fbpx
Inga Iwasiów marzec 2013

Kultura apokryfu

Przez soczewkę Apokryfu rodzinnego można zobaczyć metodę pisarstwa Malewskiej, obdarzającego zaufaniem wiedzę, bibliotekę, literaturę, wycofującego natomiast na drugi plan świadectwo osobiste.

Artykuł z numeru

Prawo do zabijania

Prawo do zabijania

Postanowiłam odświeżyć lekturę Apokryfu rodzinnego, chociaż korci mnie napisanie tekstu o powieściach historycznych Hanny Malewskiej. Oczywiście, zostały one przez historyków literatury zinterpretowane, w obecnych edycjach mają zapewniające czytelność przypisy, ale niedostatecznie włączono je w szerszą problematykę twórczości kobiet, chętnie wybierających kostium historyczny, działających w swoistej niszy. To bardzo ciekawa tendencja, niejako przecząca przekonaniu, iż powieść kobieca czerpie przede wszystkim z doświadczenia potocznego (skądinąd przekonaniu stereotypowemu, kobiety chętnie pisywały „powiastki historyczne”). Wiem, Malewska obruszyłaby się, widząc swoje nazwisko w jakiejś antologii „pisarstwa kobiecego w XX wieku”, a dowodem na to jest także Apokryf…, jednak czytanie ma zawsze pewien rys anachronizmu i niewierności: nie można dziś zlekceważyć perspektywy wypracowanej przez studia kobiece i skazać się na niedostrzeganie tego, co z punktu widzenia współczesnej wrażliwości (ale i porządku historycznoliterackiego) ważne. Tak więc erudycyjna, błyskotliwa, wynalazcza narracja historyczna autorki Opowieści o siedmiu mędrcach skłania do zadawania pytań o twórczość kobiet.

Natura opowieści

Kobiety w XX w., zwłaszcza zaś po 1945 r., często wybierały tematykę „niszową”, „kostiumową”, czyniąc z niej zasłonę dla opisu niedostępnej inaczej, niebezpiecznej z powodów politycznych rzeczywistości. Nie każda pisarka dysponowała tak imponującym przygotowaniem i talentem, by wracać do starożytnej Mityleny, dziejów rodów polskich czy przygód romantycznych poetów. Pytanie, które z perspektywy studiów kobiecych trzeba zadać, brzmiałoby, czy w tych rozległych peregrynacjach Malewska pozwala mówić kobietom, „reprezentuje” także kobiecy punkt widzenia. Z odpowiedzią, bez ponownej lektury całości dorobku, miałabym problem. Oto np. na wyspie Lesbos pisarka towarzyszy jednemu z poetyckich konkurentów Safony (której dzieje witałybyśmy najżywiej), Alkajosowi, samej poetce poświęcając zaledwie akapit. Byłoby jednak uproszczeniem poprzestanie na poszukiwaniu „nieobecności kobiet”. Rzecz raczej w opowieści, w tym, kogo reprezentuje, jaki świat podtrzymuje, umacnia. Nawiasem mówiąc, znikome zainteresowanie Malewską w ostatnich latach dziwnie kontrastuje z renesansem (przynajmniej uniwersyteckim) twórczości Teodora Parnickiego. Dziwnie, ale i zrozumiale: Parnicki dostarcza materiału do rozważań nad naturą narracji; Malewska każe podążać za opowieścią jako taką. Pozornie.

Podążanie to ma cel podobny do tego, jaki dawno wyczytaliśmy z autotematycznych partii i konstrukcji prozy Parnickiego: liczy się (oczywiście) ciąg zdarzeń, ale równie ważna jest natura opowieści. Dlatego Malewska stylizuje, pisze językiem, który uznać można za jakąś wyobrażoną wersję mowy / pisma postaci z epoki, będącej celem literackiej wycieczki. W tym sensie „apokryf” to słowo klucz do całości, co oddał Andrzej Sulikowski, autor wstępu do wydania wspomnień w edycji wydawnictwa Universitas.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się