fbpx
Marcin Polak luty 2010

Kapłan, błazen i wojownik – trzy wcielenia filozofa

Filozofowanie nie pozostawia świętych ksiąg, lecz sprawozdania z przebiegu potyczki o rozjaśnienie prawdy. Podczas gdy filozof toczy myślowy bój, kapłan przekracza myśl w wierze, natomiast błazen przekracza ją w szyderstwie, retoryce i estetycznym uwodzeniu.

Artykuł z numeru

Nieobecność Kołakowskiego

Leszek Kołakowski w eseju Kapłan i błazen, który jest dla mojego artykułu główną inspiracją,  wprowadził fundamentalne rozróżnienie odnoszące się do dwóch stylów myślenia. W roku powstania tekstu (1959) Kołakowski prezentował już wysoce krytyczne nastawienie względem komunizmu oraz własnego weń zaangażowania z czasów młodości. Kilka lat później świadomość krytyczna doprowadziła go do konfliktu z ówczesnymi władzami, w efekcie czego został objęty zakazem druku i usunięty z Uniwersytetu Warszawskiego. W 1968 roku został zmuszony do wyjazdu z Polski. Tyle faktografii. Celem, który sobie tutaj stawiam, nie jest rekonstrukcja biografii filozofa, ale poszukiwanie – w oparciu o jego teksty (czy może raczej w zderzeniu z nimi) –istoty filozofowania.

Wspomniany esej wywarł przemożny wpływ na życie intelektualne w swojej epoce. Adam Zagajewski pisał o nim:

Był to tekst łapczywie studiowany w Warszawie i w Pradze, w Sofii i w Moskwie, prawdopodobnie także w Berlinie Wschodnim. Błyskotliwy i głęboki, przynosił obietnicę innej perspektywy. Przypominał o wszechobecności, choćby w bardzo współczesnym przebraniu, tradycji teologicznych. Dogmatowi hieratycznego kapłana przeciwstawiał – każdy inteligentniejszy czytelnik wiedział, iż ma do czynienia z namiętną krytyką stalinizmu – postawę błazna, błyskotliwego, zmiennego jak Proteusz, wyśmiewającego skamieniałą cywilizację zbudowaną na doktrynie. Tekst ten, który czytany dzisiaj, zachowuje niebywałą siłę argumentacji, zachowuje swą świeżość, był oryginalnym wkładem do zasadniczej krytyki cywilizacji komunizmu[1].

Zgodnie z powyższym kapłan byłby więc symbolem dwojakim: teologicznego prądu w tradycji intelektualnej oraz, dla „inteligentniejszych”, stalinowskiej ideologii. Odnośnie do tego drugiego sposobu odczytywania kapłaństwa, warto też przywołać uwagę Zbigniewa Mentzla zamieszczoną w jego przedmowie do zbioru zawierającego wspomniany esej (Pochwała niekonsekwencji):

W latach 1955–68 większość tekstów zamieszczonych w niniejszych trzech tomach – nie tylko prace na tematy polityczne albo „ideologiczne” – odczytywano z perspektywy doraźnych konfliktów, w jakie pisarstwo Kołakowskiego od początku było uwikłane; konfliktów między Kościołem katolickim i komunistyczną partią w Polsce, a także konfliktów wewnątrz tego Kościoła i wewnątrz tej partii (…). Dzisiaj taki styl lektury nastawionej niemal wyłącznie na ukryte podteksty, szyfry i aluzje wydaje się historycznie przebrzmiały. I dzisiaj wszakże nie zawsze potrafimy pamiętać, że instrumentalne powołania filozoficznych idei nie mogą ich sensu wyczerpać, że „logika myśli jest inna niż logika interesu”, nawet wówczas, kiedy – jak w przypadku filozofowania Kołakowskiego – mamy do czynienia z myślą wyrastającą nie z bezinteresownego natchnienia metafizycznego, ale z potrzeby reagowania na rzeczywistość bieżącą[2].

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się