fbpx
Justyna Zorn na manifestacji „Odzyskajmy nasz Kościół”, Gdańsk, 3 listopada 2019 r. fot. Michał Ryniak/Agencja Gazeta
z Justyną Zorn rozmawia Maria Rościszewska listopad 2020

Marzenie o Kościele

Mam takie marzenie, aby na czele naszego lokalnego Kościoła był biskup, którego mogłabym spotkać w SKM-ce, bo nie woziłby się limuzynami po mieście. Który raz w tygodniu odwiedzałby chorych w hospicjum. Biskup, który pamiętałby, że życie nie toczy się tylko w pałacach i urzędach.

Artykuł z numeru

Kościół bez Jezusa?

Czytaj także

z Magdaleną Smoczyńską rozmawia Mateusz Burzyk

Siedzę na kupie gruzów

Czy można jeszcze ufać polskim biskupom?

Niestety, uważam, że obecnie nasi biskupi stracili wiarygodność. Osobiście im nie ufam. Już wcześniej trudno było uważać ich za dobrych pasterzy. Mają tendencję do strasznego moralizatorstwa – często mówią o rzeczach, których sami nigdy nie doświadczyli, a towarzyszy temu nieznośne poczucie wyższości. To niewątpliwie dla wielu osób odpychające.

Zaufanie społeczne stracili przede wszystkim przez swoją postawę wobec cały czas odkrywanych kolejnych przypadków pedofilii w Kościele. W zasadzie poza prymasem Polakiem nie ma żadnego hierarchy, który potrafiłby zająć wyraźne stanowisko i podjąć konkretne kroki wobec innego biskupa, jeśli ten dopuścił się poważnych zaniechań. Polscy hierarchowie zachowują się jak średniowieczni władcy feudalni – każdy uważa, że diecezja to jego latyfundium. Mam wrażenie, że dla większości moich znajomych biskupi nie są żadnymi autorytetami. 

Swój brak zaufania i niezgodę na przemilczanie trudnych spraw wyraziłaś razem z innymi podczas protestu Odzyskajmy nasz Kościół. Skąd wziął się pomysł na tę akcję?

W diecezji gdańskiej mieliśmy… mamy dużo problemów od wielu lat. Problemów związanych przede wszystkim z działaniami abp. Sławoja Leszka Głodzia. Po prostu w pewnym momencie czara goryczy się przelała.

Po pierwszym filmie braci Sekielskich pt. Tylko nie mów nikomu Ania Koziołkiewicz-Kozak z Trójmiejskiego Klubu „Tygodnika Powszechnego” utworzyła grupę dyskusyjną na Facebooku o nazwie „Głos archidiecezji gdańskiej”. Rozmawialiśmy tam o tym, co nam się w Kościele w Gdańsku nie podoba, i jak mogłoby to wyglądać inaczej. Dzieliliśmy się inspiracjami, opowiadając, jak sprawy maja się w innych diecezjach – nie tylko w Polsce.

W pewnym momencie zaczęłyśmy – początkowo w gronie samych kobiet – spotykać się i rozmawiać bardziej konkretnie: co my możemy zrobić, jakie kroki podjąć, żeby poprawić sytuację w naszej diecezji? To było w wakacje 2019 r. Wtedy jeszcze żyłyśmy w przeświadczeniu, że listy, petycje, pisma formalne itp. to jest droga, którą każdy katolik niezadowolony z danej sytuacji powinien podążać. Tak też na początku działałyśmy

We wrześniu tego samego roku odbyło się spotkanie w Sopocie z abp. Grzegorzem Rysiem. Starał się bardzo dyplomatycznie odpowiadać, że jeden biskup nie może wpłynąć na innego, że nad biskupem jest tylko papież, że biskupi są od siebie niezależni. Ale przyciśnięty do muru bardzo konkretnymi pytaniami, w końcu przyznał, że jeżeli jest taka potrzeba, to czasami trzeba wyjść na ulicę. Pomyśleliśmy: jak trzeba, to trzeba.

Wyszliście więc? 

Nie od razu. To był czas wyborów, a my nie chcieliśmy, żeby nasz protest był utożsamiany z jakąkolwiek siłą polityczną. Na chwilę zatem sprawę zawiesiliśmy. I wtedy Kraków zrobił milczący protest właśnie pod hasłem „Odzyskajmy nasz Kościół”. Po tym wydarzeniu skontaktowaliśmy się z jego organizatorami, otrzymaliśmy od nich masę wsparcia i bardzo konkretnych porad – co i jak robić, żeby ten protest przebiegał dobrze.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się