fbpx
ks. Grzegorz Strzelczyk, Jerzy Vetulani czerwiec 2016

O szczęściu, rozkoszy i dobrym życiu

Próby przedstawienia nieba w Biblii to opisy bankietu. Ani w chrześcijaństwie, ani w biologii nie ma jednak w osiąganiu szczęścia dróg na skróty.

Artykuł z numeru

Dlaczego rośliny powinny mieć prawa?

Dlaczego rośliny powinny mieć prawa?

Ks. Grzegorz Strzelczyk: Czy neurobiologia zajmuje się szczęściem?

Jerzy Vetulani: Nie lubimy używać tego terminu, bo nie jest zbyt jasny.

 

To jakich pojęć używają neurobiolodzy?

Potrafimy dziś dość dobrze opisać układ nagrody znajdujący się w mózgu – przede wszystkim w polu brzusznym nakrywki i w jądrze półleżącym. Pełni on funkcję motywacyjną i kontrolną, nagradzając nas przyjemnością za dobre rozwiązanie jakiegoś zadania, wysiłek fizyczny czy seks. Przypadkowo układ ten odkryli James Olds i jego doktorant Peter Milner w latach 50. XX w. Próbowali zbadać, czy drażnienie prądem pewnych części mózgu u szczurów sprawi, że będą się one szybciej uczyć. U jednego z nich z powodu błędu technicznego elektroda, zamiast w istocie siateczkowatej, została umieszczona w jednej ze struktur układu nagrody. Okazało się, że szczur odczuwał przyjemność z prądu płynącego przez tę część mózgu i wracał wciąż do miejsca w klatce, w którym po raz pierwszy otrzymał elektryczne podrażnienie. Gdy skonstruowali dźwignię włączającą prąd, którą szczur mógł samodzielnie uruchamiać, robił to wielokrotnie, a gdy elektrodę ulokowano precyzyjniej, naciskał na dźwignię nawet 2 tys. razy na godzinę, a więc częściej niż raz na dwie sekundy. Gdy odłączano prąd, szczur padał z wyczerpania, gdy zaś podłączano go z powrotem i otrzymywał pierwsze podrażnienie, znów zasiadał do dźwigni.

 

Można zatem umrzeć z nadmiaru przyjemności?

Oczywiście. W ramach badań, które przeprowadzono później również na ludziach, stworzono swoistą mapę przyjemności. Niektóre podrażnienia elektryczne dawały poczucie błogości, rozpływania się, szczęścia podobnego do uczucia pojawiającego się podczas medytacji czy po zażyciu opium. Inne zaś przynoszą rozkosz tak intensywną, podobną do orgazmu, że nie mogła trwać zbyt długo bez wywołania bólu. Pacjenci bardzo nalegali na powtórzenie tych badań. Znaleziono również ośrodki awersji, podczas drażnienia których błagano, żeby przestać. Dobrze pokazuje to Iluminacja Krzysztofa Zanussiego, w której podczas eksperymentu pacjent nagle krzyczy nieludzkim głosem, staje się agresywny. Co ciekawe, ponieważ w mózgu nie ma receptorów bólowych, to po znieczuleniu miejsc przy samej czaszce można przy takim eksperymencie z badaną osobą swobodnie rozmawiać i oceniać na bieżąco jej reakcje. Tak jak to zostało pokazane w filmie Zanussiego.

 

Czy możliwe jest osiągnięcie permanentnej przyjemności dzięki podłączeniu elektrod w odpowiednie miejsca w mózgu?

Teoretycznie rzecz biorąc, tak. Są jednak co najmniej trzy dobre powody, dla których tego nie robimy.

Po pierwsze, jesteśmy dziś dosyć ostrożni wobec wszelkich ingerencji w mózgu. Obecnie z powodów etycznych unika się takich badań, jakie np. w latach 50. XX w. prowadził José Delgado. Oczywiście istnieje tzw. psychochirugia – wprowadza się elektrody do mózgu np. podczas leczenia choroby Parkinsona. Jednakże jeżeli chodzi o uzyskanie odprężenia i przyjemności, to łatwiej i bezpieczniej sięgnąć po tradycyjne środki chemiczne – napić się wina czy zapalić marihuanę.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się