fbpx
Etienne Barilier maj 2009

Piękno zbawi świat

Może piękno nie zbawia świata, lecz obdarza nas owym pragnieniem doskonałości, czy też skromniej: pragnieniem lepszego, bez którego to pragnienia świat byłby bezsprzecznie zdany na zgubę.

Artykuł z numeru

Piękna dwudziestoletnia. 1989-2009

„Piękno zbawi świat” – to niezwykłe stwierdzenie wyszło spod pióra Dostojewskiego, a dokładnie z ust księcia Myszkina, głównego bohatera Idioty[2]. Stwierdzenie niezwykłe i zadziwiające. Brzmi zarazem jak paradoks i zagadka, a każde ze składających się na nie słów, koncepcji i wynikających z nich przekonań wymaga osobnego wyjaśnienia.

Co znaczy „piękno”? Co oznacza wyrażenie „zbawić świat”? I jaki może istnieć między nimi związek?

Zacznijmy od wyrażenia „zbawić świat”. Nie jest ono oczywiste i ma sens jedynie w nawiązaniu do chrześcijańskiej wizji świata, a Dostojewski świadomie kreował bohatera Idioty na swego rodzaju nowego Chrystusa. Jeżeli świat potrzebuje zbawienia, oznacza to, że narażony jest na zgubę w religijnym znaczeniu tego słowa. Aby dostrzec wyjątkowość stwierdzenia Dostojewskiego, wystarczy porównać je do często współcześnie używanego sloganu „ratować planetę”. O ile dzisiaj nie słyszymy już o „zbawieniu świata”, o tyle „ratowanie planety” jest wszechobecne w różnych współczesnych mediach. Dzieli jednak te dwa określenia przepaść, a poglądy Dostojewskiego są bardzo odległe od dominujących dziś idei. Ekologiczna idea ratowania planety zastąpiła religijną i metafizyczną koncepcję zbawienia. Tak więc określenie „zbawienie świata” może wydawać się dzisiaj przestarzałe, wręcz niestosowne. Czy w ogóle idea wyrażona takimi słowami ma jeszcze prawo bytu w XXI wieku, przynajmniej w świecie zachodnim?

*

To, co odnosi się do kwestii duszy i zbawienia, dotyczy także „piękna”. Przed podjęciem próby zdefiniowania go musimy przyznać, że jest to słowo, które trudno nam wypowiadać. Oczywiście często posługujemy się przymiotnikiem „piękny”, natomiast rzeczownika „piękno” używamy rzadziej, a praktycznie nigdy w sensie absolutu, jedynego i niepodważalnego. Oczywiście nie odmówimy muzyce Mozarta przywileju określenia mianem piękna, podobnie jak malarstwu Michała Anioła, nie mówiąc o piękności aktorki chińskiej Gong Li czy, jeśli ktoś woli, aktorki tajwańskiej Hsu Chi. Ale z „pięknem” jako ideą, jako ideałem, a przede wszystkim jako rzeczywistością, która obejmuje te wszystkie poszczególne piękna czy piękności, czujemy się nieswojo i nie umiemy o nim mówić. A przecież Dostojewski to właśnie „piękno” ma na myśli. Książę Myszkin nie mówi o pięknie czy urodzie tej czy innej kobiety, tego czy innego dzieła sztuki. Mówi krótko o „pięknie”, które zbawi świat.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się