fbpx
Inne planety grudzień 2020

Inne planety

Auschwitz-Birkenau i zamtuz dla żołnierzy gdzieś nad mroźnym Sanem jako inne planety. Ludzie biegający wokół dymiących wciąż krematoriów jako Marsjanie. „Nic z tego. Byłam na planecie Ziemia” – myśli 15-letnia Hanka Kauders, prostytutka w burdelu polowym, główna bohaterka książki Arnošta Lustiga.

Artykuł z numeru

Szczęście – to skomplikowane

Czytaj także

Maria Kobielska

Przekrój pamięci

Agnieszka Dauksza

„Zbudź się Żydówko!”*

Doświadczenie bycia na innej planecie musiało być faktycznie dla wielu ludzi pierwszą myślą po wyjściu z wagonów towarowych na rampie obozu koncentracyjnego. Jakby wylądowali na nieznanej im dotąd ziemi. I jak się wkrótce miało okazać, zupełnie nienadającej się do życia – tak jak myślimy o Marsie czy Saturnie. „Widząc niemieckich żołnierzy, członków personelu technicznego i więźniów, którzy na rampie, koło magazynów i w sąsiedztwie pięciu krematoriów pokrzykiwali do siebie po francusku, w jidysz, po węgiersku, słowacku, niemiecku, polsku czy litewsku, pragnęła, aby byli Marsjanami, istotami z innej planety”. Pragnie tego z całych sił Hanka Kauders, kiedy patrzy na świat z wnętrza piekła Auschwitz-Birkenau. „Nie było tam nieba” (powie tuż po wojnie). Był za to zamknięty, ciemny ze wszech miar mikrokosmos, z opadającą wciąż sadzą ze spalonych ludzkich ciał.

Myśl o tym, że to, co się dzieje poza bramą obozów koncentracyjnych, wykracza poza normy życia ziemskiego, pojawi się w książce Piękne zielone oczy (Krásné zelené oči) czeskiego pisarza Arnošta Lustiga niejeden raz. A Wergiliuszem, który będzie oprowadzał czytelnika powieści po tym piekle, jest właśnie Hanka. To ona nas wiedzie, jak pisał Dante w pierwszej części Boskiej komedii, „w głębin tajemnice”, będąc zarazem ich najbardziej tragiczną depozytariuszką. Motto książki: „Ilu ludzi ma tajemnice, o których nikt się nie dowie?”, jest o niej. Nieletniej, zielonookiej protagonistce, która przeszła przez wszystkie kręgi piekła Holokaustu: od morderczej podróży w zapieczętowanych wagonach, przez oświęcimskie baraki, gabinet doświadczalny doktora Kruegera, aż po burdel polowy gdzieś na zamarzniętym pustkowiu; „kraina ukrytych tajemnic” – tak nazwie go w myślach rabin, inny bohater książki, nawiązując wprost do pandemonium z utworu Dantego.

Do Auschwitz Hanka trafia jako 15-latka. Poza bramą lagru, a  później zamtuzu, traci całą rodzinę (matkę, ojca, 13-letniego brata) i imię. Staje się wyłącznie ciałem („Skórka” i „Piękne zielone oczy” – to będą odtąd jej „imiona” zastępcze); młodym żydowskim ciałem, które zanim znajdzie się w krematorium, swoją energią ma zasilić pracującą dzień i noc bez wytchnienia machinę wojenną, swoją niedojrzałą jeszcze kobiecością ma posłużyć wracającym z frontu żołnierzom, dla których wojna też jest pracą. To przez jej ciało: dręczone, gwałcone, ciągle głodne i zmarznięte, pełne bólu, przebiegać będzie oś fabularna powieści. Dowiemy się o tym już z pierwszej strony książki: „Zbudziła się w środku nocy. Bolało ją krocze. Otworzyła oczy”. Te zdania informują czytelnika, że przechodząc przez nie dalej, godzi się na okrucieństwo lektury. To tutaj już trzeba zawrzeć niewidzialny pakt z autorem, który jest w istocie paktem z samym sobą, pytaniem o to, ile się jeszcze wytrzyma zdań, słów i obrazów. A przystankami w tej lekturze – bo nie sposób czytać jej od razu, w całości – będą autentyczne blizny. Nie łudźmy się, że to, co przeczytamy u Lustiga, nie zostanie w nas na zawsze. Tnie tutaj bez litości nie tylko obraz, ale również składniowe staccato, technika pisarska autora, który tak jak bohaterka jego powieści przeszedł przez piekło aż trzech lagrów: Terezina, Auschwitz i Buchenwaldu. Niebywały talent do sentencji Lustiga (niektóre są wprost znakomite!) jest więc być może częścią tego języka, stylu, który został wypreparowany z autentycznego doświadczenia. Przez to autor Diamentów nocy całkiem udanie powtarza ból i chaos tamtego świata. W jego to miażdżące tryby wpadną i Hanka Kauders, i inne młode dziewczyny. Tylko nielicznym spośród nich uda się jakimś trafem wylądować na innej, lepszej „planecie”. Jak Ewie, córce pisarza, której ojciec dedykuje swoją powieść.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się