fbpx
Dariusz Kot Styczeń 2014

Ewangelia zapomniana: od Jakuba Sprawiedliwego do ebionitów

Trudno dłużej mówić o pojedynczej, czytelnej linii tradycji łączącej historycznego Jezusa, jego apostołów, Pawła, ewangelistów, a w końcu sięgającej do wczesnych Ojców Kościoła. Coraz wyraźniejsza staje się natomiast inna tradycja, zaczynająca się już u Jana Chrzciciela, przechodząca następnie do Jezusa, jego uczniów i braci, zwłaszcza Jakuba. To tradycja eschatologiczna, nadal mieszcząca się w obrębie judaizmu.

Artykuł z numeru

Wojna

Wojna

Czy ewangelista Mateusz obciążył Żydów odpowiedzialnością za śmierć Jezusa? Lisicki napisał m.in.: „Jezus był Synem Człowieczym i »cały lud«, Izrael jako byt metafizyczny, jako lud święty, wybrany, jako osoba, utracił niewinność, dopuścił się grzechu. Nie oznacza to winy poszczególnego Żyda w tym czy innym pokoleniu, lecz jedynie to, że przynależność do Izraela nie usprawiedliwia w oczach Boga. Każdy Żyd, tak jak każdy poganin, musi przystąpić do reszty Izraela, którą ocalił Mesjasz” (1). Zdaniem Connelly’ego, Lisicki próbuje wrócić do dawnego rozumienia winy Żydów, odrzuconego przez II Sobór Watykański. „Jak oddzielić pojedynczego Żyda od narodu żydowskiego? – pyta amerykański profesor. – Jak autor może twierdzić, że naród żydowski żyje w tym grzechu, nie dotykając tym samym każdego Żyda?” (2). Ks. Witczyk ripostuje: „Lisicki nie pisze w tym fragmencie o »porządku historycznym«, o którym mówił kard. Bea na Soborze, ale o porządku teologicznym – w ujęciu św. Mateusza (…). Zaiste, niewinna krew Jezusa nie woła o pomstę i karę, ale »jest pojednaniem«. Ona – właśnie jako »pojednanie« – jest tym nasieniem, z którego rodzi się nowy Lud Chrystusa- –Mesjasza (…). Ewangeliści byli świadomi, że wypowiadane przez bohaterów Ewangelii słowa często nabierają w odniesieniu do osoby i dzieła Jezusa Chrystusa nieoczekiwanie innego znaczenia niż to, które historyczni rozmówcy mieli na myśli( np. Nikodem w J 3). W tym przypadku »cały lud« (rzecz jasna, że nie mógł to być »cały« w sensie historyczno-statystycznym) zebrany na dziedzińcu u Piłata z pewnością nie miał na myśli zbawienia przez krew Jezusa”. Problem polega na tym, że Lisicki – skoro pisał o utracie niewinności tylko przez Izrael – także nie mógł mieć tego na myśli. Ks. Witczyk musiał go mocno przeinterpretować za pomocą cytatów z książek papieża Benedykta XVI, aby z „grzechu Żydów” zrobić „grzech wszystkich ludzi”. Potraktował przy tym II tom papieskiego Jezusa z Nazaretu bardzo selektywnie. Odgadując np., co miał na myśli „cały lud” krzyczący na dziedzińcu u Piłata, ks. Witczyk stanął na stanowisku, że ten okrzyk faktycznie (historycznie) miał miejsce – sprzeciwiając się tym samym opinii Benedykta, który stwierdził jednoznacznie, że Mateusz „nie podaje tu z pewnością faktu historycznego” (3).

Z drugiej strony, w dotychczasowej debacie brak jasnego podziału na ocenę z punktu widzenia teologii dogmatycznej (gdzie pytanie o zgodność z oficjalnym współczesnym nauczaniem Kościoła ma sens) i ocenę historioznawczą, dotyczącą sposobu rekonstrukcji wydarzeń i idei teologicznych z I w. (gdzie takie anachroniczne pytanie żadnego sensu nie ma). „Na tej zasadzie można by mi zarzucić, że nie odniosłem się w ogóle do Tradycji Kościoła, że nie cytowałem Ojców. Dlaczego moi polemiści ograniczają się do Soboru Watykańskiego II? Chyba wiedzą, że przed nim były inne sobory?” (4) – ironizuje nie bez racji Lisicki. Inaczej mówiąc: gdyby Lisicki wykazał, z zachowaniem całego warsztatu historyka czy popularyzatora historii, że w Ewangelii Mateusza mamy teologię unieważnienia Prawa Mojżeszowego, jego praca byłaby poznawczo wartościowa. (Byłaby wręcz rewolucyjna, biorąc pod uwagę stan badań A.D. 2013!) I nauczanie żadnego soboru nie mogłoby tego zmienić.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się