fbpx
Piotr Augustyniak luty 2017

Dobro zabija. W stronę nowego przekładu Braci Karamazow

Nowe tłumaczenie Braci Karamazow Fiodora Dostojewskiego nie jest „zwykłym” przekładem. Przesądzają o tym zarówno okoliczności jego powstania, jak i przede wszystkim osoba tłumacza. Jest ów przekład jednym z ostatnich etapów intrygującej i niecodziennej drogi myślenia zmarłego ponad pół roku temu wybitnego filozofa Cezarego Wodzińskiego.

Artykuł z numeru

Islamofobie

Islamofobie

Dostojewski prześladował mnie przez tyle lat, że postanowiłem rozstać się z nim uroczyście. Czort z nim!

Cezary Wodziński w rozmowie z Januszem Opryńskim

 

Wodziński miał do Dostojewskiego stosunek osobliwy. Szczerze jego pisarstwa i myślenia nie lubił, a jednocześnie – dosłownie – nie potrafił się od nich uwolnić. Był to kontakt intymny, w którym przyciąganie mieszało się z odrazą. W centrum tego pełnego ambiwalencji obcowania, które dotykało wielu spraw pasjonujących, a może raczej (zarazem) prześladujących Wodzińskiego, była kwestia różnicy aksjologicznej. Nazywał tak różnicę pomiędzy dobrem i złem, organizującą – wraz z innymi fundamentalnymi różnicami, takimi jak prawda i fałsz, byt i niebyt, etc. – przestrzeń, w której wszyscy żyjemy. Różnice te determinują sposób naszego codziennego postrzegania i pojmowania świata, stanowiąc zarazem dla nas jego metafizyczny fundament.

 

*

Wedle Wodzińskiego, w czym był wiernym sprzymierzeńcem Szestowa i Heideggera, przede wszystkim zaś Nietzschego, różnica aksjologiczna stanowi kaganiec, uniemożliwiający dotarcie do sedna rzeczy; maskę zakrywającą prawdę bycia; koleinę, po której nasza cywilizacja w imię moralnych racji – tj. z hasłem dobra na ustach – stacza się po równi pochyłej w otchłań XX-wiecznego piekła. Piekło to, na co niechybnie wskazują różne współczesne zdarzenia, tylko chwilowo jest już za nami.

Najlepiej oddają to mroczne przekonanie, i po części zapewne też doświadczenie, jedne z ostatnich wypowiedzianych za życia filozoficznych słów Cezarego Wodzińskiego, które zapamiętała jego żona Justyna Górecka: „dobro zabija”. Dobro sprowadzone do moralnej wartości, krzewione jako powinność, egzekwowane jako norma, w sposób podstępny, ale nieuchronny staje się narzędziem obłudy, presji, przemocy, a ostatecznie – w przypadku niesubordynacji – potępienia i wykluczenia, aż po groźbę (i nie tylko) eksterminacji.

W ten sposób w z pozoru klarownie uporządkowaną za sprawą różnicy dobro – zło przestrzeń świata wkrada się pomieszanie i zamęt. „Dobro” staje się obliczem zła i zamienia się z nim miejscami. Obie strony różnicy ruszają w transowy, opętańczy taniec, w którym wypolerowaną moralnymi racjami pał(k)ą dobra wszyscy nawzajem okładają się po głowach.

Że tak faktycznie jest – tj. że spetryfikowane różnice, opisujące i organizujące nasz świat, ostatecznie są źródłem (o)presji i pomieszania – nie chcemy na co dzień wiedzieć. Stan permanentnego, diabelskiego zamętu, do którego doprowadza próba nadania rozumnego, aksjologicznego porządku, chcemy zamieść pod dywan, zepchnąć w nieświadomość mocą wyparcia i racjonalizacji. Człowiek bezmyślnie, uparcie, nie licząc się z intelektualnymi kosztami, chce utrzymać przeciwieństwo aksjologicznego porządku oraz chaosu. Jest oczywiście zrozumiałe, że wysilamy i prężymy intelektualne muskuły, tworząc teorie i struktury społeczne podtrzymujące, na ile się da, aksjologiczny porządek świata. Któż bowiem o zdrowych zmysłach wolałby zamęt od ładu, świat chaotycznej dezorientacji od świata zorientowanego wedle moralnego azymutu. Niezrozumiałe jest jednak i świadczy o bezmyślności, kiedy zupełnie pomija się skandaliczny, ale zdaniem Wodzińskiego niewątpliwy fakt ścisłej korelacji starań fundujących ład z radykalnością zamętu, który się w konsekwencji (prędzej czy później) pojawia.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się