fbpx
Maria Kobielska lipiec 2020

Znośna i nieznośna

Drzazga. Kłamstwa silniejsze niż śmierć Mirosława Tryczyka oraz Płuczki. Poszukiwacze żydowskiego złota Pawła Piotra Reszki podejmują pracę nad trudną – najtrudniejszą – polską pamięcią. Wspólny jest ogólny kierunek tej pracy: konfrontacja wspólnoty z niechcianymi, odrzucanymi faktami, jak również niektóre sposoby przeprowadzania tej konfrontacji.

Artykuł z numeru

Duchowość 2.0

Duchowość 2.0

Teksty składające się na Drzazgę Mirosława Try­czyka krążą (podobnie jak jego wcześniejsza praca badawcza) wokół pogromów, w jakich w czasie wojny ginęli z rąk swoich sąsiadów żydowscy Podla­sianie. Temat Płuczek to bulwer­sująca, wręcz niewiarygodna, lecz trwająca latami powojenna prak­tyka: przekopywanie terenów byłych obozów zagłady w Bełżcu i Sobi­borze w poszukiwaniu kosztowności w szczątkach ciał. W pierwszym wypadku chodzi więc o przemoc i śmierć, których sprawcami byli Polacy, przejmujący potem majątki ofiar i latami utrzymujący zmowę milczenia. W drugim – o potrak­towanie miejsca ludobójstwa i ciał zabitych jako materialnego zasobu, z którego można czerpać korzyści. Oba przypadki oświetlają się, ujaw­niając nieznośną prawdę. Skoro coś takiego było możliwe, oznacza to, że żydowscy Polacy, obywatele tego samego przedwojennego państwa i przed­stawiciele tego samego ludzkiego gatunku, zostali radykalnie wyrzuceni poza obręb wspólnoty. Ich życie nie było postrzegane jako wartość, śmierć jako ciężar, ich ciała nie były ciałami ludzkimi, lecz substancją w rodzaju ziemi czy odpadków.

Trudność pamięci

Na czym polega trudność „trudnej pamięci”, skąd się bierze? Nie chodzi tu tylko o proste zatajanie winy, którą dałoby się ujawnić jednora­zowym, przełomowym aktem. Jedna z możliwych odpowiedzi, jaką suflują pamięcioznawcy, wykorzystuje pojęcie bezpieczeństwa mnemonicznego. Zarówno jako pamiętające jednostki, jak i – tym bardziej – jako wspólnoty mamy skłonność do przywiązywania się do pewnego obrazu naszej prze­szłości jako bezpiecznego oraz obiecującego nam poczucie kontroli nad rzeczywistością. Wzmacniamy więc pożądaną wizję przeszłości, a to, co z nią koliduje, budzi odruchowy opór.

Tymczasem jednak im dalej idą usiłowania takiego zabezpieczania się, im bardziej staramy się stabilizować naszą pamięć wokół konkretnego obrazu przeszłości i im mocniejsze środki do tego zaprzęgamy, tym bardziej prowadzi to, paradoksalnie, do utraty stabilności i zwiększenia poczucia zagrożenia. Przykładem takiej sytuacji jest znana sprawa międzynarodowego skandalu zapoczątkowanego w 2018 r. zmianą Ustawy o IPN, ustanawiającą sankcje karne za przypisywanie polskiemu państwu i narodowi współodpo­wiedzialności za zbrodnie wojenne; działanie, którego celem miało być utrwalenie pozytywnego wizerunku Polski i Polaków, wywołało zgoła przeciwne skutki, ukazując Polskę jako kraj odmawiający głosu ofiarom traum historycznych, ukrywający coś ze swojej przeszłości.

Systemy obronne

Obie książki kierują naszą uwagę nie tylko na fakty, ale i na „systemy obronne” (tytuł jednego z roz­działów Drzazgi), niedopuszcza­jące do artykulacji tych faktów w ramach pamięci – i zbiorowej, i indywidualnej. Tryczyk opi­suje wręcz instytucjonalizację oporu wobec pamięci o pogromie w Jedwabnem: powołanie Komitetu Obrony Dobrego Imienia Miasta pokazuje, jak w „działania obronne” wpisują się władza państwowa, Kościół i samorząd. W obu pozy­cjach najciekawsze – i najbardziej obezwładniające – były dla mnie jednak zapisy rozmów pozwalające obserwować, jak system ten nadaje ramy pamięci konkretnym ludziom.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się