fbpx
Henryk Siewierski luty 2007

Polski kształt spotkania z Innym

Może jednak zrodzić się pytanie, na ile rzeczywiście można mówić tu o „zetknięciu z inną cywilizacją”, na ile zaś jest ona naszą własną, choć nierzadko przychodziło nam zajmować jej obrzeża.

Artykuł z numeru

Duchowy atlas świata

Domykające poświęcony problematyce tożsamości tryptyk Aleksandra Fiuta, Spotkania z innym[1] powstały z rozmyślań nad Jądrem ciemności Josepha Conrada, czytanym jako przypowieść o spotkaniu z Innym. Wychodząc od takiej paraboli, Autor przemierza terytoria spotkań nie tylko w stylu Buberowskiego „życia w dialogu”, ale też te mroczne dziedziny, gdzie spotkanie zazębia się z wolą dominacji, czasem obojętnością, pogardą i przemocą, starciem obcych i często wrogich sobie sił. I nie szuka daleko, w polskiej literaturze współczesnej znajduje dosyć materiału, który na różne sposoby uzmysławia aktualność Conradowskiej paraboli, jak też uzasadnia testowanie narzędzi interkulturowej i postkolonialnej krytyki na tym właśnie, nie przywykłym jeszcze do takich metodologicznych harców terytorium.

Conrad, syn zesłańca, ofiary kolonizacji, a równocześnie obywatel byłego mocarstwa kolonialnego w Europie Środkowej, patronuje próbie odtworzenia „polskiego dyskursu kolonialnego”, demaskacji negatywnych stron polonizacji, wniknięcia w racje dążącego do suwerenności Innego.

Upominając się za Clare Cavanagh o włączenie Drugiego Świata Europy Środkowej w obręb badań krytyki postkolonialnej, Aleksander Fiut dostrzega zarazem niebezpieczeństwo utrwalania w odnowionym kostiumie metodologicznym martyrologicznych stereotypów i jako antidotum proponuje „radykalne odwrócenie perspektyw”, czyli postawienie pytania o „formy kulturowej – i nie tylko – polskiej dominacji na rozciągających się od Bałtyku po Morze Czarne obszarach dawnej Rzeczypospolitej” (s. 33). Utrwalony w „małych narracjach” odmienny od polskiego punkt widzenia oraz fabularne ucieleśnienia formy i maski polonocentryzmu powinny stać się, zdaniem Autora, przedmiotem polskich badań, choćby po to, by zrozumieć „jak dalece w nasz, tak bliski sercu, tak hołubiony przez literaturę >>raj<< wkradł się cichaczem wąż wzajemnej nieufności i obłudy, oraz dlaczego smołę w ukraińskim >>piekle<< nadal i uparcie warzą tyleż Ukraińcy, co Polacy” (s. 38). W tym celu proponuje on radykalną zmianę języka opisu literatury poświęconej Kresom, wyodrębniając szereg obecnych w niej dyskursów, takich jak dyskurs genealogiczny, dyskurs symbiozy, dyskurs oblężonej twierdzy czy dyskurs katastroficzny.

Na pierwszy ogień idzie uznawany za miłośnika Ukrainy Jarosław Iwaszkiewicz. Jego portret Ukraińca i obraz Ukrainy wypadają jednak zbyt blado, nie potwierdzają wielkiego zamiłowania, rozczarować muszą każdego, kto spodziewałby się tu świadectwa wyjścia ku Innemu, otwarcia na jego mowę i inne znaki jego świata. Uderza jednowymiarowość, schematyczność i drugorzędność ukraińskich bohaterów, eufemizm rządzący obrazami konfliktu polsko-ukraińskiego, schematyczność wyobrażenia stosunków narodowościowych i społecznych oraz gra stereotypami bez próby ich przełamania. Od świata ukraińskiego oddziela Iwaszkiewicza – pisze Fiut – jakaś niewidoczna szyba: „Spoza poprawnych, a nawet przyjaznych stosunków prześwitują, z jednej strony, poczucie kulturowej wyższości i mniej lub bardziej ostentacyjnie manifestowana pogarda, z drugiej – świadomość krzywdy społecznej i tajona chęć zemsty” (s. 61). Dominuje poczucie obcości, które Iwaszkiewicz stara się usunąć, kultywując m.in. utopię wspólnoty kulturowej osadzoną w wyidealizowanej wizji kraju lat dziecinnych, jednakże za cenę zapoznania autonomiczności i swoistości kultury ukraińskiej i ukraińskich dążeń narodowowyzwoleńczych.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się