fbpx
Paweł Słoń grudzień 2012

Liberał i unijny szerpa

Żeby pisać o Unii Europejskiej, trzeba mieć niemałą wiedzę, a także sporą dozę spostrzegawczości i zdolności analitycznych. Dobrze by było, gdyby autor posiadał jeszcze doświadczenie pracy w strukturach europejskich. Szczęśliwie, niedawno ukazały się dwie książki o fenomenie Unii napisane przez filozofów-praktyków.

Artykuł z numeru

Czy wierzymy w koniec świata?

Czy wierzymy w koniec świata?

Na pozór wszystko wygląda w miarę jasno i zrozumiale. W 1951 r. powołano do istnienia Europejską Wspólnotę Węgla i Stali, będącą odpowiedzią na katastrofalne skutki wojny i nadzieją na zaprowadzenie nowego ładu na kontynencie. Wraz z upływem lat, w obliczu następujących po sobie kryzysów tworzono kolejne ponadnarodowe wspólnoty, które z początkiem lat 90. przekształciły się w Unię Europejską. Organizacja z 6 członków rozrosła się do 27 i biorąc pod uwagę Bałkany czy Ukrainę, trudno stwierdzić, że na tym się skończy. Po drodze wprowadzano kilka nowych mechanizmów, stref, instytucji (o niektórych zapomniano), i oto u progu drugiej dekady XXI w. czekamy na to, jak i czy Unia podźwignie się z jednego z największych kryzysów w swojej historii.

Odmienne wizje

Dwóch myślicieli, którzy mieli okazję na własnej skórze przekonać się, jak działa UE w praktyce, postanowiło zadać sobie pytanie, czym jest i skąd się właściwie wzięła współczesna Unia Europejska. Marek A. Cichocki, polski historyk i filozof, o wielką politykę otarł się w 2007 r. Wtedy to dyrektor programowy Centrum Europejskiego Natolin był tzw. szerpą – negocjatorem ze strony polskiej na szczycie UE w Brukseli. Luuk van Middelaar, holenderski filozof polityki, laureat niderlandzkiej Nagrody Wolności z 2002 r. za wkład w rozwój myśli liberalnej, od 2009 r. jest członkiem gabinetu politycznego przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana van Rompuya.

Problem politycznej jedności w Europie Cichockiego oraz Przejście do Europy. Historia pewnego początku Middelaara, choć dotyczą tego samego tematu – fenomenu UE – trudno je jednak porównywać. Cichocki źródeł politycznej jedności w Europie szuka w przeszłości, nieraz bardzo odległej. O historii integracji europejskiej wspomina jakby mimochodem, koncentrując się raczej na historyczno-filozoficznych dociekaniach o naturze jedności na kontynencie. Dla Middelaara, który nie stroni od dygresji na temat początków chrześcijaństwa czy rewolucji amerykańskiej, punktem wyjścia jest jednak polityczna dynamika procesu europejskiego i jego intelektualne źródła. Historia i filozofia jedynie ją uzupełniają. Polak natomiast prowadzi rzetelny wykład historyczny. Podaje wiele informacji, układających się w spójny i logiczny wywód, jedynie miejscami przetykany dygresjami. Jest to dysertacja napisana naukowym stylem. Middelaar stawia na zdecydowane lżejszą formę, choć i jego wywód wymaga od czytelnika intensywnego wysiłku intelektualnego. Holender fakty podaje jednak w formie opowieści, nawet gawędy. W rozważaniach powołuje się na pamiętniki, rozmowy, artykuły prasowe, roztrząsa niuanse lingwistyczne i kulturowe. Rozprawę zaczyna od opisu swojego wyjazdu do Brukseli w 2001 r. Nie boi się używać barwnych i kwiecistych metafor. Sytuację UE porównuje do „czyśćca” – stanu pośredniego między minionym piekłem geopolityki a wciąż niezrealizowaną obietnicą nieba politycznej unii. Rok 1951 to zapowiedź europejskiej „dobrej nowiny”, na której pełną realizację ciągle czekamy. Z kolei historia integracji europejskiej to opowieść o stole, który stał się namacalnym i widocznym symbolem politycznej jedności.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się