fbpx
fot. Michał Łepecki/Agencja Gazeta
Bartłomiej Dobroczyński maj 2018

Eros nie mieszka w Polsce

Pleban, powstaniec i Matka Polka, dziedzic i chłopi – to nie jest konstelacja, w której mogłaby się ukształtować jakaś ars amandi, filozofia erotyki, refleksja nad sferą zmysłową.

Artykuł z numeru

Bosko i przykładnie. Seks i religia

Bosko i przykładnie. Seks i religia

Eros nie mieszka w Polsce. Nie mamy tradycji literatury zmysłowej, radosnej, frywolnej – nie znajdziemy w przeszłości polskiego Dekameronu. Nie mamy też – tym bardziej – prozy libertyńskiej, filozofii seksualności na miarę markiza de Sade’a czy Sacher-Masocha. Seks nie może być u nas – jak np. w Chwili ulotnej Vivant-Denona – czymś lekkim, zwiewnym, przyjemnym. Trudno znaleźć w naszej literaturze przykłady seksualności pozytywnej, niepodszytej egoizmem, pożeraniem się, zatracaniem, strachem. Eros – rozumiany po platońsku, szeroko, nie tylko jako seksualność, lecz jako radość, zabawa, gra, bezinteresowna uciecha – jest u nas od lat na banicji. Trawestując tytuł słynnej książki Deleuze’a i Guattariego – Polska to anty-Eros.

Katolicyzm, rozbiory, folwark

Taki niechętny, podejrzliwy, a niekiedy wręcz wrogi stosunek do seksualności nie wziął się u nas znikąd. Na jego kształt miały wpływ kwestie kulturowe i obyczajowe, będące efektem skomplikowanych dziejów naszego kraju na przestrzeni paru ostatnich stuleci. Wśród nich na czoło wysuwają się, ujmując rzecz szkicowo, specyficznie polska wersja paternalistycznego katolicyzmu, zabory i ponadstuletni brak własnej państwowości, folwarczność i zaściankowość rodzimej kultury, a wreszcie nierozwiązane do dzisiaj sprzeczności oraz konflikty związane z licznymi podziałami etnicznymi i klasowymi, zwłaszcza z mrocznym dziedzictwem pańszczyzny. Niestety, wiele wskazuje na to, że mimo odmiennych realiów historycznych i upływu czasu te dawno temu wypracowane „wzorce” kulturowe nadal mają się dobrze. Zostały bowiem skutecznie i na trwałe uwewnętrznione w zbiorowym imaginarium, dzięki czemu stale i z ukrycia oddziałują na nasze życie indywidualne i publiczne, produkując w efekcie ambiwalentny lub niechętny Erosowi klimat afektywno-intelektualny, który z okrutną logiką ujawnia się w codzienności Polaków.

Jedną z ważniejszych ran zadała Erosowi w Polsce kontrreformacja, która nie tylko skutecznie zahamowała wszelkie nowinki teologiczne czy społeczne, ale też uformowała stabilny i jednolity obraz polskiej religijności.

W tej nadal żywej, wręcz dominującej na naszych ziemiach, ludowej i kolektywistycznej wersji katolicyzmu nie dąży się do upodmiotowienia jednostki, w przeciwieństwie choćby do protestantyzmu, który pozostawiał do decyzji poszczególnych wiernych i ich sumienia np. kwestie antykoncepcji, aborcji czy przedmałżeńskiej aktywności seksualnej.

Nadal zatem musimy się upewnić, czy nasza przyjemność jest dozwolona, zanim się jej oddamy. Chociaż Ewangelia niemal nie zajmuje się seksem, to od św. Augustyna poczynając, trudno znaleźć w chrześcijaństwie świadectwa jakiejkolwiek afirmacji erotyzmu. Wręcz przeciwnie: tradycję tę współtworzyły w dużym stopniu – i w jakimś stopniu współtworzą do dzisiaj – podejrzliwość, jeśli nie wręcz niechęć wobec seksualności, nieustanne indukowanie poczucia winy i kontrola instytucji nad jednostkami.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się