fbpx
Eliza Szybowicz luty 2016

Nowoczesność w obrazkach

1959. Kobieta w jesionce i apaszce otoczona pięciorgiem małych dzieci żali się, że jej życie jest „takie puste”. 1964. Skwaszona pańcia w palcie z futrzanym kołnierzem odpala smutasowi w karakułowej czapie, że wieczorem jest bardzo zajęta – chce odpocząć.

Artykuł z numeru

Jak Ci nie wstyd?

Jak Ci nie wstyd?

Autorka tych rysunków i dialogów Ha-Ga, czyli Anna Gosławska-Lipińska, satyryczka i graficzka, do niedawna była postacią zapomnianą. Kilka lat temu wydobyła ją z niebytu wystawa w Muzeum Karykatury, potem – portret w „Wysokich Obcasach”. Teraz nakładem Fundacji Bęc Zmiana ukazał się album z dużym wyborem jej żartów rysunkowych w latach 1945–1975 publikowanych w „Szpilkach”.

Należała do mistrzyń małych form użytkowych, jak Stefania Grodzieńska, Maja Berezowska, Mira Michałowska (Zientarowa), które w tej epoce tworzyły dla prasy, radia, telewizji, literatury popularnej, zyskały sympatię publiczności i materialną stabilizację. Przystępnie, inteligentnie i zabawnie komentowały powojenne przemiany obyczajowe, ich produkującą paradoksy nieciągłość i wieloznaczność.

HA_GA_SMALL

Rysunek z książki Ha Ha Ha-Ga. fot. Dzięki uprzejmości Zuzanny Lipińskiej

Ha-Ga wybrała konwencję małego dialogu małych ludzi – kobietek i facecików wrzuconych w zaskakującą międzyludzką relacyjkę. Przy pełnej profesjonalizacji karykatury obyczajowej łatwo o stereotypy, autorce przytrafiają się więc dowcipasy o teściowych i nieobecnych pięknych paniach. Jej kobiety zaniżają swój wiek, stroją się do śmieszności, nie rozumieją piłki nożnej. Ale większość obrazków to perełki humoru. Po ubraniach, fryzurach, wnętrzach od razu rozpoznajemy status społeczny bohaterów, przede wszystkim bohaterek. Paradują przed nami pretensjonalne mieszczki, nowoczesne elegantki, arystokratki i gosposie, inteligentki i hipiski. To perfekcyjnie grają swoje role, to z nich mimowolnie czy przekornie wychodzą.

Mężczyźni są albo pyszałkowatymi donżuanami, albo pantoflarzami. Kobiety wydają się bardziej skomplikowane. Ich wady wynikają z walki o swoje. Są kłótliwe i rozplotkowane, ale w kłótni i plotce budują relacje społeczne. To snobki, despotki i materialistki, ale naiwność kończy się podkówką ust i błędnym wzrokiem oszukanej. Nie rozumieją czy nie chcą rozumieć języka uczuć, który cynicznie ośmieszają. Częsty typ – bezwzględna i pewna siebie baba, nawet przyłapana przez męża z kochankiem, nie traci kontenansu. Awanse nieodpowiedniego kandydata odrzuca ripostą, że jest u niej „drugi po wszystko jedno kim”. Wybrankowi nie będzie wierna. Jak wyznaje przyjaciółce, zdarza jej się wtórnie romantyzować związek: „Gdy nie jestem z mężczyzną, którego kocham, to kocham mężczyznę, z którym jestem”.

Ulubionym chwytem Ha-Gi jest zderzenie dwóch stylów – konwencjonalnego, idealistycznego z bezpośrednim, pragmatycznym. Drugi ujawnia obłudę pierwszego: „Kocham panią nad życie i chciałbym, żeby wiedział o tym cały świat… z wyjątkiem mojej żony”. Język czasem kamufluje przemiany obyczajowe. Kiedy matka o wyglądzie Dulskiej karci córkę, widywaną z różnymi mężczyznami, ta broni się, sięgając po tradycyjne zaklęcie: „Przecież oni się ze mną ożenią!”. Ale zasadniczo nowoczesność przejawia się właśnie w języku, skoro plotka z 1963 r. głosi, że „Basi narzeczony” wyjechał do Zakopanego „z trzecią żoną pierwszego męża jego drugiej żony”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się