fbpx
Janina Ochojska
(fot. Ralf Lotys (Sicherlich), CC BY 4.0 Wikimedia Commons)
z Janiną Ochojską-Okońską rozmawia Kai Bumann październik 2010

Każdy chce żyć w lepszym świecie

Już prawie dwa lata upłynęły od chwili, gdy Kai Bumann, znakomity dyrygent i dyrektor artystyczny Polskiej Filharmonii Bałtyckiej, zainaugurował cykl spotkań „Filharmoniczne wykłady na Ołowiance: Polska – kraj nadziei”. W tekście przedstawiającym główne założenia przedsięwzięcia napisał o kulturowym i duchowym dziedzictwie naszego kraju, z którego dziś nie zawsze potrafimy czerpać. Spotkania mają przekonywać do tego, że nasz kraj jest wciąż miejscem dającym siłę i nadzieję, którego bogactwo przejawia się w życiu i działaniu konkretnych ludzi.

Artykuł z numeru

Koniec religii czy różne ścieżki wiary? Debata z Charlesem Taylorem

Działalność Janiny Ochojskiej-Okońskiej jest najlepszym dowodem na to, że Polska jest właśnie krajem nadziei. Każdy bezpośredni kontakt z założycielką i szefową Polskiej Akcji Humanitarnej ujawnia nie tylko jej charyzmatyczną osobowość – której bardzo wiele zawdzięczają tysiące ludzi w Afryce, Czeczenii, czy na Bałkanach – ale przede wszystkim: zdolność i chęć niesienia pomocy każdemu, kto jest w potrzebie. W rozmowie, którą publikujemy dzięki uprzejmej zgodzie Kaia Bumanna, Ochojska-Okońska, z właściwą sobie pokorą, opowiada o wkładzie wielu anonimowych Polaków w sukces misji PAH, a także o nowych pomysłach na dzielenie się dobrem: od akcji edukacyjnych w szkołach, przez podnoszenie tak zwanej świadomości konsumenckiej, aż po wspieranie budowy studni na terenach Afryki pozbawionych dostępu do wody pitnej. Spotkanie w filharmonii gdańskiej odbyło się 20 maja 2010.

*

Zamiast wstępu przytoczę dwa cytaty z Twoich wypowiedzi, które wiele o Tobie mówią. Pierwszy z nich: „Co z tego, że będę się wzruszać faktem, że codziennie na świecie umiera dwadzieścia pięć tysięcy ludzi? To jest straszne. (…) Tylko że zatrzymywanie się nad tym faktem niczego nie zmienia. (…) Co z tego, że się wzruszę? Nic z tego nie wynika, ale mogę coś zrobić, żeby uratować choć jednego człowieka od śmierci głodowej”.

I drugi: „Wierzę w dobro. Wierzę, że ono jest i że jest go więcej. O złu mówi się częściej, ono jest bardzo medialne. A mówienie o dobru jest krępujące. To tak jak z językiem: wstydzimy się używać wielkich słów, choć bez wstydu przeklinamy. Jestem przekonana, że rozwój świata zależy od rozwoju naszej świadomości, od naszego świadomego wpływu na rzeczywistość. Uważam, że każdy może czynić dobro. (…) Nie trzeba jeździć z konwojami, aby nieść ludziom pomoc”.

Akcji pomocowych, którymi kierujesz już od osiemnastu lat, nie byłoby jednak bez ludzi dobrej woli, darczyńców, którzy Ci zaufali. Może więc jednak, mówienie o dobru nie jest wcale w Polsce rzadkością?

Rozmawiamy w Gdańsku, kolebce „Solidarności”. Dlatego chciałbym podzielić się refleksją o tym, jakim jesteśmy społeczeństwem, a także o tym, jakim chcielibyśmy – i moglibyśmy – być.

Ta refleksja wzięła się z liczb. Jeszcze dziś, zanim zajdzie słońce, dwadzieścia pięć tysięcy ludzi umrze na świecie z głodu. Sześć tysięcy dzieci umrze z powodu braku wody pitnej. Dwadzieścia osiem tysięcy dzieci umrze z powodu chorób, które medycyna uważa za uleczalne. Półtora tysiąca kobiet w ciąży umrze z powodu braku opieki. To wszystko stanie się dziś – ale to przecież nie koniec tej wyliczanki… Około czterdzieści milionów osób jest dotkniętych AIDS. W samej tylko Afryce malaria zabija jedno dziecko co trzydzieści sekund. Z powodu gruźlicy odchodzą z tego świata około dwa miliony ludzi rocznie…

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się