W dniach od 4 do 29 października w Watykanie odbędzie się pierwsza sesja podsumowująca uruchomiony w 2021 r. przez papieża Franciszka proces, o którym wprawdzie nie wiadomo, jakie strukturalne zmiany może przynieść, ale już skłonił wiele tysięcy katolików do aktywnego wypowiedzenia się na temat tego, jak żyje im się w Kościele. Zanim za przyczyną Franciszka pojęcie synodalności zaczęto odmieniać przez wszystkie przypadki, kilka Kościołów lokalnych wyruszyło w regionalną drogę synodalną, antycypując papieską inicjatywę: były to Droga Synodalna w Niemczech, Plenary Council w Australii czy regionalne procesy synodalne w Irlandii i Włoszech.
Kto chciałby to dostrzec, przy okazji synodalnego poruszenia ma szansę trochę lepiej podpatrzeć wysiłek kobiet, które z wnętrza Kościoła, i korzystając z jego struktur, starają się skłonić go do uznania równości między ludźmi niezależnie od płci. Mniej jest to zasługa samego synodu, który zdaje się uczyć genderowej wrażliwości powoli i mimochodem, a bardziej długodystansowej wytrwałości tych kobiet. Z ich punktu widzenia otworzyło się nowe okienko, przez które mogą raz jeszcze powtórzyć to, co dotychczas starały się mówić wobec drzwi zamkniętych. Przynajmniej te, które dotrwały w tym wysiłku do dziś i choć częściowo wierzą, że ich głos tym razem zostanie potraktowany poważnie.
Bo przekonywanie instytucji religijnej do równouprawnienia to nie jest wdzięczna rola. Człowiek zawsze stoi pomiędzy, wciąż nie przynależy do końca, zatem to zadanie wymaga wiele pracy, znajomości dwóch światów, które chce się do siebie zbliżyć, sprawnego poruszania się w dwóch dyskursach, tłumaczenia dwóch sposobów myślenia. Potrzebny będzie też szacunek i współodczuwanie z osobami, które intelektualnie są bardzo oddalone, choć duchowo czerpią z tej samej tradycji i czczą te same świętości. No i oczywiście jeszcze gruba skóra, bo ciosy będą leciały z obu stron.
Na koniec tej ciężkiej pracy rzadko trafiają się laury. Co jakiś czas udaje się jednak nawet w tak nieprzychylnym systemie siłą wiary tych kobiet przesunąć szeroki potok katolickich dyskusji o kilka milimetrów.
Pozostają po tym teksty, które na zawsze znajdą się już w dokumentacji kościelnych debat – dla katolickiego rozumienia doktryny rzecz niemała. Dla kobiet, którym te teksty wpadną w ręce – inspiracja i nadzieja, że katolickość i równouprawnienie nie muszą się wykluczać.
Niemieckie laboratorium
Na początku tekstu programowego przygotowanego przez jedną z czterech komisji niemieckiej Drogi Synodalnej, Kobiety w posługach i urzędach Kościoła, czytamy:
„Domaganie się sprawiedliwości ze względu na płeć jako podstawy wszystkich przyszłych sposobów postępowania w Kościele rzymskokatolickim stanowi główne przesłanie poniższych uwag. »Nie ma już Żyda ani Greka, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety; wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie« (Ga 3, 28). Te dodające odwagi słowa Pawła kierują rozważaniami, które tu następują. Podziały ze względu na pochodzenie, status społeczny i płeć zostały zniesione we wspólnocie, która wyznaje Jezusa jako Chrystusa. (…) Ponieważ wszyscy są »jednym w Chrystusie Jezusie«, niedopuszczenie kobiet do kościelnych urzędów święceń wymaga pilnej teologicznej i antropologicznej rewizji w świetle znaków czasu. Sprawiedliwość ze względu na płeć w sensie przekazanych w Biblii Bożych instrukcji powinna być w przyszłości w zmieniających się kontekstach kulturowych i społecznych podstawą działania w Kościele rzymskokatolickim. Konkretnie oznacza to, że wszyscy ochrzczeni i bierzmowani doświadczą uznania i docenienia ich charyzmatów i duchowego powołania, które jest należne każdemu i każdej w równym stopniu i które nie może być uzależnione od ich tożsamości płciowej; będą aktywni zgodnie ze swoimi predyspozycjami, zdolnościami i kompetencjami w posługach i urzędach, które służą głoszeniu Ewangelii w naszych czasach”.