fbpx
Mira Marcinów Luty 2015

Rozmowy pod postacią somatyczną

Świat psychoterapeutów rzadko przenika się ze światem tancerzy. Gdy choreoterapeuci próbowali to zmienić, pojawiło się wiele kontrowersji: czy terapeuta ma prawo posługiwać się najbardziej efemeryczną ze sztuk? Czy z kolei trenujący ciało tancerz może być „lekarzem dusz”?

Artykuł z numeru

Oto ciało Twoje

Oto ciało Twoje

To psychoanaliza wymyśliła ciało teoretycznie (1). O tym, że nieświadomość przemawia przez ucieleśniony ruch, miała przekonać Freuda ikonografia histerii. Początkowo twórca psychoanalizy sądził, iż nieświadomość ma charakter patologiczny. Jedynie chorzy psychicznie (przede wszystkim histeryczki) mieli posiadać ten defekt – nieświadomość, która „przeciekała” przez ciało. Mimo iż deficytowy charakter nieświadomości szybko został zastąpiony ideą, że każdy człowiek posiada psychiczne procesy nieświadome, nie wyrugowała ona koncepcji zdefektowanego ciała. Część psychologów nadal traktuje mowę ciała jako sabotaż świadomości. Twierdzą, iż musi istnieć jakaś słabość psychiczna, która prowadzi do tego, że w ciele przejawia się nieświadomość.

Ciało, które jest komunikatem, zostało więc spsychiatryzowane, zepchnięte do „obłąkanej cielesności”.

Nie dziwi zatem jego wszechobecność w nomenklaturze psychiatrycznej. Do głównych kategorii zaburzeń doświadczania własnego ciała należą: zmiany odczuwania granic własnego ciała, urojenia związane z ciałem (np. cenestezje – halucynacje dotyczące fałszywych wrażeń płynących z ciała), skargi somatyczne (2). Z ciałem i kinestezją powiązane jest także całe spektrum zaburzeń dysocjacyjnych, takich jak: trans i opętanie czy zaburzenie ruchu. Depresja również może przyjąć swoją ucieleśnioną formę w postaci tzw. depresji maskowej, gdzie w obrazie klinicznym dominują objawy somatyczne. Można też powiedzieć, że w psychiatrii ciało jest balastem tam, gdzie mamy samouszkodzenia czy zniekształcenia obrazu własnego ciała w zaburzeniach odżywiania. W psychiatrii mówi się także o metaforze somatycznej, będącej prymitywną formą komunikowania swego cierpienia poprzez zaburzenia psychiczne nazywane somatoformicznymi (pod postacią somatyczną), gdzie wyróżniamy m.in. uporczywe bóle psychogenne czy zaburzenia hipochondryczne – w tym dysmorfofobie, polegające na zaabsorbowaniu wyimaginowanym defektem wyglądu lub nadmiernym zaniepokojeniem niewielką anomalią (najczęściej skóry). Żyjemy w kulturze somatycznej – jesteśmy odpowiedzialni za nasze emocje, natomiast ciężar winy za zaistniałą sytuację zostaje z nas zdjęty w przypadku dolegliwości somatycznych, na które nie mamy wpływu. W tym sensie kultura psychopatologii ciała sprzyja somatyzacji (3). I dlatego osoby cierpiące na zaburzenia somatoformiczne bardziej niż kiedykolwiek potrzebują „rozmów pod postacią somatyczną”.

Ciało, zgodnie z paradygmatem klasyfikacji psychiatrycznych, może więc oszaleć. Ciało, jak wszyscy jesteśmy świadomi, dzięki podziałowi na ciało doświadczane subiektywnie (Leib) i ciało obiektywne – korpus (Körper)4, miało stać się domeną psychopatologów w tym pierwszym sensie. Tam pojęcie chorującej cielesności odnosi się do cierpienia psychicznego związanego z przeżywanym przez nas ucieleśnionym ruchem, zmysłem mięśniowym, niekontrolowaną ekspresją nieświadomego. Wrażenie, iż ciało w dziedzinie psychopatologii jest nie na swoim miejscu, musi zostać tym samym przynajmniej opatrzone znakiem zapytania.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się