fbpx
Kadr z filmu "Solaris Mon Amour" (2023) w reżyserii Kuby Mikurdy. Film zbudowany jest z found footage, istniejących materiałów filmowych, które umieszczone zostały w nowym kontekście fot. WFO / dzięki uprzejmości Dagny Kidoń
Kadr z filmu "Solaris Mon Amour" (2023) w reżyserii Kuby Mikurdy. Film zbudowany jest z found footage, istniejących materiałów filmowych, które umieszczone zostały w nowym kontekście fot. WFO / dzięki uprzejmości Dagny Kidoń
z Kubą Mikurdą rozmawia Filip Kahn czerwiec 2023

Film bez granic

Szukam w kinie niejednoznacznych połączeń i traktuję widzów po partnersku. Będzie ciekawiej, jeśli zaszyte w filmie cytaty z dzieł innych twórców i moje osobiste doświadczenia zinterpretują w nowy sposób.

Artykuł z numeru

Nowa sztuka miłości

Solaris mon amour możecie zobaczyć do 4 czerwca na online’owej odsłonie festiwalu Millennium Docs Against Gravity, we współpracy z którym powstał ten tekst. Zapraszamy!


Solaris mon amour, czyli Twój najnowszy film, można opowiedzieć na kilka sposobów. Zacznijmy od emocji. Odniosłem wrażenie, że chciałeś się tym filmem z kimś pożegnać. Kolejne sekwencje i obrazy, które korespondują z powieścią Stanisława Lema, wywołały we mnie strach, smutek, a nawet tęsknotę za czymś kompletnie nieznanym. Chciałeś pracować z emocjami widzów?

Nie bez powodu na ostatniej planszy Solaris… umieściłem dedykację dla mojej zmarłej w ubiegłym roku partnerki Jagody Murczyńskiej. Traktuję ten film jako formę przepracowania żałoby, zapis pewnego etapu. Znalazłem w Solaris Lema znajome sobie emocje i sytuację, która często mi się śni.

Jaka to sytuacja?

To sen, w którym zmarła osoba nie wie, że nie żyje. I trzeba jej o tym powiedzieć. To bardzo trudne. Trzeba to zrobić delikatnie, znaleźć dobry moment, właściwie dobrać słowa. To wszystko jest napisane w powieści Lema.

Zacząłeś myśleć o Lemie już w czasie żałoby?

Nie. Pomysł na Solaris mon amour pojawił się po lekturze książek Wojciecha Orlińskiego Lem. Życie nie z tej ziemiAgnieszki Gajewskiej Zagłada i gwiazdy oraz Stanisław Lem. Wypędzony z Wysokiego Zamku. Ci autorzy pierwszy raz opowiedzieli więcej o żydowskim pochodzeniu Lema, o jego doświadczeniach z okupowanego Lwowa, a także o związkach jego literatury z Zagładą i powojenną traumą. Dla Lema powieści science fiction były przestrzenią przepracowania i przekształcenia traumatycznych doświadczeń wojennych. Zwróciłem jednak uwagę, że ani Orliński, ani Gajewska nie piszą w tym kontekście wiele o Solaris, którą ja odczytałem jako wielowymiarową i wielowarstwową próbę rozliczenia się z pamięcią o II wojnie światowej.

Lem zaczyna pracę nad Solaris w 1959 roku – to raptem 14 lat po zakończeniu wojny. Pisze powieść, której emocjonalnym rdzeniem jest konfrontacja z przeszłością, z bolesnym, wypieranym wspomnieniem – konfrontacja dosłowna, bo fizyczna.

Tym samym wpisuje się w nurt kultury, która wówczas zaczęła zadawać pytania o długofalowe konsekwencje wojny, o jej wpływ na pamięć indywidualną i zbiorową. W naszym kinie to np. filmy tzw. szkoły polskiej. W ramach przygotowań do filmu poprosiłem filmoznawczynię Paulinę Kwiatkowską o pomoc w zlokalizowaniu dialogów z filmów Wajdy, Munka, Hasa, Kawalerowicza, które dotyczyłyby podobnych wątków. W najbardziej znanej scenie z Popiołu i diamentu Andrzej uparcie twierdzi, że nie pamięta sytuacji z powstania, o której mówi Maciek – dopiero gdy ten coraz silniej go nagabuje, wymienia on imiona wszystkich zabitych przyjaciół. W Pożegnaniach (1958) Wojciecha Jerzego Hasa Gustaw Holoubek pyta Tadeusza Janczara, jak się czuje ktoś, kto wyszedł z Auschwitz. „Widzi pan, człowiek na szczęście posiada dar zapominania, bez którego nie mógłby w ogóle żyć” – odpowiada Janczar.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się