fbpx
Jacob Neefs (po Jacobie Jordaensie), pomiędzy rokiem 1620 a 1680
Tadeusz Sławek marzec 2017

Chrystus, Piłat – nie bez reszty

Jezus zawiśnie na krzyżu, co w oczach śmiertelnych oznacza koniec marzeń o lepszym świecie. Piłat ustąpi przed tłumem i przebiegłością Sanhedrynu. Prawo przegrywa, bo nie dochodzi do wydania wyroku; klęskę ponosi też sprawiedliwość, gdyż morderca Barabasz zyskuje wolność, gdy ten, który uzdrawiał, cierpi straszną śmierć. Sąd i zbawienie, codzienność ludzkiego porządku i jej przyszły kres połączony z ostatecznym zwycięstwem dobra, rozmijają się bez nadziei spotkania.

Artykuł z numeru

Świat chce sprawiedliwości, nie zbawienia

Świat chce sprawiedliwości, nie zbawienia

Z ukrzyżowania nadchodzi / nowe szaleństwo

Jure Detela

Wiersz apostoła po zstąpieniu Ducha Świętego (tłum. Karolina Bucka-Kustec)

 1. W pierwszym Liście do Koryntian św. Paweł zastanawiająco pyta: „Czyż Chrystus jest podzielony?” (1, 13), w domyśle: „dla każdego inny?”. Czyni to w dwóch celach. Najpierw, aby zaprowadzić zgodę we wspólnocie najwyraźniej przeżywającej kryzys. Wszak „doniesiono” mu, że w grupie wyznawców dochodzi do „kłótni”, tak iż daje się nawet wyczuć groźbę „rozłamów”[1]. Drugi cel motywowany jest tyleż teologiczną podstawą religijności, co politycznym sceptycyzmem. Paweł zdaje sobie sprawę, że wszelka inwokacja o zgodę w imię jakiegokolwiek (choćby najbardziej zacnego) człowieka będzie nieskuteczna. Dlatego pomniejsza, wręcz usuwa siebie („Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni” – 1, 13), wysuwając na plan pierwszy „tego, który go posłał”, po to, „aby nie zniweczyć mocy Chrystusowego krzyża” (1, 17). Zgoda we wspólnocie jest więc bez wątpienia „ludzka”, dotyczy bowiem tych, którzy mają swoje imiona (Paweł wymienia Apollosa i Kefasa, Kryspusa i Gajusza), ludzi czynnych i upominających się o swoje racje różnymi sposobami („ludzie Chloe” donieśli Pawłowi o wątpliwościach zagrażających gminie). Jednak aby „ludzkie” sprawy przybrały autentycznie ludzki kształt, niezbędny okazuje się Ten-który-posyła po to, by głosić słowo czyniące zgodę. Jest to słowo „po ludzku” zrozumiałe, ale oddziałuje ono na dwóch poziomach. Jednym jest scena społeczna wymagająca porządku i jasnego prawa (List do Rzymian precyzuje to jasno i zwięźle: „Albowiem przykazania: Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj, i wszystkie inne – streszczają się w tym nakazie: „Miłuj bliźniego swego jak siebie samego!” – 13, 9). Drugi poziom to sfera działania siły Tego-który-posyła – przesyca ona wnętrze zrozumiałego „po ludzku” słowa, nadając mu inne brzmienie, inny ton, inne akustyczne ziarno. Teraz słowo jest zrozumiałe i tajemnicze jednocześnie. Tak powstaje obywatelstwo wspólnoty: „Niech więc uważają nas ludzie za sługi Chrystusa[2] i za szafarzy tajemnic Bożych! (1 Kor 4, 1).

 2. Słowo „ludzkie” i zrozumiałe zmienia ton, zostaje zde-tonowane nadzwyczajną mocą Tego-który-posyła. Gmach wspólnoty jedynie „po ludzku” pojętego słowa kruszy się i pęka, ale tylko dzięki temu zyskuje solidność: „Według danej mi łaski Bożej, jako roztropny budowniczy, położyłem fundament, ktoś inny zaś wznosi budynek” (1 Kor 3, 10). A może trzeba zaryzykować sąd mocniejszy: gmach wspólnoty podwładnych Chrystusa jest wielopostaciowy i nikt nie może rościć sobie prawa do bycia jego jedynym budowniczym. Communitas to wspólnota „innych” wysilających się przy wspólnej budowie lub raczej trudzących się przy budowie tego, co wspólne. Wszak w Chrystusie odkrywam „inność” tego, co wydawało mi się tak bardzo „moje”. Nie chodzi tu o proste konformistyczne przystąpienie do gotowego dzieła, lecz o czyn, o współuczestniczenie w tym, co wiecznie niegotowe. Wspólnota „innych” jest zawsze agoniczna.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się