fbpx
fot. Klaudyna Schubert
z Jolantą i Miłoszem Gawryłkiewiczami rozmawia Łukasz Kraj styczeń 2019

Gaworzyć do rytmu

W edukacji muzycznej nie chodzi o to, żeby produkować geniuszy, ale żeby dać wszystkim równe szanse. Dążymy do stworzenia społeczeństwa otwartego na muzykę. Inaczej nie byłoby sensu inwestować w instytucje kultury, bo nie miałby kto w niej uczestniczyć.

Artykuł z numeru

Stoicyzm na nowo odkrywany

Stoicyzm na nowo odkrywany

Łukasz Kraj: W jednym ze swoich tekstów poświęconych roli muzyki w najwcześniejszym etapie rozwoju człowieka Ewa Klimas-Kuchtowa mówi, że „każda matka może poczuć się Pigmalionem, rzeźbiącym doświadczenie własnego dziecka”. Czy podczas zajęć umuzykalniających „Smykowe granie” i Państwo czują się Pigmalionami? A może bliżej Państwu do nauczycieli lub terapeutów?

Jolanta Gawryłkiewicz: Jestem matką, więc najbliżej mi do Pigmaliona [śmiech]. Każdy z nas jest odpowiedzialny za to, ile da swojemu dziecku, w jaki sposób przekaże mu pozytywne cechy, ukształtuje go, ale też zostawi mu wystarczająco wolności, żeby mogło się rozwijać samodzielnie. Na naszych zajęciach umuzykalniających staramy się niczego nie narzucać, nie kształtować za wszelką cenę, proponujemy tylko bardzo różnorodny pokarm muzyczny, a dziecko może wziąć z tego tyle, ile chce, ile potrafi, a potem przetworzyć to i samemu wcielić do swojego życia.

Miłosz Gawryłkiewicz: Naszą rolą jest podążanie za dzieckiem i towarzyszenie mu w jego rozwoju. Nie da się nauczyć muzyki, możemy jedynie kierować dziecięcym rozwojem, zwłaszcza na jego najwcześniejszym etapie – do trzeciego roku życia. Im bardziej różnorodne bodźce odbierają dzieci – szczególnie te najmłodsze – tym szerzej pojmują one muzykę i tym łatwiej uczą się jej później.

Mówimy przede wszystkim o bodźcach dźwiękowych?

MG: Tak, chodzi o muzykę. O każdym z koncertów „Smykowego grania” w krakowskiej filharmonii mówimy, że jest z innej beczki. Opieramy je na jak najbardziej różnorodnym materiale muzycznym – polskim, klasycznym, ludowym, na muzyce z całego świata: bałkańskiej, irlandzkiej, chińskiej, hinduskiej.

Mamy nadzieję zaszczepić pragnienie poszukiwania różnych stylów także w rodzicach, tak by mogli oni odczuwać i przeżywać muzykę razem ze swoimi dziećmi.

I mam tutaj na myśli również te w łonie matki, ponieważ wiemy z badań, że już w momencie narodzin człowiek może znać konkretne struktury muzyczne, które wcześniej słyszał.

Czy istnieje klucz, według którego wybierają Państwo określone muzyczne style czy tematy?

JG: Podczas każdego koncertu pokazujemy jeden określony styl, aby można było go lepiej poznać i w ten sposób pogłębić swoje uczestnictwo w kulturze. Dobieramy różne instrumentarium, dbamy o rozmaitość brzmień, harmonii – do tego stopnia, że koncerty zapraszanych muzyków są ciekawe nawet dla nas.

MG: Zróżnicowanie etniczne to także różnorodność materiału dźwiękowego, to różne tonalności i rytmy. Staramy się wyławiać z danej kultury muzycznej najbardziej charakterystyczne dla niej cechy i je właśnie opisujemy podczas koncertów. A koncerty to nie tylko granie, ale i działania słuchowo-głosowe czy ruchowe. Są one inicjowane przez nas, lecz zapraszamy do nich rodziców i dzieci. Uczestnictwo ma oczywiście charakter wokalny, a też motoryczny. Poprzez poruszające się, kołyszące ciała swoich rodziców dzieci mogą odczuć i puls, i charakter słyszanych utworów.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się