fbpx
Krzysztof Wołodźko luty 2017

Przeciwnik i oskarżyciel

Rozliczne nurty muzyki metalowej od lat przyciągają zainteresowanie miłośników chrześcijańskich krucjat kulturowych, specjalistów od puszczanych od tyłu ścieżek dźwiękowych (tak się tropi „satanistyczny przekaz”), kieszonkowych inkwizytorów często podskórnie zafascynowanych zgłębianym okultystycznym lub podejrzewanym o ezoteryzm materiałem, katolickich wydawców i księgarzy, którzy niezgorzej zarabiają na amatorskiej literaturze krytykującej black metal i magię.

Artykuł z numeru

Islamofobie

Islamofobie

Niemała część chrześcijańskiej literatury skierowana przeciw muzyce metalowej to materiał propagandowy – fakty na tyle mocno przenikają się z konfabulacjami, że bardzo szwankuje elementarna wiarygodność, bez której nie da się bronić żadnego dobra, w tym duchowego czy moralnego. To szerszy problem, związany z ogólnym trendem: kultura masowa rodzimego katolicyzmu pełnymi garściami czerpie z zabobonnego uniwersum wyobrażeniowego północnoamerykańskich chrześcijańskich konfesji.

Stąd też coraz mniej dziwią „newsy” w rodzaju: „Homoseksualny demon kazał sataniście ugotować Biblię” (portal fronda.pl). Na uwagę jednak zasługuje to, co się dzieje na obrzeżu medycyny naturalnej, katolickiej dewocji i różnych form paramedycznych zabobonów. Tzw. medyczny sceptycyzm, wieloźródłowa powszechnie społecznie akceptowalna niechęć wobec medycyny naukowej / instytucjonalnej wskazuje na potężny kryzys irracjonalistyczny, przenikający polskie społeczeństwo, w tym niemałą część ludzi wierzących / religijnych. Konieczna dla higieny umysłowej nieufność względem popularyzowanego przez katolicką naukę przekazu na ten temat nie oznacza, że należy lekceważyć kwestie związane z fascynacją neopogaństwem i antychrześcijańskim przekazem w obrębie różnorakich nurtów muzyki metalowej. Znakomitej jakości materiału badawczego dostarcza książka Black Metal. Ewolucja kultu dziennikarza i publicysty muzycznego Dayala Pattersona. Nieco perwersyjnie parafrazując znane słowa z anegdoty o Jezusie i pewnym pacykarzu: on nie pisze na kolanach, on pisze dobrze. W dodatku pisze to fan tego gatunku metalu, który nie ma żadnego „interesu ewangelizacyjnego” w tym, by np. jeden z rozdziałów książki zatytułować: Pięścią w twarz chrześcijaństwa.

Spory problem z lekturą Ewolucji kultu będą mieli ci, którzy chcieliby widzieć w licznych odsłonach radykalnego metalu jedynie „jasełkowy satanizm” (nawiązuję do określenia ks. Adama Bonieckiego pod adresem Behemotha). Myślę, że próby racjonalizacji istotnej w black metalu fascynacji antychrześcijaństwem, mistyką neopogaństwa stanowią formę kapitulacji współczesnej umysłowości katolickiej wobec mrocznej i pogmatwanej duchowości współczesnych ludzi. Z premedytacją przewartościowywane zło, afirmowane przez blackmetalowych pogan jako godne kultu, wykracza poza „bezpieczne” rozumienia zła jako braku moralnego czy społecznego dobra – jest także samoświadomą i aktywną rzeczywistością duchową. Nazwijmy rzecz po imieniu: w dużej mierze światopoglądowy przekaz black metalu należy traktować poważnie – ponieważ są ludzie zafascynowani misterium nieprawości. Czy dotyczy to wszystkich fanek i fanów radykalnej muzyki metalowej? Oczywiście – nie, wiele osób dokonuje dobrze znanej życiu umysłowemu rodzaju ludzkiego intelektualnej operacji, starając się oddzielić fascynację doznaniami muzycznymi / estetycznymi (których specyfika niejednokrotnie budzi dreszcz wśród osób postronnych) od przekazu symboliczno-słownego. Ale są też ludzie, nierzadko sami muzycy, reprezentantki i reprezentanci tzw. branży, którzy bluźniercze odrzucenie chrześcijańskiej wizji traktują integralnie: zarówno jako światopogląd, jak własny sposób na życie. Zarysowałem powyżej dwie skrajności: bez intelektualnej dyscypliny w ich analizie nie da się rzetelnie mówić o duchowym, egzystencjalnym, społecznym, popkulturowym fenomenie black metalu.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się