Problemy ze snem zaczęły się 8 października 2018 r. o 8.17. Pił poranną kawę. Wziął telefon i puknął palcem w ikonkę „New York Times’a”.
Międzyrządowy Panel do spraw Zmian Klimatu ogłosił raport – przeczytał Rost. – Do 2030 r. musimy zredukować emisje gazów cieplarnianych o 45%, do 2050 trzeba je wyzerować. Jeśli to się nie stanie, klimat wpadnie w sekwencję zmian, których nie zdołamy zatrzymać. Życie w wielu miejscach na Ziemi stanie się niemożliwe dla miliardów ludzi”
Poniżej jeden z ekspertów tłumaczył: „Nie tylko zabraknie nam jedzenia, ale nawet możliwości godnego pochówku ofiar. To wszystko może się wydarzyć jeszcze w XXI w.”.
*
Kajetan kręci się w łóżku z boku na bok, usypia dopiero w środku nocy, a i tak czasem śnią mu się straszne rzeczy.
Jego sny to filmy katastroficzne, których bohaterowie biegają po znajomych mu ulicach.
Na jawie nie jest dużo lepiej. Kajetan, siedząc w kawiarni nad codzienną gazetą, łapie się na prowadzeniu cynicznych kalkulacji. Czy Katastrofa uderzy w niego i jego żonę? W ich syna? A może dopiero we wnuki? Rost ma 37 lat, nigdy wcześniej nie myślał o wnukach, przecież dopiero niedawno został ojcem.
Czy jego syn zdecyduje się sprowadzić na świat dzieci, widząc już, co się z tym światem dzieje?
(Kajetan uświadamia sobie samousprawiedliwiający się mechanizm tej refleksji – bo przecież lepiej wierzyć, że on sam nie wiedział, że przeczytał o tym dopiero 8 października 2018 r. przy porannej kawie. A to przecież bzdura. On po prostu dopiero tego dnia przejrzał na oczy).
*
Czasami Rostowi udaje się o tym na chwilę zapomnieć. Potem jednak zawiesza się nad pojedynczym zdaniem, słowem albo obrazem. Jak tego wieczora, gdy układali się do snu i czytał synowi o nowych przygodach Kubusia Puchatka. Był tam fragment o słotliwej jesieni. W głowie Kajetana zaczęła się szamotać obawa, czy za 10 albo 20 lat słota nie będzie już pojęciem należącym do przeszłości.
– Tata, czytaj – szepnął malec.
Doczytał do końca. Chłopiec zasnął. Kajetan już nie umiał.
*
Świadomość kroczącej Katastrofy sprawiła, że Rost postanowił zmienić swoje życie.
Zrezygnował z jedzenia mięsa. Przyszło mu to bez trudu.
Nie lata już samolotem.
Odmawia używania woreczków foliowych i jednorazowych kubków. Kupił płócienną torbę, termiczny kubek i butelkę na kranówkę.Dzień później przeczytał, że produkcja płóciennych toreb, termicznych kubków i butelek na kranówkę przyspiesza zagładę planety. I awokado też.
*
Któregoś dnia Rost, przechodząc obok księgarni, zobaczył plakat: „Chronos, kairos, aion – greckie rozumienie czasu”. Zajrzał do środka. Brodaty filozof tłumaczył:
– Kairos – „ten oto”, „ten właściwy” czas, odpowiedni moment do działania, stworzony przez okazję i niepowtarzalne, przemijające okoliczności. Kairos będzie zatem oznaczał krytyczny, decydujący moment, chwilę jedyną spośród wielu, chwilę doskonałą, dramatyczny, zawiązany na mgnienie oka splot okoliczności, losu i gotowości do działania.
Kairos – Kajetan uśmiechnął się pod nosem. Tak właśnie na niego mówili w liceum. Oczywiście wtedy, gdy ze względu na problemy z cerą nie był dla nich po prostu Krostem.
Kupił książkę. W domu przeczytał, zakreślił kilkadziesiąt cytatów, jeden zaznaczył na czerwono: „Wojny wybuchną, planeta się ogrzeje, gatunki wymrą, jednak to, jak wiele wojen, o ile stopni i które gatunki uda się ocalić, zależy od tego, czy podejmiemy jakieś działania. Przyszłość pogrążona jest w mroku, mroku zarówno łona, jak i grobu” (R. Solnit, Nadzieja w mroku, tłum. A. Dzierzgowska, S. Królak, Kraków 2019, s. 37).
Kajetan wyjął czarny notes i zapisał cytat. Pod spodem dopisał:
„Na razie nie dzieje się nic, z czym ja – zamożny mieszkaniec dużego europejskiego miasta – nie mógłbym sobie poradzić. Żadna z klęsk nie dotyczy mnie bezpośrednio. Nasz domowy budżet znosi bez problemu wyższe ceny żywności, zniesie też pewnie na razie podwyżkę cen prądu. Jeśli w najbliższych latach nie dojdzie do zupełnie niekontrolowanego załamania rynków, hiperinflacji i tym podobnych perturbacji, byt mojej rodziny wydaje się niezagrożony. Mamy oszczędności. Żyjemy stabilnie i wygodnie…”.
(Pisząc to, Kajetan Rost nie miał świadomości, że zaczyna tworzyć dziennik. Wiele lat później, gdy Katastrofa nabierze rozpędu i skali, na pierwszej stronie tego notesu Kajetan dopisze tytuł: „Dziennik Kairosu”).
„Największą ceną, jaką dziś płacę za katastrofę, jest jedynie to, że patrząc na śpiącego syna, czuję obezwładniający strach. Mógłbym przestać pochylać się nad łóżeczkiem, odwrócić się i ono by tam było. Zło jest przyczajone w nieustępliwie kroczącej przyszłości. Dotykalne, na wyciągnięcie ręki.
W skali globalnej to bardzo komfortowa sytuacja. Czuć tylko ten strach”.