fbpx
Sławomir Buryła lipiec-sierpień 2010

Autobiografia – projekt niemożliwy

W ostatnich dwóch dziesięcioleciach doczekaliśmy się wzmożonego zainteresowania pisarstwem Aleksandra Wata. Zainteresowania jak najbardziej zasłużonego. Mamy bowiem do czynienia z wybitnym poetą i niezwykłym intelektualistą, o czym przekonują nas pozycje książkowe, jakie ukazały się w ostatnich latach w różnych ośrodkach naukowych. Wymieńmy tylko niektóre: Pamięć głosów.

Artykuł z numeru

Radykalna ortodoksja. Szansa dla teologii czy powrót do średniowiecza?

O twórczości Aleksandra Wata, pod red. Wojciecha Ligęzy, Kraków 1992; Tomas Venclova, Aleksander Wat – obrazoburca, Kraków 1997; Jarosław Borowski, „Między bluźniercą a wyznawcą”. Doświadczenie sacrum w poezji Aleksandra Wata, Lublin 1998; Adam Dziadek, Rytm i podmiot w liryce Jarosława Iwaszkiewicza i Aleksandra Wata, Katowice 1999; Józef Olejniczak, W-Tajemniczanie – Aleksander Wat, Katowice 1999; Krystyna Pietrych, O „Wierszach śródziemnomorskich” Aleksandra Wata, Warszawa 1999; Edyta Molęda, Mowa cierpienia. Interpretacja poezji Aleksandra Wata, Kraków 2001. Pośród bogatej już dziś bibliografii przedmiotowej, którą zaledwie naszkicowaliśmy w tym skromnym wyborze, pracy Przemysława Rojka należy się miejsce znaczące. „Historia zamącana autobiografią” jest rozprawą erudycyjną na wielu różnych poziomach – od wszechstronnej znajomości całego dorobku poety po wnikliwe rekonstrukcje rozlicznych kontekstów kulturowych i religijnych, w jakie uwikłane jest dzieło Wata.

Niepodobna w krótkiej recenzji podjąć wszystkich ważniejszych tematów, które porusza Rojek, tym bardziej odnieść się do większości analizowanych przez niego wierszy. Rezygnując więc z drobiazgowego przedstawienia całości w jej wieloaspektowym ujęciu, zamierzam skupić się na kilku najbardziej wyeksponowanych tezach, na nakreśleniu najważniejszych opozycji i ukazaniu znaczących konkluzji. Moja prezentacja ma więc charakter wybitnie subiektywny i wybiórczy.

Pośród wielu pytań, do których prowokuje pisarstwo Wata, jedno z najistotniejszych dotyczy problemów wiary, religii, relacji człowiek–Bóg. Wielokrotnie powracało i powraca ono w refleksji badaczy. Nie bez przyczyny, Wat bywa przecież nazywany homo religiosus. Pytania natury religijnej, z którymi zmagał się przez całe życie, stanowią doniosły składnik jego tożsamości jako człowieka i artysty. Podejmując je, Rojek nie jest szczególnie oryginalny. Ale nie o taką oryginalność tu chodzi. Autor „Historii zamącanej autobiografią” nie szuka zagadnień dotychczas nieanalizowanych (byłoby o nie trudno w przypadku Wata). Raczej stara się świeżym okiem spojrzeć na kwestie rozpoznane przez krytyków. Widać to dobrze w znakomitych rozważaniach dotyczących religijności poety. Jak przekonuje „Historia zamącana autobiografią”, Wat nigdy nie porzucił ostatecznie judaizmu. Gdyby jednak tylko na tym poprzestać, byłoby to truizmem. Rojek pokazuje złożony i niemożliwy do jednoznacznego określenia związek Wata z judaizmem i chrześcijaństwem – pełen napięć, nierozstrzygniętych dylematów, nieukończonych projektów. A przede wszystkim wskazuje i dowartościowuje tradycję żydowską, którą – szczególnie gdy odwołujemy się do późnej twórczości Wata – nieco spłaszczano na rzecz chrześcijaństwa. Tymczasem sprawa jest bardziej złożona. Tradycja żydowska – odrzucona i zanegowana w młodości w epoce zachłyśnięcia się awangardą i ideologią komunistyczną – nie daje się ostatecznie wyrugować. Rojek uczula na kluczowy dla judaizmu nakaz pamiętania. Zarazem też akcentuje inny doniosły element. Poszukiwanie żydowskiej tożsamości, „owo pragnienie pamięciowego odzyskania przeszłości”, nie może być ukończone, gdyż nieuchronnie wdziera się w to chrześcijaństwo, z kolei chrześcijaństwo staje się niemożliwe do bezwarunkowego zaakceptowania z tej racji, że wymaga całkowitego odrzucenia religii przodków Wata. Ich głos wciąż rozbrzmiewał w uszach poety. Być może jednak jeszcze ważniejszy jest inny powód. Oto żydowska tradycja religijna okazuje się najbardziej odpowiednia do wyrażenia dwóch wielkich dylematów, przed jakimi stanął autor Dziennika bez samogłosek: jednego z dziedziny biografii, drugiego z obszaru historii. (Przy czym nie wolno zapominać, że tak sformułowane rozgraniczanie tych dwóch sfer w poezji Wata jest sztuczne i przeciwne myśli samego twórcy). Judaizm, w którym nigdy nie deprecjonowano ciała, pamiętając, iż jest ono uświęcone na tej samej zasadzie, na jakiej uświęcona jest cała materia pochodząca od Stwórcy i zawierająca w sobie Jego tchnienie, daje szansę uwznioślenia cielesnego wymiaru bólu bez uruchamiania perspektywy duchowej i pozaziemskiej. I tu pojawia się temat niezwykle ważny, warty osobnych studiów. Jest nim obraz Chrystusa porzucającego myśl o zmartwychwstaniu. Taka wizja Jezusa staje się najbliższa nieuleczalnie choremu Watowi. Historia Chrystusa zatrzymuje się w niej na gehennie Wielkiego Piątku i cierpieniach na krzyżu. Tam też – stwierdza Rojek – kończy się chrześcijaństwo Wata, który odrzuca ideę przebóstwienia ciała poza ciałem.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się