fbpx
Paweł Rodak luty 2012

Czas dzienników

Druk odbiera dziennikowi jego dynamiczny, a zarazem niepowtarzalny w swej materialności sposób istnienia, zamieniając proces w wytwór, wieloletnią i wielowymiarową praktykę piśmienną w tekst.

Artykuł z numeru

Tajny dziennik Białoszewskiego

Tajny dziennik Białoszewskiego

Żyjemy w czasie dzienników. Wciąż zyskują one na znaczeniu, a dzieje się to jednocześnie na kilku poziomach. W ciągu ostatniego dziesięciolecia mieliśmy do czynienia z dynamicznym rozwojem dzienników internetowych, czyli blogów. I choć są one czymś innym niż ich papierowe odpowiedniki (inna jest tu sytuacja komunikacyjna, inny nośnik, inny porządek prowadzenia zapisów etc.), to ich oszałamiająca liczba (kilka milionów w Polsce, kilkaset milionów na całym świecie) oraz zróżnicowanie, jeśli chodzi o wiek, wykształcenie czy zawód blogera lub blogerki, ujawniają to, co w przypadku tradycyjnych dzienników pozostawało niewidoczne: powszechność tej praktyki.

Blogi dobrze pokazują, że dzienniki nie są tylko domeną literatury i literatów. Oczywiście ktoś mógłby powiedzieć, że to właśnie dzięki internetowi ci, którzy do tej pory milczeli, zaczęli pisać i upubliczniać swoje zapisy. Niewątpliwie komputer podłączony do internetu umożliwił natychmiastowe “publikowanie” tekstów, czego nie dawały pióro i zeszyt. Jednak sama praktyka nie tylko istniała od dawna, ale też obejmowała bardzo różne grupy społeczeństwa. Nic więc dziwnego, że w naukach historycznych i społecznych dzienniki są coraz chętniej wykorzystywane jako źródło wiedzy o życiu codziennym badanego okresu. Jednocześnie wzrasta zainteresowanie nimi już nie tylko jako źródłem wiedzy z dziedziny historii, socjologii czy psychologii, ale także jako specyficzną odmianą praktyki pisarskiej.

O popularności dzienników świadczy także zwiększająca się liczba ich drukowanych edycji. Właśnie ukazuje się długo oczekiwany Tajny dziennik Mirona Białoszewskiego. Zakończyła się edycja dzienników Jarosława Iwaszkiewicza. Trwa edycja kolejnych tomów dzienników Sławomira Mrożka, Jana Józefa Szczepańskiego, Jerzego Zawieyskiego. Niedawno ukazały się także np. Dzienniki 1954-1957 Jana Józefa Lipskiego, Dziennik Jana Błońskiego, Dzienniki z lat osiemdziesiątych Teodora Parnickiego, a z pisarzy wcześniejszych generacji mające postać codziennych zapisów Dnie Elizy Orzeszkowej czy Dziennik nieciągły Władysława Stanisława Reymonta. Trzeba jednak pamiętać, że to tylko wierzchołek góry lodowej, którą u jej podstawy stanowią tysiące dzienników prowadzonych przez najróżniejsze osoby niebędące pisarzami. Najczęściej prowadzą je bowiem ludzie młodzi (któż z nas nie pisał kiedyś dziennika…?), raczej kobiety niż mężczyźni. Pisarze zaś stanowią wśród diarystów znikomą mniejszość. Drukiem natomiast wydaje się przede wszystkim osobiste zapiski osób dorosłych, raczej mężczyzn niż kobiet, i w głównej mierze pisarzy. Dzienniki jednak nie są po prostu jeszcze jednym gatunkiem literackim, nawet jeśli mogą niekiedy nabierać cech literackich.

Kłopoty z materią

Czym więc są dzienniki, jeśli nie literaturą? Stanowią one rodzaj codziennej praktyki piśmiennej o wielorakich funkcjach oraz bardzo specyficznej stronie materialnej. Drukowane edycje zwykle nie oddają ani ich pierwotnej materialności, ani oryginalnego wyglądu, mających istotne znaczenie dla ich rozumienia. Warto wiedzieć, czy dziennik był prowadzony w zeszytach, brulionach, kołonotatnikach, notesach czy kalendarzach; czy diarysta tylko w nim pisał, czy też zapełniał rysunkami (Nałkowska, Dąbrowska), a może również wkładał lub wklejał do niego jakieś inne elementy, np. wycinki prasowe, zdjęcia, listy (Dąbrowska). Warto także wiedzieć, jak wygląda kształt pisma w pierwotnym dzienniku (może on na przykład świadczyć o stanie zdrowia diarysty, jak w przypadku Dąbrowskiej), czy istnieją w oryginale jakieś ślady jego użytkowania czy przechowywania – zarówno zniszczeń dokonanych przez czas i specyficzne warunki jego prowadzenia (co dotyczy np. dzienników wojennych), jak i zmian dokonanych przez samego diarystę (zniszczenie fragmentów, wyrwane strony, skreślenia i zamazania). Warto wreszcie wiedzieć, czy diarysta przepisywał swój dziennik i czy wydrukowany tekst, z którym obcujemy, pochodzi z wersji pierwotnej czy przepisanej.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się