fbpx
Janina Ochojska-Okońska luty 2011

Gdyby Ciol mogła chodzić do szkoły…

Szkoła Ducuum mieści się w dwóch budynkach: w murowanym są dwie klasy, dwie następne w zbudowanym z trzciny. Uczy się tu około 150 dzieci. W klasach nie ma podłóg, ławki są tylko w murowanym budynku, na ścianie wisi obdrapana tablica – to całe wyposażenie. Dzieci przychodzą z reklamówką z logo UNICEF-u, w której mają cienki zeszyt i ołówek. Żadne dziecko nie ma podręczników. Za to mają duże ambicje i wielkie marzenia.

Artykuł z numeru

Europa a turecki eksperyment

„Szkoła jest światłem świata” – te słowa słyszę od piętnastoletniej Ciol, z którą rozmawiam, stojąc przed jej tukulem (domem z gliny i trzciny) w wiosce Guan Chat w południowym Sudanie. Największym marzeniem Ciol była szkoła: chciała nauczyć się czytać i pisać, dowiedzieć się czegoś o świecie. Trwająca dwadzieścia jeden lat wojna[1] w południowym Sudanie uniemożliwiła spełnienie tego marzenia i zmieniła jej życie. Ciol urodziła się długo przed końcem konfliktu, dlatego nigdy nie chodziła do szkoły. Niestety, teraz jest już na to za „stara”, rodzice niebawem będą chcieli ją wydać za mąż. Poza tym ma tyle obowiązków w domu, że nie miałaby czasu, żeby się uczyć. Jej ojciec jest wojskowym w Ludowej Armii Wyzwolenia Sudanu[2] w Dżubie (stolicy południowego Sudanu), a matka pojechała do niego, żeby się nim „opiekować”, to znaczy gotować, sprzątać, nosić wodę etc. Na Południu takie czynności przynoszą mężczyznom ujmę. Dlatego Ciol, jako najstarsza, opiekuje się teraz pięciorgiem swojego rodzeństwa. Jej życie jest ciężkie. Musi zdobywać jedzenie, gotować, zmywać, sprzątać, dbać o młodsze dzieci, przynosić wodę razem z rodzeństwem (zajmuje to o wiele mniej czasu, od kiedy Polska Akcja Humanitarna wybudowała tutaj studnię). Dziś rano jedli placki z sorgo – to ich najczęstsze pożywienie. Ciol nie dojada i często jest głodna. Marzy o tym, żeby kiedyś najeść się do syta. Wszyscy czekają na porę deszczową, kiedy krowy wrócą z pastwisk i będzie trochę mleka. Swoje życie w okresie suszy Ciol porównuje do życia zwierząt, które szukają czegokolwiek, co nadaje się do zjedzenia. Jak będzie mleko, to sprzedadzą je i będzie można kupić ryż, który jest ulubionym pożywieniem, bardzo jednak drogim.

Ciol opowiada mi o ciężkim życiu kobiety w Sudanie i o tym, że na razie, dopóki nie zmieni się sposób myślenia mężczyzn i stosunek do kobiet, nie mają one szans na większe zmiany. Dzisiaj mężczyzna może zbić kobietę za byle co. Gdyby kobiety były wykształcone, ich życie na pewno byłoby inne. Gdyby Ciol mogła chodzić do szkoły, w przyszłości zostałaby ministrem i zajęłaby się poprawą życia kobiet w południowym Sudanie.

Szansę na naukę ma dziesięcioletnia Rachel Ajah, która chodzi dopiero do pierwszej klasy. Wcześniej, zamiast do szkoły, chodziła po wodę do rzeki odległej o ponad dwie godziny drogi. Teraz do nowej studni ma dwadzieścia minut. Przynosi wodę rano, przed pójściem do szkoły, potem jeszcze dwa razy: po powrocie ze szkoły i wieczorem. Rachel Ajah bardzo lubi zdobywać wiedzę, a jej ulubionym przedmiotem jest matematyka, której uczy Martin Ghai Akoy. Martin jest nauczycielem wolontariuszem w szkole Ducuum koło Bor, choć sam uczy się jeszcze w ostatniej klasie szkoły średniej. Po jej ukończeniu chciałby studiować na uniwersytecie w Dżubie i zdobyć kwalifikacje księgowego. To teraz dobry zawód, a Martin musi pomagać swojej mamie i rodzeństwu. Martin jest chrześcijaninem, należy do Kościoła episkopalnego i uważa, że każdy chrześcijanin powinien spełniać dobre uczynki. Dlatego uczy bezpłatnie w szkole, która powstała z prywatnej inicjatywy nauczyciela Thon Mathayo Kucha, po to, żeby dzieci mieszkające w okolicy miały do szkoły kilkanaście minut i nie musiały chodzić pięć mil do Bor. W budowie szkoły pomogła rodzina Thona, która jest w Stanach (są uchodźcami). Zebrali około tysiąca dolarów, trochę dołożyli różni znajomi Sudańczycy, którzy wyemigrowali do krajów europejskich, i za te pieniądze Thon rozpoczął budowę. Trochę pieniędzy zebrał wśród rodziców, którym zależało, żeby dzieci miały bliżej do szkoły. Thon nie ma pieniędzy na pensje dla nauczycieli, może polegać tylko na wolontariuszach. Sam uczy angielskiego i religii.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się