fbpx
Francisco Goya, Sabat czarownic, ok. 1797 r., Muzeum Lázaro Galdiano w Madrycie fot. Incamerastock/Alamy/BE&W
Francisco Goya, Sabat czarownic, ok. 1797 r., Muzeum Lázaro Galdiano w Madrycie fot. Incamerastock/Alamy/BE&W
Iwona Krupecka maj 2025

Czy wierzysz w czarownice?

Silvia Federici przekonuje, że polowanie na czarownice pełniło funkcję terroru dyscyplinującego kobiety do przyjęcia ról niezbędnych dla wyłaniającej się gospodarki kapitalistycznej. Rola posłusznej żony i matki, pracowitej, cichej gospodyni, modelowej „mieszczki” z pewnością nie odpowiadała oskarżanym o czary kobietom.

Artykuł z numeru

Tęsknota za offlinem

Czytaj także

z Davidem Wengrowem rozmawia Michał Jędrzejek, Karol Kleczka

Potrzeba wyobraźni, aby zrozumieć przeszłość

Iwona Krupecka

Odzyskiwanie rdzennej Ameryki

Szkicu obrazu postępu ducha ludzkiego (1794) Nicolas de Condorcet, którego oświeceniowego optymizmu nie zdławił nawet wymierzony w niego terror rewolucji, pisał: „Nadejdzie czas, gdy słońce świecić będzie tylko ludziom wolnym, nie uznającym innego pana niż własny rozum; gdy tyrani i niewolnicy, kapłani oraz ich głupie lub obłudne narzędzia istnieć będą jedynie w historii i w teatrze” (tłum. E. Hartleb). Postęp to dla Condorceta stopniowe znoszenie nierówności między narodami i jednostkami, to zrównanie płci i likwidacja niewolnictwa, to wyzwalanie się człowieka spod władzy utrwalających przemoc stosunków i idei. Condorcet był optymistą również w odniesieniu do sposobu, w jaki postęp ów ma się dokonywać. Wystarczy, by państwo nie przeszkadzało. „Majątki dążą w sposób naturalny do wyrównania” – natura pełni tu funkcję niewidzialnej ręki rynku Adama Smitha – a gdy już dzięki poluzowaniu prawa, wspierającego dotąd głównie posiadaczy ziemskich, oraz rozkwitowi nauk przyrodniczo-matematycznych i techniki nastąpi ogólnoświatowy dobrobyt, wtedy nieuniknione będą powszechna wolność i postęp moralny całej ludzkości. Kolonizator, zdaniem Condorceta, sam wreszcie pojmie, jak absurdalne i niemoralne jest jego przekonanie, że jeden człowiek może drugiego mieć za niewolnika.

Wiara w ścisły związek wolnego rynku z procesem wyzwolenia zniewolonych stanowi jedną z najlepiej „sprzedających” kapitalizm idei.

Również transformacja polskiej gospodarki po 1989 r. przebiegała pod hasłem wyzwolenia umysłów (socjalistycznych, oportunistycznych, niesamodzielnych, niezdolnych do zajęcia innej niż „roszczeniowa” postawy itd.). Oto wczorajszy homo sovieticus dziś staje się self-made manem i wystarczy tylko, że osiągniemy odpowiedni stan dobrobytu, a na mocy jakiejś wewnętrznej konieczności rozpleni się emancypacja, edukacja, szacunek dla praw człowieka, ogólnospołeczna odpowiedzialność i międzysąsiedzka solidarność.

W wieku XVIII mit kapitalizmu jako nośnika cnót i wartości odgrywał istotną rolę w przekształcaniu struktur społeczno-politycznych Europy i mógł skutecznie kanalizować społeczne emocje. W dobie oświecenia nie tylko z perspektywy bourgeois mogło się zdawać, że zniesienie tyranii i wprowadzenie wolnego rynku są ze sobą tożsame, a jedno bez drugiego nie może istnieć. Jasno określony hegemon: król, posiadacz ziemski, papież, inkwizytor czy cenzor, stawał się ucieleśnieniem opresyjnego porządku, który można było zmienić za pomocą gilotyny. Obietnica osiągniętej w ten sposób mobilności społecznej, gdy wolna jednostka rzeczywiście będzie kształtować swój los, przemawiała zarówno do arystokraty i idealisty Condorceta, jak do bogatych mieszczan czy klas ludowych. Również dziś syreni śpiew libertarian uwodzi opowieścią o deregulacji rynku jako drodze do powszechnej szczęśliwości.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się