fbpx
fot. Włodzimierz Płaneta
Marta Soniewicka listopad 2019

Zdecydowane „nie”

Zbiór poglądów przedstawiony przez Harariego sprowadza się do wniosku, iż żadnych sądów, włącznie z prezentowanymi przez niego, nie można uznać za prawdziwe, bo nasze myślenie, podejmowanie decyzji i nawet nasze „ja” są czystą fikcją.

Artykuł z numeru

Harari. Czy możemy mu zaufać?

Harari. Czy możemy mu zaufać?

„Jedną z najbardziej uderzających cech naszej kultury jest ogromna ilość wciskanego kitu” – tymi słowami Harry Frankfurt rozpoczyna swój słynny, napisany jeszcze w latach 80. XX w. esej. Przez „wciskanie kitu” amerykański filozof rozumie wypowiedzi, które są formułowane bez najmniejszej troski o prawdę. Zjawisko to jest groźniejsze niż kłamstwo, bo o ile zarówno kłamca, jak i człowiek prawdomówny odnoszą się do prawdy, o tyle komuś wciskającemu kit jest ona obojętna. Znosząc odwołanie do prawdy, odbiera się więc możliwość oceny wypowiedzi i prowadzenia polemiki.

Zjawisko to jest szczególnie istotne u autorów, którzy roszczą sobie pretensje do naukowości, mimo że – co samo w sobie nie jest przecież złe – jedynie naukę popularyzują. Ich reprezentantem jest bez wątpienia dobrze znany także w Polsce Yuval Noah Harari. Po lekturze jego książek mam wrażenie, że obcuję z autorem tej samej kategorii co krytykowani przez Gilberta K. Chestertona na początku ubiegłego stulecia materialiści. Zdaniem Chestertona w przypadku podobnych publikacji mamy do czynienia z „połączeniem ekspansywnego i wyczerpującego rozumowania z zanikiem zdrowego rozsądku”. Autorzy tacy jak Harari – mówiąc słowami Chestertona – „przyjmują jedno naciągane wyjaśnienie i naciągają je, ile się tylko da”.

Przystępowałam do napisania tego tekstu, by przeanalizować to, co Harari pisze nt. sekularyzacji, transhumanizmu i koncepcji szczęścia, ale po chwili namysłu postanowiłam zatrzymać się na poziomie bardziej zasadniczym, bo już w kwestiach ogólnych jego wizja wydała mi się pełna absurdów. Schodzenie na poziom szczegółu, gdy ogólne założenia są nie do przyjęcia, nie ma w moim przekonaniu sensu.

Używając określenia Charlesa Taylora, można powiedzieć, iż każdy z nas żyje w pewnym horyzoncie znaczeń, który określa naszą moralną topografię (ustala, co ma dla nas znaczenie większe, a co mniejsze i do czego warto dążyć). Patrzymy na świat przez pryzmat światopoglądu, więc powinien on dawać nam możliwie najlepszą interpretację naszych doświadczeń, umożliwiającą samozrozumienie. Zbiór poglądów przedstawiony przez Harariego sprowadza się do tego, iż żadnych sądów, włącznie z prezentowanymi przez niego, nie można uznać za prawdziwe, bo nasze myślenie, podejmowanie decyzji i nawet nasze „ja” są czystą fikcją (ubocznym efektem ewolucji, utrudniającym, a nie ułatwiającym przetrwanie). To twierdzenia samoobalające się: jeśli wszystkie poglądy mają charakter fikcji, to nie ma powodu, by przyjmować to, co głosi sam Harari. Jak słusznie zauważył Chesterton, ten, kto twierdzi, że jego myśl jest przypadkowym produktem ukształtowanej przez ewolucję biochemii mózgu, dyskredytuje wszystkie własne myśli.

***

Harari rozważa w Homo deus różne koncepcje szczęścia, by ostatecznie unieważnić samą jego ideę, sprowadzając szczęście do doznań cielesnych:

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się