fbpx
fot. Arno Burgi/AP/East News
z Thią Cooper rozmawia Karol Kleczka maj 2021

Poza pro-life i pro-choice

Myślenie wyłącznie o tym, by prawnie zakazać aborcji, nie ma nic wspólnego z chrześcijańskim zadaniem zapewnienia wszystkim ludziom życia godnego – i to w obfitości

Artykuł z numeru

Za wyborem i życiem

Czytaj także

Dominika Kozłowska

Co dalej z prawem aborcyjnym w Polsce?

Pod koniec zeszłego roku wyrok polskiego Trybunału Konstytucyjnego ograniczył dostęp do aborcji, co wywołało ogromne protesty. Nie powinno to dziwić, ponieważ przez blisko 30 lat aborcja była w Polsce legalna w  trzech przypadkach: gdy ciąża była efektem gwałtu, gdy zagrażała życiu lub zdrowiu kobiety oraz gdy płód miał poważne i nieodwracalne uszkodzenia. Obecnie w polskim prawie aborcyjnym możliwa jest terminacja ciąży tylko w dwóch pierwszych przypadkach. W swoich badaniach podejmuje Pani kwestię dostępności i legalności aborcji. Czy jednak aspekt prawny wyczerpuje ten problem?

Nie, ponieważ kwestia legalizacji lub penalizacji aborcji nie obejmuje w pełni wyzwań, z którymi mierzą się kobiety w ciąży. Potrzebujemy znacznie szerszej dyskusji wokół tego, w jaki sposób nasze społeczeństwa wspierają dzieci. Załóżmy, że dowiaduję się, iż jestem w ciąży, a moje dziecko urodzi się z poważną niepełnosprawnością. Może chcę donosić tę ciążę i urodzić je – ale przy tym nie mam wsparcia materialnego, którego potrzebuję, a społeczeństwo może nie chcieć, żeby to dziecko pojawiło się na świecie, ponieważ nie zagwarantuje mi dostatecznej pomocy finansowej i  psychologicznej potrzebnej do tego, by je wychować. Powyższy przykład ukazuje, że nie można budować prostych wniosków pro-life lub pro-choice, że zbyt często umyka nam szerszy, społeczny, horyzont problemu aborcji.

To nie jest powszechny punkt widzenia.

Nie możemy się zgodzić na to, by jednym żyło się wygodnie, a inni poszli z torbami.

Jako chrześcijanie mamy widzieć w innych ludziach Jezusa – często zapominamy, że to, co czynimy sobie wzajemnie, czynimy Jezusowi (Mt 25, 40).

Jezus w  Ewangelii św. Jana wyraźnie mówi: „Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości” (J 10, 10). Zazwyczaj skupiamy się na pierwszej części tego zdania, a  nie widzimy, że naszym zadaniem jest zapewnienie, by każdy „miał życie w obfitości”. Myślenie wyłącznie o tym, czy aborcja jest, czy nie jest legalna, nie ma nic wspólnego z zapewnieniem godnego życia – życia w obfitości. Jeśli nie zapewnię tego, że mój bliźni ma co jeść, ma dostęp do czystej wody, odzieży czy dachu nad głową, to tak jakbym skazywała na cierpienie Jezusa. Nasze społeczeństwo wyglądałoby zupełnie inaczej, gdybyśmy spróbowali zagwarantować każdej osobie pełne wsparcie niezbędne do godnego życia. Dlatego sądzę, że podejmowanie etycznej dyskusji na temat aborcji może mieć miejsce dopiero wtedy, gdy społeczeństwo zdecyduje się na wsparcie życia tych ludzi, którzy już są na świecie.

A jednak gdy myślę o debacie aborcyjnej, to słyszę w głowie trzy pytania. Po pierwsze: kiedy zaczyna się życie człowieka? Po drugie: czy aborcja powinna być zalegalizowana czy nie? I po trzecie: w jakim zakresie powinna być ewentualnie dostępna? Z badań, które prezentuje Pani w tekście Race, Class, and Abortion: How Liberation Theology Enhances the Demand for Reproductive Justice (fragment można było przeczytać w magazynie „Kontakt”, nr 45, zima 2020–2021), wynika, że akurat te pytania nie są tymi najważniejszymi. Co jest bardziej istotne?

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się