fbpx
Joanna Petry Mroczkowka czerwiec 2009

Jak myśleć – przykład z medycyny amerykańskiej. O książce How Doctors Think Jerome’a Groopmana

Myślenie lekarzy jako grupy zawodowej chyba zgodnie odbieramy jako szczegόlnie ważne. Wszyscy przecież mamy do czynienia z chorobami. Chcemy, żeby rozumowanie eskulapów było precyzyjne i celne, bo lekarz jest dla nas strażnikiem życia, broni przed śmiercią. Urzędnicy pocztowi też zapewne mają jakieś wspόlne cechy myślenia przydatne w zawodzie i wyuczone w trakcie szkolenia adeptów, ale tak bardzo nas to nie fascynuje.

Artykuł z numeru

Śmierć i medycyna

W życiu lekarza, jak i u większości ludzi, obowiązuje sprawdzona doświadczeniem zasada, że najlepiej uczymy się na własnych błędach. W przypadku lekarza chodzi jednak o błędy dotyczące żywych ludzi. Niejednokrotnie błąd może mieć opłakane skutki.

Autor książki „Jak myślą lekarze”, dr Groopman, znany amerykański hematolog, a także publicysta tygodnika „The New Yorker”, rozważania rozpoczyna od wspomnień. Kiedy sam studiował, a należy do starszego pokolenia, lekarzy nie uczono w jakiś szczególny sposób, jak myśleć. Wiedzę lekarską studenci nabywali ad hoc. Obserwowali mistrzόw w swoim fachu jak średniowieczni czeladnicy terminujący u majstra.

Dziś jednak patrzy się na ten problem inaczej. Dr Groopman zastanawia się więc, czy można wyróżnić jakiś najlepszy sposόb rozumowania. Czy u rόżnych specjalistόw występują rόżnice w podejściu? Jak myśli lekarz, kiedy spotyka się z nieznanym mu przypadkiem? Czym charakteryzuje się tok jego myślenia, kiedy musi improwizować, kiedy nie obowiązują znane algorytmy, nie dysponuje się danymi statystycznymi?

Wiadomo, że żaden człowiek, żaden lekarz nie jest nieomylny. I nie chodzi tu wcale o tzw. błędy medyczne. O nich zresztą w Stanach Zjednoczonych mόwi się często. Do tej kategorii, na przykład, należy przepisanie niewłaściwej dawki leku, zaaplikowanie złej grupy krwi lub pomylenie prawej i lewej strony kliszy rentgenowskiej.

Niewłaściwa diagnoza to jednak coś zgoła innego. Tylko wgląd w umysł lekarza pozwoliłby zorientować się, dlaczego nie stawia on sobie innych, dodatkowych pytań, dlaczego popada w koleiny myślowe. Zastanawiający się nad tym zagadnieniem eksperci doszli do wniosku, że większość błędόw w praktyce lekarskiej to nie techniczne pomyłki, a właśnie błędy w myśleniu. W jednym z takich badań 80% mylnych diagnoz wynikało z niewłaściwego rozumowania. Chodziło o serię błędόw poznawczych – brak szerszego spojrzenia, ignorowanie pewnych informacji, ktόre przeczyły czy wymykały się przyjętemu już sposobowi myślenia. W innym badaniu na sto błędnych diagnoz tylko cztery były skutkiem niedostatecznej wiedzy lekarskiej. Większość wynikała z pułapek w zastosowaniu mechanizmów poznawczych. A skąd brano „materiał dowodowy” w tak delikatnym przedmiocie badań? W jednym – z udziałem symulujących aktorόw – okazało się, że błędnych było około 15% diagnoz. Koresponduje to z wskaźnikiem błędów diagnostycznych otrzymanym na podstawie sekcji zwłok.

Judy Hall, psycholog społeczny, obserwuje, że pacjenci najbardziej chorzy (chodzi tu o złożoność choroby, jej chroniczność, powikłania) są najmniej lubiani przez lekarzy. Ci na ogόł wolą oni ludzi „zdrowszych”, których organizm pozytywnie reaguje na zalecone leczenie. Wynika to stąd, że lekarze mają poczucie porażki w starciu z chorobą, frustruje ich fakt, że niektόre choroby nie poddają się nawet najlepszej terapii. Bywa, że kiedy ich praca wydaje się nie przynosić skutków, przestają nawet prόbować.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się