fbpx
Peter C. Phan SJ Luty 2015

Uduchowiony i religijny. Tożsamość wieloreligijna dla poszukujących duchowości

Zamiast utrwalania lekceważącej krytyki „uduchowionych, ale niereligijnych” jako antyhierarchicznych i antywspólnotowych duchowych narcyzów (…), proponuję, by traktować „duchowych poszukiwaczy” (…) jako pionierów praktyki chrześcijańskiego życia, najbardziej odpowiadającego czasom współczesnym.

Artykuł z numeru

Oto ciało Twoje

Oto ciało Twoje

Od czasów oświecenia największym wyzwaniem dla zachodniego chrześcijaństwa był ateizm i, co gorsza, religijna obojętność. Wraz z rozwojem nauki i jej obietnicami znalezienia rozwiązań dla wszelkich ludzkich problemów Bóg stał się zbędną hipotezą, jak rzekomo powiedział Napoleonowi Pierre-Simon Laplace, a ateizm przyzwoitą opcją intelektualną. Jednak wraz ze zmierzchem transcendencji i rozprzestrzenieniem się konsumpcjonizmu filozoficzne argumenty istnieniem Boga i przeciw niemu sprawiają zazwyczaj, że słuchacze raczej ziewają ze znudzenia lub lekceważąco przewracają oczami, a nie angażują się w zażartą debatę. Obojętność religijna to zjawisko o charakterze o wiele bardziej destrukcyjnym niż ateizm. Ateiści przynajmniej uznają kwestię Boga za interesującą i będą długo i zawzięcie myśleć nad sformułowaniem przekonującego argumentu przeciw Jego istnieniu. Obojętni zaś nawet nie zadadzą sobie trudu, by podjąć kwestię Boga w swoich szalonych, niekończących się poszukiwaniach produktów, które oferuje im rynek, żeby zaspokoić wszystkie swoje zachcianki i pragnienia.

W innych częściach świata, np. w Ameryce Łacińskiej, gdzie ubóstwo ma charakter systemowy i odczłowieczający, najistotniejszą kwestią nie jest pytanie, czy Bóg istnieje, ale kim jest: czy jest Bogiem biednych i represjonowanych czy też Bogiem bogatych i ciemiężców. W miejscach, w których kolonializm siał kulturalne spustoszenie, jak np. w Afryce, Kościół ma za zadanie odkryć lokalne sposoby na wyrażanie chrześcijaństwa poprzez obecność Afrykańskich Kościołów Niezależnych (African Independent / Initiated Churches, AIC). W Azji, gdzie religie w dalszym ciągu mocno się rozwijają (nawet w krajach komunistycznych, jak np. w Chinach, Wietnamie i Korei Północnej, z oficjalnie panującą ideologią ateistyczną), podważa się znaczenie Kościoła nie tylko poprzez pluralizm religijny, ale także przez zjawisko znane jako „przynależność wieloreligijna”.

Przynależność wieloreligijna

Przynależność do różnych, często dwóch, tradycji religijnych jednocześnie pozostaje, przynajmniej w Azji, powszechnym i raczej niczym się niewyróżniającym doświadczeniem. Zwykło się mówić, że urodzony jako sintoista Japończyk, który żeni się z chrześcijanką, a umiera jako buddysta, nie jest rzadkim przypadkiem oraz że żadna ilość wody chrzcielnej nie jest w stanie zmyć konfucjańskiego DNA u osoby pochodzącej z Chin lub Wietnamu. Tym, co częściowo stoi za zjawiskiem przynależności do wielu lub dwóch religii, jest fakt, że w przeciwieństwie do religii chrześcijańskiej – która wymaga aktu nawrócenia i chrztu, będących wyrazem kategorycznego wyrzeczenia się wcześniejszych wierzeń i praktyk religijnych, często uznawanych za bałwochwalcze i niemoralne – dla wyznawców religii azjatyckich przynależność do danej wspólnoty nie wiąże się z wyłącznością i stałymi granicami. Istnieje wietnamskie powiedzenie, wywodzące się z chińskiej myśli konfucjańskiej z czasów dynastii Song: tam giao dong nguyen (trzy religie, jedno źródło). Trzy religie, o których mowa, to: buddyzm, konfucjanizm i daoizm. Uznaje się, że zrodziły się one z tej samej zasady najwyższej oczywistości, tj. Taiji, i z tego względu są równe pod względem wartości moralnych i duchowych. Nie dziwi zatem, że chrześcijanie wschodnioazjatyccy rozszerzyli tę zasadę równości religii, włączając weń chrześcijaństwo, i nie dostrzegają żadnej wewnętrznej sprzeczności w byciu „złożonymi chrześcijanami”, by posłużyć się terminem wprowadzonym przez Gideona Goosena (1).

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się