fbpx
Filip Springer fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.pl
Filip Springer fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.pl
z Filipem Springerem rozmawia Damian Nowicki maj 2023

Czekam na nową architekturę

Dotychczas święte pytanie architektury brzmiało: jak projektować domy, biurowce i przestrzenie wspólne? Dzisiaj, w obliczu zmian klimatu i wyczerpywania zasobów, powinno brzmieć: czy cokolwiek możemy jeszcze budować?

Artykuł z numeru

Najlepsze miejsce do życia

Czytaj także

Filip Springer

Czarny notes

Dziesięć lat temu wyszła Twoja głośna książka Wanna z kolumnadą opisująca polski chaos architektoniczny. Jak oceniasz zmiany, które zaszły w tym czasie w naszej rodzimej przestrzeni?

Trudno niestety powiedzieć, że zaszły jakieś istotne zmiany na lepsze. Wannę… zacząłem od przedstawienia rzeczy fundamentalnych, jakimi są problemy z urbanistyką, a skończyłem na tych najbardziej błahych, a więc reklamach na płocie.

Najistotniejsze wyzwanie, czyli nieład w planowaniu przestrzennym, nie tylko pozostał, ale jest jeszcze większy. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że prawo budowlane i ustawa o planowaniu przestrzennym nie zostały zmienione w znaczącym stopniu, a do tego dorzucimy jeszcze nowe pomysły władz typu „lex deweloper” albo „uwolnienie” z planowania przestrzennego domów do wielkości 70 m2 , to zobaczymy, że mamy raczej regres niż progres. Podobnie z uchwałami ustawy krajobrazowej podejmowanymi przez samorządy, o których pisałem we wznowieniu Wanny… i w czym pokładałem największe nadzieje. Z perspektywy czasu widać, że nie ma masowej chęci samorządów, aby je wprowadzać.

Uchwały krajobrazowe przyjęło na razie tylko 3% gmin w Polsce, przy czym w wielu z nich są one zaskarżane i blokowane. Ale w Krakowie, gdy zakończył się okres przejściowy uchwały, zmiana była spektakularna. Internauci przesyłali sobie zdjęcia miasta „przed” i „po”, przestrzeń została w dużym stopniu wyczyszczona z reklam.

Są takie promyki nadziei. To, co rzeczywiście zmieniło się na plus, to fakt, że znikają najbardziej badziewne reklamy. Od tych wywieszanych przez małe jednoosobowe przedsiębiorstwa aż po wielkoformatowe siatki. Udaje się to albo przez uchwały krajobrazowe, albo przez tworzenie parków kulturowych w obrębie miast. Widzę też, że przestrzeń, która już ma wysokie parametry estetyczne, jeszcze bardziej niż przed napisaniem Wanny…, stawia nacisk na harmonię. Dobrym przykładem jest choćby warszawskie Powiśle, na które codziennie patrzę z mojego balkonu. Niezależnie, czy się otwiera fryzjer, warzywniak czy kosmetyczka, ich szyldy są estetyczne i pozbawione kiczowatej nachalności. Myślę, że w każdym mieście są takie dzielnice, w których mieszkająca tam klasa średnia oczekuje już czegoś więcej, a funkcjonujące usługi się dostosowują. Niestety, są to zazwyczaj drogie osiedla, co jest niepokojące, ponieważ wydaje się, że na dobrą przestrzeń stać jedynie bogatszych. A ci, którzy pieniędzy nie mają, będą nadal żyli w wizualnym syfie.

Niedawno jechałem słynną zakopianką i chociaż droga jest wciąż zaszyldowana, to w porównaniu z poprzednią dekadą widać zmianę na lepsze. Może podhalańscy przedsiębiorcy obawiają się, że uchwały krajobrazowe w końcu zupełnie uniemożliwią stawianie reklam? Zgłaszany kilka lat temu w Małopolsce projekt Montevideo (hiszp. Widzę góry) zakładał usunięcie wszystkich billboardów znajdujących się do 200 m od jezdni.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się