawe skrzydło przyciągnął Emmanuel Macron i jego centrowy projekt. Lewe porwał z kolei Jean-Luc Mélenchon.
Pierwsza tura pokazała głęboką fragmentyzację elektoratu, podział pola politycznego na cztery mniej więcej równe części gromadzące ok. 1/5 głosów; po tyle zdobyli Macron, kandydat centroprawicy François Fillon, reprezentująca skrajną prawicę Marine Le Pen oraz Mélenchon. Kandydat socjalistów Benoît Hamon znalazł się poza tą czwórką, z poparciem 6,36%. W 2022 r. kandydatka socjalistów, burmistrzyni Paryża Ann Hidalgo, zdobyła w pierwszej turze zaledwie 1,75% głosów.