fbpx
fot. Jan Morek/PAP
Roman Husarski lipiec-sierpień 2018

Pod batutą Pjongjangu

Największą sztuczką Pjongjangu, ukrywającą prawdziwe cele Korei Północnej, okazuje się dżucze. Ta sztandarowa ideologia Kim Ir Sena została wykreowana przede wszystkim na potrzeby zewnętrznego świata i w samej Korei nigdy nie odgrywała wiodącej roli.

Artykuł z numeru

Mapy objaśniają mi świat

Mapy objaśniają mi świat

Kim Young-Hwan długo wyczekiwał spotkania ze swoim mistrzem, prezydentem Korei Północnej Kim Ir Senem. Republika Korei, gdzie mieszkał, przechodziła z rąk do rąk wojskowych despotów według niego płaszczących się przed amerykańskimi imperialistami, których armia od 1945 r. stacjonowała w kraju. Całe lata 80. poświęcił rewolucji i propagowaniu dżucze, filozofii stworzonej przez lidera Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej (KRLD), która podkreślała nieograniczone możliwości twórcze człowieka i miała być innowacyjnym rozwinięciem marksizmu. Wierzył, że po drugiej stronie granicy Koreańczycy żyją w kraju powszechnej równości i szczęśliwości. Za swoją działalność był bity, więziony i torturowany, co tylko umocniło w nim przekonanie o słuszności własnych poglądów. Jego poczynania nie umknęły uwadze Pjongjangu. Z pomocą północnokoreańskich agentów w 1991 r. został przetransportowany do stolicy Korei Północnej na prywatną audiencję z liderem kraju. Początkowe momenty ekscytacji w trakcie wielogodzinnych spotkań zaczęły ustępować rozczarowaniu. Pod koniec swojego pobytu był już pewny, że choć Kim Ir Sen jest elokwentnym mówcą, to nie ma pojęcia ani o marksizmie, ani o ideologii, którą rzekomo stworzył. Dziś Kim Young-hwan jest jednym z najgłośniejszych na Półwyspie Koreańskim przeciwników reżimu i musi się ukrywać, ponieważ kraj, który kiedyś kochał, pragnie jego śmierci. Jednak nie on pierwszy uległ zwodniczej retoryce Korei Północnej. Jak pokazuje historia, wielu uwierzyło w kłamstwa Pjongjangu.

 

Czarne Pantery kochają dżucze

Popularność ideologii Korei Północnej wśród rozczarowanych wojskową dyktaturą Koreańczyków z Południa nikogo nie zdziwi, ale z pewnością wielu będzie zaskoczonych jej sukcesem w innych rejonach świata. Myśl dżucze, choć nigdy nie dorównała sukcesem chińskiemu maoizmowi, na początku lat 70. przeżywała szczyt popularności. Efekt wzmocniła nowa, nastawiona na zewnętrzny świat polityka Pjongjangu, w której podkreślano sukces własnego systemu politycznego i zdobytą dzięki niemu niezależność. W 1975 r. Korea Północna dołączyła do Ruchu Państw Niezaangażowanych, organizacji założonej w 1961 r. w Belgradzie, której członkowie próbowali uniknąć uzależnienia się od mocarstw w okresie zimnej wojny. W przypadku funkcjonującej dzięki pomocy bloku wschodniego KRLD niezależność ta był fikcją, jednak służyła wizerunkowi kraju. Kim Ir Sen promował się jako lider Trzeciego Świata, który potrafił oprzeć się imperialistom, czyli Ameryce. Odniósł przy tym niemały sukces. Jego ideologia zdobyła popularność wśród ruchów antykolonialnych w Afryce, Ameryce Południowej, a nawet w Azji. Uwielbienie to przyjmowało czasem płomienne formy. Jak pisał pewien mauretański komunista: „Dżucze to może być koreańskie słowo, / Lecz jest ono na ustach mas całego świata! / Jak pochodnia rewolucji / Dżucze, dżucze, dżucze!”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się