fbpx
z Henrykiem Markiewiczem rozmawia Łukasz Tischner październik 2009

Przed teorią nie ma ucieczki

Możliwe, iż dla ludzi mojego pokolenia nowe teorie są trudne do zrozumienia. Jeśli idzie o mnie, zdarza się, że po uważnej lekturze dochodzę do przekonania, iż daną myśl można było wyrazić znacznie prościej i że po takim przekładzie okazuje się banałem albo arbitralnym paradoksem.

Artykuł z numeru

Bankructwo humanistyki

Czemu mają służyć nauki humanistyczne? Jak Pan Profesor broniłby dzisiaj nauk humanistycznych przed zarzutem, że są już społecznie nieużyteczne, a może nawet szkodliwe?

Zadał mi Pan pytanie, na które można by odpowiedzieć całą książką. Ponadto wymagałoby ono odpowiedzi zbiorowej. Nauki humanistyczne mają przecież zróżnicowany charakter – inne są zadania nauk filologicznych, inne socjologii czy psychologii.

Skupmy się zatem na nauce o literaturze.

Dziękuję za to zawężenie, bo częściowo uwalnia mnie od zarzutu intelektualnego hochsztaplerstwa. Choć i w przypadku literaturoznawstwa moje kompetencje są ograniczone – któż dziś może ogarnąć całość produkcji literaturoznawczej! I choćby tylko w Polsce, nie mówiąc o spojrzeniu w perspektywie szerszej.

Ale poczyniwszy to zastrzeżenie, do którego dodałbym jeszcze takie, że moje poglądy wydadzą się pewnie wielu czytelnikom staroświeckie, powiedziałbym, że literaturoznawstwo, a zwłaszcza historia literatury proponuje pewien wybór z dziedzictwa i współczesności literackiej, który uważa za szczególnie wartościowy, ucząc zarazem lepszego zrozumienia i korzystania z niego. Literatura – jak wiadomo – może służyć celom różnym: upodobaniom estetycznym, swoistemu poznawaniu rzeczywistości i jej projektowaniu, zaspokajaniu potrzeb ludycznych, rozrywkowych. Oczywiście wszystko to bierze się z potencjału samej literatury, a nie nauki o literaturze, ale ta ostatnia otwiera ku temu drogi.

Pan Profesor wspominał o wyborze spośród dziedzictwa. Ellis wskazuje, że krytycy, których zalicza do szkoły „rasa-gender-klasa”, zarzucają tego rodzaju wyborowi ideologiczne skonstruowanie. W konsekwencji walczą z tym, co jest nazywane literackim kanonem, i przekonują, że historia literatury – pośrednio lub wprost – ma służyć polityce, ma być wehikułem treści ideologicznych danego czasu (obecnie – walce z wszelką opresją). Czy Pan Profesor podziela ich przekonanie?

Badania literackie są w wielu wypadkach obciążone tym skrzywieniem ideologicznym, ale można je zaobserwować i zminimalizować. Poza tym w odróżnieniu od przedstawicieli tej nieszczęsnej trójcy wielu teoretyków i praktyków literatury wskazywało na to, że można również czerpać satysfakcję literacką z utworów o ideologii obcej…

… lub nawet niebezpiecznej. Przypomina się choćby Ezra Pound.

Wiele znanych sformułowań, na przykład Eliota czy – by odwołać się do polskiej tradycji – Wacława Borowego podkreśla możliwość względnego zautonomizowania oceny literackiej utworu od preferencji ideologicznych badacza. Zapewne, wszystko to dzieje się w pewnych granicach. Wydaje mi się, że istnieją dzieła o ideologii tak obcej i wrogiej danemu badaczowi, że trudno mu abstrahować od tego wymiaru omawianego dzieła literackiego.

Czy Pan Profesor podziela przekonanie, że studiowanie literatury ma służyć kształtowaniu właściwych postaw obywatelskich?

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się