fbpx
Anna Nasiłowska lipiec-sierpień 2011

Epoka Julii Hartwig

Dawanie nazw czasowi jest przywilejem wielkich poetów. Epoka Julii Hartwig to wspaniały okres stabilności, narastania, niezakłóconego rozwoju.

Artykuł z numeru

Ciało, duch, rynek

11 kwietnia w „Gazecie Wyborczej” odbyło się spotkanie z Julią Hartwig, pierwsze po okresie poważnej choroby poetki. Przez kilka miesięcy w środowisku literackim krążyły niepokojące wieści. Jednak okazało się, że czas ten nie był ani pusty, ani tragiczny i niedługo spodziewać się można nowego zbioru wierszy. Mieliśmy okazję wysłuchać wielu z nich. Podczas wieczoru Adam Pomorski powiedział, że być może kiedyś będzie się mówiło o epoce Julii Hartwig.

Piękne to marzenie żyć w epoce ożywczej i krystalicznie jasnej poezji, a nie w czasie zasnutym posmoleńskim dymem, lustracyjnymi miazmatami, poszatkowanym na okresy od wyborów do wyborów. Powtarza się pytanie Hölderlina i za nim Heideggera: „I cóż po poecie w czasie marnym?”. Pierwszy do zwątpienia przyznał się poeta, filozof nadał mu precyzyjny sens. U Hölderlina było to rozpoznanie epoki, która utraciła przywilej bliskości wymiaru boskiego. Chrystus, Dionizos, nawet herosi – odeszli.

My jednak nie sięgajmy aż tak daleko. Wystarczy, że nasz czas jest epoką, w której nie zamilkli poeci. Podejrzewano wiele razy, że zostaną wygnani lub zabije ich banał i trywialność otaczającego świata, a jeśli nawet ocaleją, sami przestaną pisać, gdy poczują, że ocierają się o mur obojętności.

Julia Hartwig jest pod wieloma względami poetką wyjątkową. Po pierwsze, od debiutu w 1956 roku jej poezja nie podlega żadnym wstrząsom. Mimo przejścia przez kilka epok w historii politycznej, jej twórczości nie znaczą okresy przełomów czy depresji. To rytm narastania, kumulacji, a nie przekształceń.

Po drugie, mimo urodzenia w tym samym roku, co Krzysztof Kamil Baczyński, przejścia przez doświadczenie wojennej konspiracji, Hartwig nie jest i nigdy nie była katastrofistką. Dzieje katastrofizmu w polskiej poezji nie skończyły się bowiem wraz z drugą wojną światową; opisywanie pejzażu po katastrofie, śledzenie skutków wydziedziczenia czy braku zaufania do historycznego wymiaru istnienia, odrzucenie dziejów jako fałszu – to bardzo częste elementy postawy takich poetów, jak Tadeusz Różewicz czy Zbigniew Herbert i innych znacznie młodszych cierpiących na awersję wobec dziejów.

Po trzecie, chociaż Hartwig jest głęboko przywiązana do tradycji sztuki nowoczesnej, to jednak nie podejmuje koncepcji poezji jako języka w języku, której owocem są teorie Awangardy Krakowskiej czy powojenny lingwizm sięgający do wizji ludzkiego umysłu zamkniętego w języku i narażonego na uleganie jego niemożliwym do przezwyciężenia aporiom.

W jej poezji brzmi ton nowoczesnej wiary, że najlepsza artystycznie jest prostota. Zdobnictwo, przeładowanie, zawikłanie to według tej estetyki znaki nieporadności i złego gustu. Jedynie klarowność głównej linii dzieła nadaje mu siłę. Analogia z myśleniem plastycznym wydaje się szczególnie uzasadniona nie tylko z powodu tożsamości estetycznych założeń, lecz także dlatego, że autorka Jasne niejasne nigdy nie zatrzymywała się na samej warstwie słów – zawsze pisała obrazowo, odwoływała się do wewnętrznego spojrzenia czytelnika.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się