fbpx
Fryderyk Hunia Grudzień 2013

Dialog religii – niemożliwa konieczność?

Do wcale nie tak rzadkich należy dziś widok mnichów chrześcijańskich siedzących razem z mnichami buddyjskimi w pozycji medytacyjnej i w milczeniu próbujących wejść w komunię z Misterium – i żadna strona nie ma odczucia, że zdradza w ten sposób własną religię.

Artykuł z numeru

Narodziny: scenariusz i reżyseria

Narodziny: scenariusz i reżyseria

Zapytałem raz znanego krakowianina, wybitnego tłumacza i znawcę buddyzmu Ireneusza Kanię, jak zapatruje się na problem dialogu międzyreligijnego (miałem na myśli szczególnie dialog chrześcijaństwa z hinduizmem i buddyzmem), i w odpowiedzi usłyszałem: „Tam gdzie jest on konieczny, jest niemożliwy, a tam gdzie jest możliwy, jest niekonieczny”. Olśniła mnie wtedy celność i elegancja tej konstatacji. W nader klarownej formule udało mu się bowiem wyodrębnić dwie płaszczyzny dialogu, z jakim mamy dziś do czynienia. Na jednej z nich jest on rzeczywistością, a na drugiej wciąż tylko teoretycznym postulatem, jedynie pobożnym życzeniem.

Choć z jednej strony nie ulega wątpliwości, iż formuła ta jest ze wszech miar trafna, to z drugiej – trudno pogodzić się z jej wysoce pesymistyczną wymową. Chciałbym wierzyć, że stanowi ona prawdziwą konkluzję jedynie w odniesieniu do dotychczasowej fazy rzeczonego dialogu, który na dobrą sprawę wciąż przecież jest na początku swej drogi.

Gdzie dialog międzyreligijny jest dziś najbardziej konieczny – choć niemożliwy? A gdzie jest możliwy, choć niekonieczny? Spróbujemy popatrzeć na te pytania w świetle tego, co na temat dialogu międzyreligijnego pisze zmarły niedawno wybitny filozof religii i teolog Raimon Panikkar.

Wiara i wierzenia

Istotne tu będzie przede wszystkim jego rozróżnienie między wiarą (ang. faith) i wierzeniem (ang. belief). Wiara oznacza dlań egzystencjalną otwartość i jako taka stanowi konstytutywny wymiar człowieka. Polega ona na związaniu mnie (por. łac. religare) z transcendencją, z rzeczywistością pozadoczesną. Wierzenia (formuły wiary) mają do czynienia z tym, jak ja tę wiarę, która jest nieprzetłumaczalna na ludzkie słowa, próbuję mimo to artykułować w słowach, pojęciach, symbolach, dogmatach itd. – ponieważ żyję w określonym czasie i przestrzeni. Transcendentalny akt wiary przekracza z jednej strony wszelkie możliwe sformułowania, z drugiej natomiast – umożliwia je. Wierzenia są jedynie manifestacjami, szczegółowymi przykładami mistycznego aktu wiary, który w ludzkim słowie może być wyrażony tylko w sposób niedoskonały. Co się dzieje z tym rozróżnieniem z chwilą, gdy jakaś religia odcina się od dialogu? Pisze Panikkar: „W chwili gdy dialog ustaje, a ludzie żyją we wzajemnej izolacji, wiara nieuchronnie identyfikuje się z wierzeniem i jest pożywką dla ekskluzywizmu, ze wszystkimi tego rezultatami, z którymi oswoiła nas tak boleśnie historia, szczególnie zaś historia religii”.

Językowe sformułowania wiary krystalizują się z czasem w to, co nazywamy doktryną religijną. W sytuacji gdy jakieś wierzenie popada w kryzys, w świadomości tych, którzy tego rozróżnienia nie uwzględniają, dochodzi niechybnie do utożsamienia tegoż kryzysu z kryzysem wiary, co powoduje ich nieprzejednaną postawę wobec wszelkich zmian. Jest oczywiste, iż dla tak myślących ludzi każda krytyka wierzenia – nieważne, czy pochodzi ona z zewnątrz czy od wewnątrz – jest nieodmiennie odczytywana jako zamach na wiarę.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się