fbpx
il. Tymoteusz Piotrowski
Olga Szmidt grudzień 2017

Czeskie oblicze nowoczesnego zła

Pustina to wariacja na temat nowoczesnego zła – bezdusznego, wykorzystującego słabość ludzi i ich niezdolność wyzbycia się przywiązania do miejsca i tradycji, nakierowanego na dwuznacznie definiowany postęp.

Artykuł z numeru

Czy ludzie są z natury religijni?

Czy ludzie są z natury religijni?

Pod koniec ubiegłego roku pre­mierę miał ośmioodcinkowy mini­serial Pustina (Pustkowie). Za pro­dukcję i emisję odpowiada HBO, za reżyserię – duet Ivan Zacha­riáš oraz Alice Nellis. Zaskoczenie może budzić udział w tym serialu Nellis – reżyserki znanej m.in. z niezobowiązującego i lekko humorystycznego filmu Małe sekrety. Powiedzieć, że Pustkowie znajduje się na antypodach takiego stylu, to nic nie powiedzieć. To jeden z najmroczniejszych seriali, jakie widziałam. Powodem nie jest nawet główny wątek– zaginięcie córki starosty w fikcyjnej miejsco­wości leżącej nieopodal polsko­-czeskiej granicy, w kraju libe­reckim. To, co sprawia, że serial pozostawia niezatarte wrażenie, to przede wszystkim jego este­tyka, montaż i sposób operowania kamerą. Najłatwiej byłoby zbyć tę kwestię, mówiąc, że w tej produkcji nie ma ani jednej pięknej osoby, rzeczy, sceny. W dużej mierze to prawda, a eksponowanie brzydoty, lepkości, bylejakości i prowincjo­nalnej biedy z pewnością dokłada się do tych wrażeń. Uproszczenie polega tu jednak na niedostrze­żeniu tragicznego spiętrzenia odpychających elementów.

Dreszcze towarzyszące seansom nie są wynikiem ekscy­tacji (a przynajmniej nie przed finałem), ale przede wszystkim obrzydzenia. Długie, dręczące zdjęcia zwierzęcych zwłok, zmę­czonych twarzy, ekspozycja wil­goci i chłodu w pomieszcze­niach, brudu i staroci w każdym kącie. To tylko niewielki fragment obrazów składających się na Pust­kowie. Oglądając serial wielo­krotnie, można złapać się na myśli, że mamy do czynienia z obrazem postapokaliptycznym. Wynika to chyba nie z faktu, że nie jesteśmy przyzwyczajeni do oglądania takiej rzeczywistości, ale że nie­łatwo poradzić sobie z nią w tele­wizji. Twórcy stronią od wszel­kich upiększeń i harmonii. Tym, co odwraca chwilami uwagę od centralnej este­tyki serialu, są pejzaże. Do pewnego momentu sta­nowią one nadzieję na wytchnienie, by po nie­długim czasie przypo­mnieć nam, że i zasoby naturalne są w tej historii zarazem zbawieniem i przekleństwem.

Historia Pustiny to nie tylko opowieść o zbrodni i poszukiwaniu jej sprawców. W szerszym planie to historia niewielkiej, ubo­giej miejscowości, którą prężny (polski) przed­siębiorca zamierza fak­tycznie w całości wykupić, aby swobodnie kontynu­ować rozwój kopalni. To więc opo­wieść rodem z Fausta Goethego, a dokładniej: części, w której Faust niesiony potrzebą rozwoju dopro­wadza do tragedii. Tak jak starosta Hana Sikorová staruszkowie nie chcą opuścić swojego domu w imię postępu. I w Pustkowiu, i w Fauście sytuacja nieuchronnie ciąży ku tragedii. Czeski serial to kolejna wariacja na temat nowoczesnego zła – bezdusznego, wykorzystu­jącego słabość ludzi i ich niezdol­ność wyzbycia się przywiązania do miejsca i tradycji, nakierowa­nego na dwuznacznie definiowany postęp.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się