fbpx
Grażyna Borkowska, Maria Prussak, Jerzy Święch, Józef Fert, Zdzisław Kudelski, Piotr Kłoczowski październik 2012

Dzieła na wydaniu

Edytorstwo, mimo precyzji i ścisłości do jakiej zmierza, pozostaje jednak sztuką.

Artykuł z numeru

Katolicy otwarci: Czy Kościół trzeba ratować?

Katolicy otwarci: Czy Kościół trzeba ratować?

1. Jak Pan/i ocenia stan polskiego edytorstwa? Jakie dostrzega szanse i zagrożenia?

Które z obecnych wydań uznaje Pan/i za wzorcowe, a które nie zachowują edytorskich standardów? Czy warto coś zmienić w nauczaniu edytorstwa?

2. Jakie są zadania edytorstwa na najbliższy czas?


Maria Prussak

Badacze literatury w Polsce zwykle nie zaprzątają sobie głowy problemami krytyki tekstu. Czytają jakąś jedną wersję analizowanego dzieła i na ogół nie zdają sobie sprawy, że autor zmieniał kolejne wydania i żeby mieć pełną wiedzę, trzeba brać pod uwagę wszystkie autorskie wersje, bo wszystkie składają się na sensy utworu – bywa, że dynamicznie ewoluujące, reagujące na zmienne okoliczności życia społecznego i konteksty literackie. Toteż praca edytora bywa traktowana jako zajęcie usługowe i nienaukowe, przez wiele lat nie można było zdobywać kolejnych stopni naukowych na podstawie edycji najtrudniejszego nawet tekstu. Ostatnio to się zmieniło, ale wciąż jeszcze zdarza mi się prowadzić dyskusje na temat tego, czy edytorstwo naukowe należy do dziedziny badań podstawowych.

Edycje krytyczne dzieł najważniejszych polskich pisarzy ciągną się latami, nierecenzowane, nie wywołują dyskusji na temat przyjętych metod i rozstrzygnięć, edycje przestarzałe nie są poddawane rewizji, najwybitniejszych pisarzy nie opracowuje się wciąż na nowo, z uwzględnieniem najnowszych osiągnięć z dziedziny krytyki tekstu. Historycy literatury zadowalają się książkami dostępnymi w bibliotekach, nie przywiązują wagi do tego, jakie wydanie jest dla nich podstawą interpretacji.

Edytorzy w Polsce także nie są bez winy. Nie przerobili do końca lekcji udzielonej im przez Zbigniewa Golińskiego w bardzo ważnej książce Edytorstwo – tekstologia: przekroje (1969), ani nie przeczytali uważnie jego wstępu do Pism zebranych Żeromskiego. Goliński zwracał uwagę na anachronizm tradycyjnych metod edycji tekstu i ich nieprzystawalność do sytuacji tekstologicznej większości dzieł literatury nowożytnej, które zachowały się bądź w formie wielu różniących się autorskich wydań, bądź w postaci brulionów nieprzygotowanych przez autorów do druku. Pokazywał, jak chwiejne i nieprecyzyjne są podstawowe kategorie myślenia edytorów naukowych – intencja autora, tekst kanoniczny.

Tradycjonalna arbitralność edytorskich decyzji zwykle zubaża skomplikowaną materię utworu literackiego i jego wielowarstwowość. Tradycyjnie rozumiany aparat krytyczny często nie jest w stanie oddać całej złożoności tekstologicznej jednego dzieła, ponieważ spójne całości przedstawia w postaci rozsypanych fragmentów.

Polscy edytorzy nie przyswoili sobie również toczącej się na świecie od blisko czterdziestu lat dyskusji na temat nowego rozumienia krytyki tekstu i nowych wyzwań, jakie stają przed edytorstwem naukowym, sporów domagających się rewizji klasycznych wydań Szekspira, ale też akademickiej edycji Puszkina, niewątpliwych osiągnięć nowoczesnego edytorstwa, do jakich należy z pewnością opracowana przez Hansa Waltera Gablera edycja Ulissesa. Nie przyswoili, ponieważ wprawdzie niektóre spośród najważniejszych książek podejmujących temat nowoczesnej krytyki tekstu oraz naukowej edycji dzieł dawnych i najnowszych znajdują się w polskich bibliotekach, a część czasopism jest dostępna w Internecie, nie ma jednak w Polsce nowocześnie opracowanych wydań krytycznych i dokumentacyjnych ukazujących się na świecie w ostatnich latach. Nie można więc przyjrzeć się, jak teoretycy w praktyce realizują swoje postulaty. Ubogie biblioteki również stosują zasadę, że ważne jest dzieło, a nie jego kolejne wydanie.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się