fbpx
January Weiner luty 2012

Ile ekologii w „ekologii”? Nauka a hierarchie wartości

Zawodowi ekolodzy często muszą odpowiadać na pytanie: „Jak jest naprawdę?”. Czy powinniśmy martwić się ociepleniem globalnym? Co jest lepsze: elektrownia jądrowa czy gaz łupkowy? Czy popierać nowe wyciągi narciarskie czy ochronę świstaków? Rozterki pytających wynikają z pomieszania odrębnych obszarów ludzkiego poznania i działania: sfery materialnych faktów i wartości, domeny nauki i etyki.

Artykuł z numeru

Tajny dziennik Białoszewskiego

Tajny dziennik Białoszewskiego

Wieloznaczni ekolodzy

Często powtarzany termin „ekologia” obrósł w mnóstwo nieporozumień. Media, a za nimi ogół społeczeństwa, używają tego słowa, rozmywając jego znaczenie. Trzeba zatem zacząć od zdefiniowania pewnych pojęć. Ekologia jest eksperymentalną nauką podstawową, należącą do domeny biologii; zajmuje się zjawiskiem życia, w szczególności interakcjami pomiędzy organizmami oraz między nimi a środowiskiem. Jest bliska biologii ewolucyjnej, a od czasu, gdy biologom udało się odkryć, jak wielki wpływ żywe organizmy wywierają na całą biosferę (obieg pierwiastków i klimat), ekolodzy współpracują z geochemikami i klimatologami. Dziedziny te zachowują swoją autonomię, ale wszystkie należą do domeny przyrodniczych nauk eksperymentalnych (science), a zatem obowiązują w nich identyczne rygory co do metodologii badań i komunikowania.

W języku polskim „ekologia” może oznaczać ochronę środowiska albo powstrzymywanie jego zanieczyszczenia, uprawę roślin bez nawozów sztucznych albo zgodnie z fazami Księżyca, ochronę gatunków, promocję rowerów, kierunek filozofii, ideologię ruchów społecznych, wyznanie wiary etc. Najczęściej chodzi tu o przekonania i postawy oparte na systemie wartości, dotyczącym warunków życia i stosunku do przyrody, cechującym niektórych ludzi. W wielu językach reprezentanci takich poglądów nazywani są „środowiskowcami” (environmentalists), „zielonymi (greens), „ochroniarzami” (conservationists), jeżeli już „ekologami”, to „głębokimi” (deep ecologists), przy czym zakres znaczeniowy tych terminów nieco się różni. Po polsku ich wszystkich nazywa się ryczałtowo „ekologami”, wliczając do tego również techników zajmujących się ochroną środowiska (np. monitoringiem, ochroną przeciwpowodziową czy oczyszczaniem ścieków). Toteż kiedy telewizyjny redaktor zapowie rozmowę z „ekologiem”, to na ekranie prawie na pewno nie pojawi się naukowiec parający się wyżej zdefiniowaną dziedziną biologii.

Nie ma sensu walczyć z wiatrakami, rozmycie pola semantycznego terminu ekologia jest faktem nieodwracalnym. Dla odróżnienia w dalszym tekście będę używał słowa ekologia tylko dla oznaczenia nauki biologicznej, a w pozostałych przypadkach będę pisał „ekologia”. Cudzysłów nie ma tu znaczenia deprecjonującego – sam, będąc zawodowym ekologiem, często czuję się również „ekologiem”. Dopiero mylenie tych pojęć, traktowanie „ekologii” jako miarodajnej nauki przyrodniczej, a ekologii – jako dziedziny nacechowanej wartościami – prowadzi do skutków opłakanych. Ekologia i „ekologia” stykają się tam, gdzie ideolodzy poszukują wsparcia nauki dla uzasadnienia swojej hierarchii wartości. Ekolodzy też chcieliby wiedzieć, jaką społeczną wartość mają ich badania – a przynajmniej powołać się na nią, kiedy występują o dotacje. Poszukiwanie związków pomiędzy ekologią a „ekologią” jest produktywne, dopóki zachowany jest rygor pojęciowy. Ekologia naprawdę stanowi naukowy fundament działań praktycznych w zakresie ochrony środowiska i przyrody, wyzwania społeczne zaś rzeczywiście motywują ekologów do podejmowania badań, które mogą mieć praktyczne implikacje.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się