fbpx
il. takie pany
Edwin Bendyk lipiec-sierpień 2023

Pępek świata

Węgajty to jedno z miejsc ulokowanych geograficznie na marginesach. Pełni jednak funkcję centrum świata czy raczej omphalos mundi – mitycznego pępka, przez który, mimo peryferyjności, przepływają najważniejsze dla danego momentu idee, energie, debaty

Artykuł z numeru

Wyobraź sobie

Wyobraź sobie

Zaledwie kilkanaście kilometrów na północny zachód od Olsztyna, tuż za Jonkowem, dojeżdża się do wsi Węgajty. Tam jeszcze trzeba jechać ok. kilometra nieutwardzoną drogą prowadzącą najpierw przez pola, by skręcić w las. W końcu dociera się do ukrytego w leśnym gąszczu starego gospodarstwa, którym włodarzą od kilku dekad Erdmutte i Wacław Sobaszkowie. To tu mieści się Teatr Węgajty, legendarna już instytucja polskiego teatru alternatywnego.

Wacław Sobaszek, współtwórca teatru, tak pisze w Spiskach życiowych z 2020 r. o pierwszych chwilach: „Węgajty. Po upalnym dniu chłód przedwieczorny. Medytuję nad zdaniem z dzienników Brata Rogera o spotkaniu się ludzi z czterdziestu dwu narodów w miejscu, gdzie dwadzieścia lat wcześniej była tylko cicha wieś. Czyżby ten rok w Węgajtach mógł być pierwszym rokiem na drodze dwudziestoletniej? Przyjęcie takiej perspektywy jest dla mnie pokrzepiające”.

Gdy pisał te słowa w 1982 r., nie mógł przewidzieć, że nie tylko po 20, lecz także po 40 latach Teatr Węgajty będzie realizował dalej swoją misję. Nie miejsce tu wchodzić w historię tej instytucji, jak każdy ludzki konstrukt miała różne momenty, przeżywała kryzysy i rozstania z osobami ją tworzącymi. Historią tą zajmują się już profesjonalni badacze kompletujący węgajckie archiwum i dokumentujący każdy ważny moment w dziejach teatru.

Dla mnie osobista przygoda z Węgajtami rozpoczęła się w 2011 r., gdy podczas spotkania zorganizowanego w Olsztynie przez olsztyńskich Obywateli Kultury poznałem Wacława i Erdmutte Sobaszków. Wcześniej Teatr Węgajty był dla mnie czymś mitycznym, czemu przyglądałem się z oddali z zaciekawieniem, ale też bez większego zaangażowania. Dopiero uściski dłoni z Wacławem i Mutką zamieniły się w zaproszenie na festiwal Wioska Teatralna. Pojechałem i tak już od 2011 r. w każde wakacje punktem obowiązkowym jest udział w Wiosce.

Co tam przyciąga? Węgajty to jedno z miejsc ulokowanych geograficznie na marginesach. Pełni jednak funkcję centrum świata czy raczej omphalos mundi – mitycznego pępka, przez który, mimo peryferyjności, przepływają najważniejsze dla danego momentu idee, energie, debaty. Pamiętam rok 2015, festiwal zaczynał się jak zwykle w 2. poł. lipca, kampania wyborcza dopiero się rozkręcała. Temat uchodźców ledwo nabierał temperatury, ale organizatorzy przygotowujący przecież z wielotygodniowym wyprzedzeniem program właśnie uchodźstwu i granicom poświęcili ówczesną edycję. Więcej, temat Obcego wbudowali w szerszą kategorię obcości / inności wynikającą np. z niepełnosprawności.

Odbywały się spektakle różnych grup nieformalnych i równolegle trwająca debata z uczestnikami: twórcami, gośćmi przypadkowymi i tymi, którzy jak ja przyjeżdżają regularnie, by zanurzyć się w doświadczeniu estetycznym i w dyskusji. Wtedy, w 2015 r., czuliśmy w Węgajtach wszystkie emocje i ich złowrogi potencjał, który wybuchł podczas kampanii wyborczej, stając się jednym z jej głównych motywów. Rok później więcej rozmawialiśmy o wojnie, do Węgajt zawitał Jurij Andruchowycz, występując w roli artysty performatywnego, pisarza (czytał fragment pisanej właśnie książki Kochankowie Justycji) i dyskutanta.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się