fbpx
fot. Marcin Denisiuk
ks. Grzegorz Strzelczyk, Jerzy Vetulani październik 2015

Czy biologia pozbawiła nas wolnej woli?

Gdy XX-wieczne badania neurologiczne dowiodły, że decyzja podjęcia działania zapada w mózgu wcześniej, niż dowiaduje się o niej nasza świadomość, zachwiało to dotychczasową wizją świata, w którym człowiek dzięki wolnej woli jest w pełni odpowiedzialny za swoje wybory. Spowodowało to popłoch u moralistów, nie tylko katolickich

Artykuł z numeru

Po feminizmie

Po feminizmie

Grzegorz Strzelczyk: Biblijny opis stworzenia, prócz wyrażenia tego, że cała rzeczywistość, którą znamy istnieje dzięki Bogu, natychmiast stawia nas przed problemem wolności. Człowiek staje wobec Boga jako istota wolna, zdolna do podejmowania autonomicznych decyzji. To jedno z głównych znaczeń historii o drzewie życia. Całe późniejsze dzieje człowieka opowiedziane są zresztą z takiej perspektywy: na skutek wolnego ludzkiego wyboru historia staje się dziejami zbawienia, w których Bóg usiłuje na nowo dotrzeć do człowieka.

Jerzy Vetulani: Tylko jeśli Pan Bóg wie wszystko, to gdzie jest moja wolna wola? Moim zdaniem obiektywnej wolnej woli nie ma. To pojęcie, które siedzi w nas. Gdy ktoś mnie pyta, czy jest Bóg, to co jako neurobiolog mogę odpowiedzieć? Mówię, że tak, istnieje w naszej głowie, bo człowiek jest gatunkiem religijnym. Jeśli nie ma tam Boga, to zawsze jest jakiś substytut – śmieszny lub wyrafinowany. Nie mam żadnej metody sprawdzania, czy Bóg istnieje poza naszą głową. I wobec tego tym się już jako naukowiec nie interesuję. Natomiast jeżeli chodzi o sprawy takie, jak wolna wola, moralność, uczucia, to mają one bardzo silny podkład neurobiologiczny. Wiemy, jak to mniej więcej wygląda, i potrafimy tym manipulować. Dla ludzi, którzy uważają, że osobowość funkcjonuje niezależnie od mózgu, że jest jakaś dusza od niego oddzielona, kłopot polega na tym, że np. człowie kowi po wylewie zmienia się charakter, temperament…

…osobowość.

Psychiatria to leczenie chorób duszy, ale jest pytanie, jak ta dusza ma się do mózgu. Jeżeli wystarczy, że pojawią się jakieś kłopoty z połączeniami neuronów i w następstwie tego zdarzenia nagle stajemy się np. obsesyjnym mordercą, pedofilem albo kompletnie zimnym psychopatą, to jak mówić o niezależnej osobowości, o niezależnej od mózgu duszy?

Zgadza się. Teologia chrześcijańska mocno mierzy się z tą kwestią – z wyjściem poza tradycyjną antropologię, która czasem w sposób wręcz separujący rozdzielała wymiar duchowy od materialnego. Generuje to w samej teologii mnóstwo napięć, dlatego że wygodniej byłoby mieć duszę osobną.

Oczywiście.

Wtedy w moralności można by zupełnie abstrahować od biologii.

Co boskie – Bogu, co cesarskie – cesarzowi. Co cielesne – ciału, prawda?

Dokładnie.

Co diabła – diabłu.

Dzięki nauce dowiadujemy się, że ta separacja jest niemożliwa. Jednak z chrześcijańskiego punktu widzenia co innego wydaje się niezwykle interesujące: podejścia religijne różnią się w kwestii wolności, a przyznawana jej ranga zależy od wyznania. W chrześcijaństwie wolność jest kluczowa. Bo przecież ono jest opowieścią o tym, czego przez Chrystusa Bóg dokonał dla nas. Po to, by nas wyrwać z grzechu i ocalić przed jego ostatecznymi konsekwencjami. A przecież idea grzechu jest skorelowana z wolnością: tylko wolny akt może być grzechem…

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się