fbpx
Paulina Małochleb grudzień 2016

Wojna na kobiecym ciele

Sofi Oksanen to autorka, która powoli staje się w Polsce coraz głośniejsza – wiosną 2015 r. ukazała się jej druga powieść Gdy zniknęły gołębie, w czerwcu tego samego roku gościła na Big Book Festival w Warszawie.

Artykuł z numeru

Przepis na głód

Przepis na głód

Nie sposób kupić jej pierwszą książkę, zatytułowaną Oczyszczenie – nie ma jej w oficjalnej dystrybucji, nie ma w antykwariatach ani na aukcjach internetowych. Urodzona w 1977 r., opublikowała pięć powieści, za które otrzymała wiele prestiżowych nagród. Wywodzi się z rodziny o estońsko-fińskich korzeniach, jako swój temat wybrała jednak przede wszystkim historię estońską, która staje się u niej pretekstem do opowiadania o zbiorowym losie, o tym, co spotykało Estonię w czasie wojny, komunizmu i bolesnego wyzwolenia w latach 90.

Dla czytelnika polskiego perspektywa Finko-Estonki, paradoksalnie, wydaje się naturalna, bliska. Oksanen odwołuje się do II wojny światowej, do doświadczeń małego narodu, który ulec musi dominacji Związku Radzieckiego – Polakom łatwo się zatem utożsamić z losami jej bohaterów. Wydaje się, że czytamy o sobie: walka partyzantów z komunistami w latach 40., czyszczenie podziemia, umacnianie władzy ludowej i wiodąca rola towarzyszy z ZSRR w Estonii przebiegały podobnie jak w Polsce. Jednocześnie autorka opowiada o świecie wojennym zupełnie nam obcym: zanim nastało w Estonii panowanie komunistów, silne były wpływy nazistów, spora część społeczeństwa popierała też wojnę Hitlera, widziała siebie jako nadludzi, wyraźnie odróżniając się od żydowskich i słowiańskich obywateli. Takich doświadczeń Polacy w latach 40. nie mieli, a jak pokazuje wyraźnie Oksanen, los wspólnoty kuszonej przez dwa totalitaryzmy, zbyt słabej politycznie, by móc podjąć walkę, jest losem wybitnie demoralizującym, konstruującym dylematy trudne do pojęcia dla kogoś spoza żelaznej kurtyny.

*

Oksanen nie chce jednak być ani pisarką narodową, ani eksportową. klucz polityczny nie jest dla niej najważniejszy, choć obsesyjnie w kolejnych tekstach wraca ona do podległości estońskiej wobec nazistów i komunistów. To, co wydaje się dla jej pisarstwa najbardziej istotne, to starcie żeńsko-męskie na tle wydarzeń historycznych. Doświadczenie czytelnicze podpowiada nam, że pisanie o wojnie, nawet w duchu pacyfistycznym, nie jest ani łatwe artystycznie, ani proste moralnie. Każda reprezentacja wojennej przemocy, każda próba kompromitacji wojny jako pasma zdarzeń bezsensowych, biologicznego wyniszczenia stanowi przecież w jakiś przewrotny sposób apologię owej przemocy, daje czytelnikowi wstydliwą przyjemność obcowania z nią. Ryszard Koziołek w eseju o Sońce Karpowicza wylicza autorów, którzy pomimo krytycznego stosunku do wojny nie uniknęli jednocześnie jej mitologizacji, nadawania jej sensu, jakiegoś głębszego (choć negatywnego) znaczenia: Remarque, Trakl, Żeromski, Wittlin, Littell. Nie jest to jednak prawidłowość, której nie udaje się przezwyciężyć, wystarczy przecież do tego równania Koziołka dodać pisarki – ani u Sofi Oksanen, ani u Swietłany Aleksiejewicz nie znajdziemy tego krytyczno-fascynującego splotu w opowieści wojennej. Zmiana optyki z męskiej na kobiecą przekształca zupełnie sensy wypełniające opowieści wojenne. Każda z nich przesuwa punkt ciężkości z mężczyzny na kobietę, pokazuje wojnę jako szereg czynności absurdalnych, mężczyzn zaś jako głupców, którzy dają się uwodzić ideologii. U Oksanen w tę męską wojnę kobiety zostają uwikłane nie z własnej woli, lecz z powodu męskiej decyzji.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się