fbpx
Krzysztof Braun maj 2008

Współczesna religijność ludowa – kazus Kurpiów

Oprócz mieszkańców wsi na Bożym obiedzie były tylko dwie obce osoby. Mój przyjaciel etnograf, „siedzący” na Kurpiach czterdzieści lat, i ja, jako jego przyjaciel i badacz Kurpiowszczyzny. Gdy spytaliśmy, dlaczego tak jest, powiedziano nam, że jest to spotkanie tylko dla najbliższych, gdyż istnieje obawa, że uroczystość może się przerodzić w „taki cyrk” jak „Palma Kurpiowska” w Łysych.

Artykuł z numeru

Kazus bałkański. Europa między suwerennością a samostanowieniem

Zajmuję się zagadnieniami tożsamości regionalnej Kurpiów i sfera ich religijnych zachowań okazuje się dla tych badań zasadnicza. Stereotyp i autostereotyp Kurpia przedstawia go jako człowieka bardzo religijnego. Ta religijność sięga XVI-XVII wieku. Pierwsi osadnicy puszczy w XV-XVI wieku byli bartnikami, którzy otrzymując do eksploatacji odpowiednią liczbę drzew, w myśl zwyczajowego prawa bartnego[1] ślubowali: „Ja NN przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu w Trójcy Świętej Jedynemu, że”… Dzisiaj Kurpie uważają rotę tej przysięgi i innych z prawa zwyczajowego wynikających zasad za fundament swej religijności i wzorowych postaw etycznych. Religijność ta tyczy się przede wszystkim zachowań pozaliturgicznych, tkwiących w swej genezie w bardzo dawnych zwyczajach.

Nie do przecenienia jest osobowość lokalnego proboszcza. Od jego taktu, zrozumienia lokalnej tradycji i moralnego wsparcia zależy to, czy pewne przejawy miejscowej religijności zachowają się czy zanikną. Zanim przedstawię kilka przykładów z obszaru Mazowsza i Kurpiowszczyzny, powiem, że bardziej niż „religijność” odpowiada mi pojęcie „pobożność ludowa”, w rozumieniu rzymskiego Dyrektorium o Pobożności Ludowej Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, które zawiera dobrą, moim zdaniem, definicję. Pobożność ludowa to różne „manifestacje kultyczne o charakterze prywatnym lub wspólnotowym, które w ramach wiary chrześcijańskiej są przeważnie wyrażane nie na sposób liturgii, lecz w formach wywodzących się z ducha poszczególnych narodów lub grup społecznych i ich kultury”[2].

Joście – tak nazywano miejsce i zwyczaj odprawiania nabożeństwa w szczerym polu, w pierwszy dzień świąt Wielkiejnocy we wsi Głupianka koło Kołbieli. Był tam, jak podają źródła, „ogromny głaz granitowy liczący około piętnaście kroków obwodu”. „Kiedyś Pan Jezus podróżował po ziemi i napotkał duży kamień. Przysiadł, by odpocząć. Jak Pan Jezus odpoczywał, to odcisnęły się Jego kolanka i łokcie (ale ksiądz mówił, że Pan Jezus tędy nie przechodził)”, mówi jeden z ankietowanych. Kamień został rozbity na materiał do budowy schodów do kościoła w Kołbieli pod koniec XIX wieku, „ale górnej części kamienia ze znakami wieś nie chciała dać”[3]. Zbudowali w tym miejscu (zwanym Joście) kapliczkę i do niedawna zamawiano w niej na godzinę czternastą w Wielką Niedzielę nabożeństwo w intencji mieszkańców wsi. Przed dwoma laty ksiądz odmówił prowadzenia nabożeństwa. Pobożny zwyczaj się skończył! Niektórzy mieszkańcy mówią, że przeżyli wojnę i komunę, to i doczekają mądrzejszego pasterza.

Charakterystyczne dla tamtych terenów są także wota woskowe. Pod koniec lat 50. Jacek Olędzki opisał i udokumentował na taśmie filmowej proszalny zwyczaj składania wotów woskowych w dwu miejscowościach: w Krzynowłodze Wielkiej, w powiecie przasnyskim, w dniu świętego Walentego w intencji ozdrowienia oraz w Brodowych Łąkach, nad Omulwią, na skraju Kurpiowszczyzny, na święto Przemienienia Pańskiego, w intencji zdrowia i dobrego chowu zwierząt gospodarskich[4]. Prowadząc badania w 2004 i następnych latach, sprawdziłem, co się zachowało z tych zwyczajów.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się