fbpx
Jacek Dukaj
Jacek Dukaj (fot. Adam Walanus)
Jacek Dukaj listopad 2011

ID: między innymi Polak

Czy kryzys ekonomiczny i przemiany w popkulturze doprowadzą do powrotu dziewiętnastowiecznej formuły polskości i wzmocnią narodową identyfikację Polaków? Czy też, przeciwnie, naszą tożsamość budować będziemy jedynie w oparciu o indywidualne, egzystencjalne i estetyczne wybory, a Polska stanie się tylko miejscem zamieszkania?

Artykuł z numeru

Jak odmienić Polskę?

Jak odmienić Polskę?

Czytaj także

Mieczysław Porębski

Polskość jako sytuacja

Przeklęty dziewiętnasty wiek! Taka była moja pierwsza i najgłośniejsza myśl po lekturze odpowiedzi na Znakową ankietę o polskości z 1987 roku. Jasne, przeszłość stanowi oczywisty punkt odniesienia i najżyźniejszy kontekst. Ale choćby z czystej przekory – dla zdrowego odreagowania – człowiek chciałby porozmawiać o polskości, trzymając usta i mózg ponad powierzchnią bagna pierwszej wojny światowej i rozbiorów. Lecz czy to w ogóle możliwe? Przeklęty dziewiętnasty wiek!

Nie jest moją intencją silić się na kontrowersyjność i obrazoburstwo – takich brawurowych komandosów antypolskości mamy dziś na pęczki, wystarczy włączyć telewizor czy otworzyć kolorową gazetę. Chciałbym natomiast zaproponować perspektywę konkurencyjną wobec wszystkich tych ujęć czyniących z polskości kategorię wyjątkową, zgoła nadnaturalną, jednoelementowy zbiór o odrębnych regułach, nieporównywalny do żadnego innego. Dopóki dyskurs toczy się na poziomie zestawiania wyjątkowości, czyli tłumaczenia nieprzetłumaczalnego, dopóty pozostaniemy takim egzotycznym idiomem Europy. Trzeba ram i języków obszerniejszych, uniwersalnych.

1.

Jeśli więc nie mamy odwoływać się do więzów i ciągłości mistycznych, pozarozumowych, ani też do prostackiej wspólnoty krwi (tj. ciągłości przez genealogie ciała), to naturalnym punktem wyjścia w każdej rozmowie o polskości musi być identyfikacja poprzez zakorzenienie w sieci kontekstów kulturowych, językowych, w określonym krajobrazie symboli. Okoliczności materialne – geografia, geny, namacalne manifestacje historii – wpływają jedynie pośrednio, zwiększając lub zmniejszając ekspozycję człowieka na dane pakiety symboli.

W ankiecie sprzed 25 lat tak rozwijał tę perspektywę Jan Prokop: „Narodowe legendarium nie jest naszym jedynym uniwersum znakowym, jedynym pomieszkaniem hominis symbolici, człowieka tworzącego symbole. Tkwimy w wielu nakładających się na siebie, rywalizujących, ale i dialogujących układach znakowych. Zakorzenienie w określonym dziedzictwie nie wyklucza transcendowania go, przekraczania granic własnego świata i wymiany wartości. Tak poszczególne podnosi się do uniwersalnego, a «narodowe do ludzkości». Tkwimy w polskim «zaklętym kręgu», ale także w kręgu wyobrażeń judeochrzescijańskiej i grecko-rzymskiej Europy… Jesteśmy wreszcie członkami rodziny ludzkiej nie mówiąc o przynależności do ważnych lub mniej ważnych wspólnot węższych, choć zarazem powszechnych, jak astronomowie, miłośnicy jazzu, benedyktyni czy alpiniści. Narodowe uniwersum nie jest więc jedynym obszarem, w którym istnieję jako homo symbolicus, ale jest domem – miejscem zakorzenienia, z którego wyruszam w świat. Dom ów wciąż ulega przebudowie, jest poprawiany i odnawiany, ale aby był rzeczywiście miejscem zadomowienia, portem naszych rejsów, musi zapewniać ciągłość międzypokoleniową”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się