fbpx
Tomasz Kunz styczeń 2018

Świat poróżniony albo mały słownik Baumanowskich opozycji

Praktycznie każde z istotnych dla autora Etyki ponowoczesnej pojęć pojawia się w towarzystwie swojego przeciwieństwa – nie zawsze pożądanego i mile widzianego, często budzącego niepokój, a nawet lęk

Artykuł z numeru

Lekcje Baumana

Lekcje Baumana

Jednym z sekretów popularności pisarstwa socjologicznego Zygmunta Baumana, obok intelektualnej przenikliwości, tematycznej rozległości i aktualności jego tekstów, pozostaje ich wyjątkowy, indywidualny i niepodrabialny styl. Bauman jest twórcą co najmniej kilku, jeśli nie kilkunastu metafor i pojęć, które powracały w jego kolejnych książkach i wokół których budował swoją wizję współczesnego świata. Ich sugestywność i obrazowość sprawiły, że zadomowiły się one nie tylko w języku akademickiej socjologii, ale stały się także częścią słownika współczesnej humanistyki, przeniknęły do publicystyki, a nawet mowy potocznej. Pełniły i pełnią nadal funkcję prowizorycznych drogowskazów na rysowanej niestrudzenie przez Baumana mapie zmiennego, amorficznego świata, który on sam nazywał światem płynnej nowoczesności. Jeśli autor Etyki ponowoczesnej został w pewnym momencie uznany za jednego z nielicznych godnych zaufania przewodników po zawiłych ścieżkach współczesności, to stało się tak dlatego, że przywracał swoim czytelnikom wiarę w to, że świat, w którym przyszło im żyć, choć tak złożony i nieprzejrzysty, daje się wciąż jeszcze opisać i zrozumieć jako całość. Bauman w ciągu ostatnich 30 lat życia wydał ponad 50 książek, opublikował ponad 100 artykułów, wygłosił dziesiątki wykładów i udzielił niezliczonej liczby wywiadów. Mimo to zasadniczy korpus jego przekonań pozostaje dość skromny i – co najciekawsze – daje się niemal w całości przedstawić w postaci przejrzystego zestawu opozycji.

Autor Płynnej nowoczesności z zastanawiającą konsekwencją posługiwał się opozycjami binarnymi,  świadczącymi o stale obecnym w jego refleksji pragnieniu zapanowania nad mnogością zjawisk, których różnorodność i wieloznaczność wymykały się dostępnym kategoriom opisu, domagając się z jednej strony inwencji terminologicznej, z drugiej zaś – nadrzędnej, scalającej ramy poznawczej. Przekształcanie zastanego słownika pojęciowego szło zatem w parze z potrzebą strukturyzowania, a więc nadawania analizowanym zjawiskom choćby tymczasowej organizacji, pozwalającej na ich zrozumienie. Jednocześnie przecież w swoim myśleniu o porządku (i nieporządku) współczesnego świata Bauman starał się wykraczać poza te dychotomiczne ujęcia, a przynajmniej pozbawiać je statyczności, ukazując typowy dla ery płynnej nowoczesności proces ciągłego przemieszczania i zacierania się granic.

Szkice z teorii kultury, pisana w II poł. lat 60. książka Baumana, uchodząca za bezpowrotnie zaginioną, niedawno zaś odnaleziona i wydana przez znakomitego znawcę jego twórczości Dariusza Brzezińskiego, przynosi odpowiedź na pytanie o źródła metodologicznych inspiracji, którym – mimo zmiany języka (zarówno w sensie dosłownym: z polskiego na angielski; jak i w sensie przenośnym: z języka systematycznej akademickiej socjologii na język eseistyki naukowej) – autor Płynnej nowoczesności pozostał w gruncie rzeczy wierny. Z dzisiejszej perspektywy widać wyraźnie, że Szkice z teorii kultury stanowią brakujące ogniwo obrazujące decydujący dla pisarstwa Baumana zwrot metodologiczny. On sam mówi o tym wprost zarówno w zamieszczonych w książce tekstach, jak i w dołączonym do niej, napisanym po niemal półwieczu posłowiu, przyznając, że w II poł. lat 60. metodologiczną inspiracją stał się dla niego nie kto inny jak Claude Lévi-Strauss. Pod jego wpływem zmienił zapatrywania na kulturę i metody jej badania, porzucając Parsonsowski „strukturalny funkcjonalizm” na rzecz bardziej dynamicznego modelu badań, praktykowanego przez francuskiego antropologa. Odtąd dla Baumana – zgodnie z zasadą semiotyki strukturalnej, wywiedzioną z lingwistyki de Saussure’a – kultura, pojęta jako system semiotyczny, była już „nie tyle zbiorem elementów, i nawet nie tyle układem elementów, ile układem opozycji odróżniających elementy od siebie”[1]. Warunkiem niezbędnym znaczenia był zaś stosunek między pojęciami, funkcję semiotyczną pełniły bowiem „nie elementy z osobna wzięte, lecz opozycje między nimi”[2]. W dyskursie Baumana – i to wydaje się najciekawszą konsekwencją owego zwrotu, który nie jest tylko kwestią zmiany pojęciowego oprzyrządowania – odnajdziemy zatem ślady wyraźnej, całkowicie kontrolowanej wewnętrznej sprzeczności. W swoich opisach autor Etyki ponowoczesnej odwoływał się bowiem nieustannie, w celach hermeneutycznych i heurystycznych, do dychotomicznych modeli poznawczych, zarazem jednak posługiwał się nimi, analizując zjawiska, które statyczność i przejrzystość owych porządkujących modeli podważały. „Żadnej dwudzielnej klasyfikacji użytej do konstruowania ładu nie da się dokładnie i szczelnie przyłożyć do zasadniczo ciągłego, niepodzielnego doświadczenia rzeczywistości. Opozycje pojęciowe – owe magiczne zaklęcia układane, by przepędzić upiora wieloznaczności – same stają się wieloznaczności niewyczerpalnym źródłem”[3] – stwierdzał Bauman, by już po chwili olśnić nas kolejną obrazową parą opozycyjnych pojęć ilustrujących nieokreśloność współczesnego świata. Przywoływane lub konstruowane przez niego dychotomie nie służą z całą pewnością tworzeniu statycznego obrazu świata, w którym przeciwstawne pojęcia stabilizowałyby wspólnie jakiś hierarchiczny układ elementów. Człony opozycji pozostają ze sobą zawsze w nietrwałym i podatnym na zmianę związku funkcjonalnym, przy czym człon drugi służy często problematyzowaniu i podważaniu statusu pierwszego, poprzez ukazywanie jego niepożądanej i nieakceptowanej alternatywy, wzbudzającej niepewność i obawę. Statyczną strukturę, domagającą się od badacza wyczerpującego opisu, zastępuje więc dynamiczny proces strukturyzowania, obejmujący także te elementy, które „nie poddają się klasyfikacji i plączą sieć kategorii”[4].

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się